Następnego ranka obudziłaś się z suchością w ustach i nieprzyjemnym, pulsującym bólem głowy. Wciąż byłaś otulona ramionami Levi'a, a chłód poprzedniej nocy ustąpił pięknej, słonecznej pogodzie, jakby nawet ona kpiła z jakichkolwiek nadziei, które zostały przy waszej dwójce już tylko rzutem na taśmę. Mrużąc oczy, spojrzałaś w górę. Zaczynała się wiosna.
W gruncie rzeczy wolałabyś w ogóle się nie obudzić. Był ranek, a więc tytani za chwilę zaczynali być aktywni. Nawet jeśli przygłupim kolosom nie uda się wpakować was sobie do ust, czekała was potworna śmierć z głodu i pragnienia.
Westchnęłaś, i delikatne wyswobodziłaś się z objęć Levi'a. Chłopak nadal spał. Nietypowo dla niego, bo praktycznie nigdy nie widziałaś, żeby przesypiał więcej dnia niż ty, dlatego postanowiłaś go nie budzić. I tak to pewnie ostatni raz w jego życiu, więc miałaś nadzieję, że przynajmniej śni mu się coś miłego.
Usiadłaś na płaskim dachu, pociągając nogi pod siebie i okryłaś kolana ramionami. Wpatrywałaś się w dal, pogrążona we własnych myślach. Twoje usta były już praktycznie suche na wiór, i niewiele dało kiedy przejechałaś po nich językiem. Wyczerpanie i odwodnienie sprawiało, że wiele z nich nie miało najmniejszego sensu, a tobie zdawało się, że majaczysz. Uczucie na pewno nie było przyjemne, ale już pogodziłaś się z waszą sytuacją, więc nie miałaś na co narzekać. Po prostu potulnie czekałaś, aż zabraknie ci sił.
Gdy w pewnym momencie na horyzoncie zobaczyłaś kolorowy dym flary, w pierwszej chwili zbyłaś to machnięciem ręki, przekonana, że śnisz na jawie. Jednak ku twojemu zdziwieniu, wizja nie ustępowała, wręcz przeciwnie, stawała się coraz bardziej wyraźna, a ty powoli zaczynałaś słyszeć znajomy hałas sunącej ku wam ekspedycji.
Zaaferowana, potrząsnęłaś ramionami śpiącego obok siebie chłopaka, nie próbując nawet być delikatna. Na granicy horyzontu co kilkanaście sekund trzeszczała sygnalizacja, ale teraz nawigatorzy wydawali się używać każdego koloru, bez względu na jego znaczenie, jakby chcieli po prostu dać znać o swojej obecności.
- Kurwa, [twoje imię], nie możesz dać mi nawet umrzeć w spokoju? - warknął, poirytowany, osłaniając oczy od słońca.
Nie rozumiałaś, co się dzieje, ale łzy szczęścia napłynęły ci do oczu. Puściłaś jego uwagę mimo uszu, nawet nie starając się zrozumieć jej treści, tylko szarpnięciem postawiłaś go do pionu, ustawiając go centralnie naprzeciwko pokrywających niebo rac. Chociaż ledwo żywy, szybko zorientował się, o co chodzi. W pośpiechu zaczęliście rozglądać się za torbą z zaopatrzeniem, którą odpięliście z koni, a w zamieszaniu płaszcz jednego z was zsunął się po przechylonym skrawku muru i zleciał na ziemię.
Formacja była widoczna na horyzoncie, ale nie kierowała się centralnie w waszą stronę. Levi szybko wyszarpał sygnalizację oznaczającą zagrożenie z bagażu, nie przejmując się bałaganem, jaki wokół siebie zostawił.
Drżącymi dłońmi odpaliłaś racę. Czerwona wstęga przecięła niebo, a wy modliliście się, żeby żołnierze ją zauważyli. Potem w skupieniu patrzyliście, jak oddziały zbliżają się do opuszczonego budynku. Żadne z was nie ważyło się drgnąć.
Jedna raca, która z pozoru tylko dodawała wam ciężaru, okazała się uratować wam skórę. Kiedy siedziałaś tam sama, czekając na śmierć, przez chwilę zastanawiałaś się czy jej nie wyrzucić, jako zbędnego balastu i spróbować żyć w lesie razem z Levi'em, polując na dzikie zwierzęta. Teraz dziękowałaś sobie w duchu, że w tamtej chwili z odwodnienia jeszcze całkiem nie padło ci na mózg.
Przywódcą, jak się później okazało, małej formacji ratunkowej był sam Erwin Smith. Kiedy go zobaczyłaś, zadrżałaś ze złości, ale nie miałaś prawa żywić do niego teraz żadnych negatywnych uczuć. Zaoferował wam prowiant i dwa wypoczęte konie, wypytując, jak się czujecie, po czym przetransportował was bezpiecznie za mur. Przez wyczerpanie Levi nie był w stanie jechać sam - w końcu poprzedniego dnia to on walczył z was najwięcej - więc któryś z wypoczętych żołnierzy dzielił z nim konia, a ty tylko kątem oka widziałaś ze swojego, jak chłopak chybocze się w siodle.
CZYTASZ
[ Levi x Reader ] Tylko Pod Gwiazdami
Fanfiction„Przypomniałaś sobie ze szczegółami scenerię na szczycie Marii, gwiazdy bezładnie rozsypane na niebie, ostatnie, czerwone promienie zachodzącego słońca, bezkresny świat za granicą wytyczoną przez mur, Orion i Kasjopea, twoje szalejące ze szczęścia s...