Rozdział 25- Zmiany

8.8K 676 1.5K
                                    

- Mam wrażenie że wcześniej wyglądało to mniej obskurnie.- Mruknęłaś pod nosem.

Levi także zadarł głowę w górę, by spojrzeć na dach siedziby Korpusu Zwiadowczego. W ponurej pogodzie zamek, w którym mieszkaliście wyglądał jakby jego także jesienna atmosfera powoli przygniatała do ziemi.

- Witamy z powrotem.- Odpowiedział ci z ironią. W dłoniach trzymał wodze, a koń pod nim obracał głowę na boki, jakby sam rozpoznał to miejsce. Jeszcze nie zdążyliście z nich zsiąść, i chociaż już byliście na miejscu, nie miałaś ochoty teraz zwlekać się z siodła. Od kilkugodzinnej jazdy byłaś już całkiem sztywna.- Powiem Erwinowi, że przydałoby się tu trochę posprzątać.- Dodał.

Przytaknęłaś mu, po czym w zamyśleniu znów zwróciłaś się w stronę zamku. Wiatr z cichym szmerem przetoczył po kamieniach garść uschłych liści, zaburzając siejącą się tu ciszę.

- Ciekawe, czy jeszcze kiedyś będę nazywać inne miejsce domem.

Ze Stohess wyjechaliście wczesnym rankiem, parę dni od obudzenia się Levi'a. Chociaż naglił was czas, którego limit wytyczony przez oficera coraz wyraźniej przekraczaliście, nie mogłaś w takim stanie wsadzić go na konia. Potrzebował odpoczynku żeby dojść do siebie chociaż na tyle, żeby móc się na nim utrzymać.

W ciągu tych dni, w których Levi wracał do zdrowia jeszcze raz odwiedził was doktor. Stwierdził, że zajmie to trochę czasu, ale rana się zagoi. Kiedy Levi dowiedział się, że zostanie po niej blizna, zbył go jedynie krzywym uśmiechem. "Nie pierwsza, i pewnie nie ostatnia"- Powiedział.

Praktycznie nie ruszałaś się z tamtego pokoju. Siedziałaś przy nim nawet nocami, przestraszona myślą że coś może się pogorszyć, a potem złoszcząc się na siebie że niepotrzebnie, a ty wychodzisz na nadopiekuńczą. W gruncie rzeczy i tak nie miałaś co robić - ulice były zbyt niebezpieczne, a ty zbyt przerażona, by kręcić się po nich w samotności.

Chociaż sytuacja po jego obudzeniu zostawiła ci w sercu pewien niedosyt, nie wydarzyło się już nic podobnego. Mimo że dużo rozmawialiście, to Levi był wyczerpany, a tobie zależało na jego szybkim powrocie do zdrowia, dlatego zostawiałaś go w spokoju. W gruncie rzeczy powinnaś się cieszyć z tego, co dostałaś, ale po tym wszystkim co się stało nie potrafiłaś już wrócić do czysto przyjacielskich relacji, a przynajmniej ich udawania.

Zerknęłaś na chłopaka, cały czas wpatrzonego w siedzibę. Zagryzłaś dolną wargę. Obietnica, jaką sobie złożyłaś w Stohess nadal była aktualna.

Wjechaliście na plac i odprowadziliście zmęczone konie do boksów w stajni. Robiłaś to już tyle razy, że wszystko poszło ci sprawnie i już po chwili wychodziłaś z pachnącego sianem budynku. Kątem oka zauważyłaś, że jest tu mniej zwierząt niż zazwyczaj, jednak to zignorowałaś, zakładając że uczestniczą w treningu.

Zamek przywitał was znajomym, kamiennym chłodem. Levi cały czas szedł o krok za tobą, wznosząc w powietrze kurz na surowym korytarzu. Zapytałaś go, czy nie woli iść odpocząć w skrzydle szpitalnym, ale stwierdził że dobrze się czuje. Sama chciałaś tylko przebrać się w jakieś czyste ubrania, bo te ze wycieczki miałaś na sobie nieprzewidzianie długo i zjeść cokolwiek, co nie jest zimne i suche jak prowiant zabrany na drogę. Po tylu godzinach byłaś potwornie głodna.

Jednak im dłużej poruszałaś się po korytarzach, tym bardziej dało się odczuć panującą tu okropnie nienaturalną pustkę. Normalnie po zamku w ciągu dnia kręcili się ludzie, przechodząc do sąsiednich pokoi czy rozmawiając ze znajomymi. Teraz spotkałaś może dwie osoby, a cały czas towarzyszyło ci wrażenie że część tych istnień została wymazana, a w tym miejscu brakuje czegoś, co było nieodzowną częścią całości.

[ Levi x Reader ] Tylko Pod GwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz