Rozdział 1- Tylko pod gwiazdami

25.2K 1K 3.3K
                                    

Chociaż to miał być twój najlepszy dzień od kilku lat, okazał się być najgorszym w życiu.

Wtedy słońce wisiało wysoko na niebie. Nagrzane jakby przepuszczone przez lupę promienie padały ci centralnie na twarz, błyszcząc w spływających z czoła kropelkach potu. Pasy wrzynały się w skórę, a koszula lepiła do ciała. Chwilami wyobrażałaś sobie, jak dobrze byłoby być teraz po tamtej stronie murów, które rzucały ogromne cienie na zewnętrzne dystrykty. Wręcz czułaś na skórze przyjemne, zimne powietrze, będące teraz jak błogosławieństwo. Może mieszkańcy nie mieli najwyższej gwarancji bezpieczeństwa, żyjąc w najbardziej wysuniętej części terenu chronionego przez mur, ale coś czego pożądała teraz znaczna większość żołnierzy - chłód. I rzekę. Bez dwóch zdań było tam dużo lepiej od rozgrzanego do czerwoności, kamienistego placu.

Od razu skarciłaś się za tą myśl. Przecież odkąd skończyłaś pięć lat marzyłaś, żeby stać w tym miejscu we właśnie tym mundurze, który teraz miałaś na sobie, nieważne, jak bardzo dokuczało ci gorąco. Nawet gdybyś musiała przejść się po szczycie muru, w tej chwili najbardziej katowanym przez słońce, nie zdołałoby ci to zepsuć nastawienia.

Wreszcie miałaś zostać zwiadowcą.

Ceremonia minęła jak we śnie. Twój dowódca wygłosił mowę, z której starałaś się zrozumieć jak najwięcej, mimo że chwilami robiło ci się słabo. W głowie zostały ci może cztery zdania.

Potem nastąpiła chwila przysięgi. Z sercem galopującym w piersi wykrzyczałaś jej słowa i przycisnęłaś pięść do ciała. Przepełniała cię duma i szczęście. Byłaś Zwiadowcą. Czułaś, jak spełniają się twoje marzenia, a bijąca od ciebie radość jest wręcz namacalna.

Po chwili wszyscy ucichli, podekscytowanie zaczęło powoli opadać, a dowódca grzebał w przygotowanych przed nim kartkach.

- Uwaga, żołnierze!- Ryknął. Musiał uciszyć rozgadanych zwiadowców na tyłach, którzy widocznie mieli nieodpartą potrzebę podzielenia się swoimi emocjami z kolegami. Oczywiście szybko się uciszyli. - Poznajcie trzech nowych towarzyszy, którzy od dziś będą walczyć u waszego boku!

Na podwyższoną, drewnianą scenę wyszła trójka nowych rekrutów- dwóch chłopaków i jedna, dużo drobniejsza od nich dziewczyna w kucykach. Jeden z nich był niższy niż reszta, jednak nadrabiał ostrym, pełnym wyższości spojrzeniem i chłodnym wyrazem twarzy. Jakimś cudem wcześniej ich nie zauważyłaś, a musieli przecież być gdzieś w pobliżu. Twoją uwagę od razu przykuł ten chłopak.

-No, na co czekacie! Przedstawcie się!- krzyknął znowu dowódca. Przez chwilę panowała pełna wyczekiwania cisza. Nikomu z nich nie spieszyło się do odpowiedzi i spokojnie czekali na znany tylko sobie moment.
Nagle usłyszałaś:

- Jestem Levi.

Stał ze skrzyżowanymi ramionami, patrząc z góry na was wszystkich. Jego głos był równie zimny co oczy, srebrnoniebieskie tęczówki zerkające z wyższością na plac i zgromadzonych. Zdawał się krzyczeć jak bardzo żenująca jest ta sytuacja i jak jeszcze bardziej go to wszystko nie obchodzi. Nawet wyglądał na kogoś traktującego wszystko z chłodnym dystansem. Zdziwiłaś się, że nie podał nazwiska.

Szczerze mówiąc, zaczynał cię intrygować. Cały czas miał minę jakby nudziło go to wszystko, podczas gdy ty musiałaś sobie przypominać, żeby oddychać. To chyba przez to, że był tak dużym kontrastem nie mogłaś oderwać od niego wzroku.

Po chwili otrząsnęłaś się i postanowiłaś skończyć zastanawiać się nad nowym rekrutem. Był tylko chłopakiem, takim samym jak reszta, a ty musiałaś skupić się na swoim celu. Tylko że przed chwilą byłaś na nim tak zafascynowana, że nie usłyszałaś nazwisk pozostałej dwójki.

[ Levi x Reader ] Tylko Pod GwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz