Rozdział 2- Cień straty

13.5K 840 799
                                    

Kiedy się obudziłaś, miałaś wrażenie, że umierasz. Po wczorajszej nocy miałaś okropnego kaca, a przez to że leżałaś w dziwnej pozycji na twardych kamieniach teraz twój kręgosłup pulsował tępym bólem. Poza tym nie mogłaś sobie przypomnieć kilku rzeczy, między innymi jakim cudem znalazłaś się sama na murze, i czy w ogóle byłaś wczoraj sama. Jedyne co pamiętałaś to drobne fragmenty przeszłości: jak pobiłaś tego zboczeńca, płacz po odczytaniu listu, wypicie tego wina, które nazwę wino miało tylko na etykiecie, bo było tam więcej spirytusu niż winogron. Przecież ktoś z tobą był. Sama byś się nie upiła. Miałaś przebłyski pamięci, jak siedzi obok ciebie. Opowiadał ci o podziemiu. Wysiliłaś umysł, żeby sobie przypomnieć, kto to był.

"Jesteś słaba"

Levi. Nagle, po przywołaniu w pamięci jego osoby cała ta historia nabrała koloru. Dostałaś list, weszłaś na mur, żeby być sama, tam spotkałaś Levi'a, który dał ci wino, i schlałaś się do nieprzytomności. Właśnie, gdzie on jest? Przecież spał obok ciebie. Chyba. Chwila, w której cię objął, a ty się na nim położyłaś, wydawała się taka nierealna, że pomyślałaś że tylko to sobie wymyśliłaś.

Przyjechałaś ręką po twarzy, próbując do końca się wybudzić.

"Chciałabym wymyślić sobie ten list".- Pomyślałaś, patrząc na rozpościerające się pod tobą pola. Wyobraziłaś sobie, że to wszystko było tylko wytworem twojej wyobraźni albo złym snem, a gdzieś tam, za murami czeka na ciebie brat. Ty dalej masz swój cel i ukochaną osobę, nie płakałaś i nie musiałaś się upijać. Takie wyobrażanie sobie, że coś się nigdy nie stało, daje ci najboleśniejszy rodzaj nadziei- wiesz, że to nieprawda, ale jednak liczysz na to, że jest tak jak w twojej głowie. To nadzieja skazana na śmierć.

O tym, że śmierć była prawdziwa, boleśnie przypominała ci leżąca kilka metrów dalej kartka. Nadrukowane Skrzydła Wolności lśniły w słońcu. "Prawdziwe i tak są piękniejsze"- pomyślałaś. [Imię brata] zawsze tak o nich mówił. Mimo że przywiodła go tu zemsta, kochał ten korpus. Był prawdziwym żołnierzem, takim który nie zawaha się oddać życia dla ludzkości. Także pod tym względem go podziwiałaś.

Kiedy już wiedziałaś, ze jest martwy, każde słowo o nim bolało.

Z trudem podniosłaś się z ziemi i ruszyłaś w stronę waszych kwater, jęcząc i stękając jak staruszka z reumatyzmem. Teraz zaczęłaś doceniać swój twardy i sztywny materac. Mimo że nie był szczytem wygody, nie bolały cię po nim plecy.

Dojście do swojego łóżka było szczytem twoich możliwości. Padłaś twarzą na pościel, rozkoszując się jej miękkością. "Nie ruszam się stąd".- pomyślałaś. Ludzkość mogła przeczekać jeden dzień twojego kaca.

- Oho, widzę że ktoś tu wczoraj nieźle zabalował.- Usłyszałaś głos Hanji. W odpowiedzi tylko mruknęłaś z bólem. Dziewczyna zaśmiała się.- Lepiej się pośpiesz, [Twoje imię]. Za chwilę trening. Chyba nie chcesz się spóźnić na pierwszy.

"Niekoniecznie. Jest mi obojętne".- pomyślałaś. Hanji odeszła, krzycząc coś do znajomych, jak zawsze pogodna. Chciałaś teraz mieć takie samo nastawienie, ale ciężko się cieszyć mając za sobą tak traumatyczne wydarzenie. Poza tym, czekał cię prawie cały dzień treningu, w tym manewr trójwymiarowy. W twoim stanie to będzie męczarnia, ale zamierzałaś dać radę. Trenować, nauczyć się zabijać, wyjechać za mury. Mimo że wszystko nagle wydawało się stracić cały sens, wiedziałaś, że jeśli zostaniesz w tym punkcie, będziesz tylko bardziej się pogrążać. A wczorajsza rozmowa dała ci do myślenia.

Z trudem założyłaś mundur, dopięłaś ostatnie paski przy spodniach i wyszłaś na plac, przy którym mieliście się spotkać. Dziś nie było tak okropnie gorąco jak wczoraj, więc chociaż pod tym względem nie będzie tak źle. Kiedy wszyscy byli już na miejscu, dowódca kazał wam biegać trzydzieści okrążeń dookoła bazy.

[ Levi x Reader ] Tylko Pod GwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz