Rozdział 17- Aori Brenner

7.5K 636 749
                                    

Ostrza błysnęły ci przed oczami, po czym cały widok zalała ciemnoczerwona, gęsta krew. Tytan ryknął. Zachwiał się i upadł na kolana, rozbryzgując błoto po ścieżce. Wystrzeliłaś linki w stronę jego karku. Parujące plamy sprawiały, że cały świat przed twoimi łzawiącymi z gorąca oczami lekko falował, tak jak powietrze w gorące dni. Nie widziałaś, gdzie strzelasz. Miałaś wrażenie, że utknęłaś w środku kłębiącej się masy tytanów, krwi i żołnierzy, gdzie nie sposób nikogo rozpoznać, bo wszystko stopiło się w jedną całość.

Hak znalazł miejsce zaczepienia i wystrzelony gaz szarpnął cię do góry. Nie wiedziałaś, gdzie konkretnie lecisz i cięłaś praktycznie na oślep. Do tego kłujący deszcz, który ani trochę nie ustąpił od ostatnich dziesięciu minut nie pozwalał ci patrzeć prosto na wroga, inaczej znalazłby się pod twoimi powiekami.

Szczerze, nie wiedziałaś, czy walczyliście już dziesięć minut. Straciłaś rachubę czasu.

Niewyraźna, cielista plama była coraz bliżej. Mocniej chwyciłaś ostrza i przejechałaś nimi po skórze, zostawiając na niej podłużną ranę. Tytan dalej machał rękami, więc jeszcze był żywy. Nie trafiłaś. Zaklęłaś w myślach. Jego dłoń śmignęła tuż obok ciebie. Poczułaś, jak serce podchodzi ci do gardła. W panice rzuciłaś się do tyłu i straciłaś oparcie, a kiedy przez krótki moment spadałaś, wiatr podwiewał ci do góry mokre włosy.

Zacisnęłaś zęby i spróbowałaś po raz kolejny, w locie naciskając spust ostrzy. Znów poderwałaś się do góry, tym razem dając sobie czas na dokładniejszy atak. Poszybowałaś nad tytanem. Był jakieś trzy metry od ciebie, starając się obrócić i chwycić cię w locie.

Nagle kątem oka zobaczyłaś innego, sięgającego po ciebie wychudzonego i szybkiego siedmiometrowca. Rzucił się w twoją stronę, naciągając linki, które pod wpływem nacisku oderwały się od karku. Zduszony krzyk pochłonął wiatr i liny szarpnęły cię w tył, przez co zaczęłaś spadać, prosto w wyszczerzoną paszczę.

Tym razem powrót do pionu nie poszedł ci tak łatwo. Miałaś wrażenie, że wnętrzności obracają ci się w środku. Miotałaś się w powietrzu, posyłając nad siebie haki i trafiając nimi w pustą przestrzeń. Wiatr gwizdał ci w uszach, a panika wypierała jakiekolwiek myśli.
W ostatniej chwili udało ci się obrócić i na ślepo w coś wystrzelić. Odruchowo odpaliłaś gaz i ostro skręciłaś w bok, unikając wpadnięcia między zęby siedmiometrowca. Poleciałaś na szczyt podniszczonego, potrzebując stałego gruntu pod nogami.

Ciężko wylądowałaś, ledwo utrzymując się na śliskich dachówkach. Przetarłaś oczy. Po skroniach spływały ci kropelki potu, które od razu zmywał deszcz. Swobodnie kapał ci na na twarz, chłodząc zaróżowione policzki. Już nawet nie zaprzątałaś sobie głowy naciągnięciem kaptura, bo wiedziałaś, że zaraz strąci go wiatr. Ze zmęczenia uginały się pod tobą kolana, a serce waliło jak oszalałe.

O poddaniu się czy odpoczynku nie było mowy. Przed tobą stało jeszcze kilku, a im dłużej atakowaliście, tym ciężej było wam je pokonać. Ten, któremu obcięłaś ścięgna w nogach już zdążył się zregenerować i powoli wstawał, a odmieniec w którego zęby prawie wpadłaś właśnie biegł w twoją stronę.

Nawet kiedy patrzyłaś prosto na jego wykrzywioną w uśmiechu twarz nie potrafiłaś się zmusić do ruszenia się. Mięśnie odmawiały współpracy. Miałaś już dość.

Sytuacja była dość nieciekawa, a wręcz koszmarna. Taka bezustanna walka z wieloma na raz była naprawdę wyczerpująca. Kilka razy cudem uniknęłaś śmierci. Do tego straciliście dowódcę i jednego żołnierza, tym samym poważnie wstrząsając drugim, który teraz ledwo zadawał jakiekolwiek ciosy.

Niespodziewanie siedmiometrowiec sięgnął w twoją stronę i przejechał ramieniem po dachu. Kawałki dachówek pokruszyły się pod wpływem uderzenia i rozsypały naokoło z głośnym trzaskiem. W panice zrobiłaś krok w tył, próbując uciec, ale nagle noga poślizgnęła ci się na mokrej powierzchni. Zsunęłaś się prosto w łapę tytana.

[ Levi x Reader ] Tylko Pod GwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz