Rozdział 27- Pierwszy śnieg

8.9K 646 459
                                    

Na widok widma poprzedniej, traumatycznej chwili, kiedy pod jednym z identycznych materiałów odkryłaś Jasona, momentalnie zrobiło ci się słabo. Zastygłaś bez ruchu, wpatrując się w wozy. Tym razem ciał było mnóstwo. O wiele więcej, niż poprzednio. Miałaś wrażenie że jedynym, co pozostało po misji ratunkowej były trupy.

Na dodatek w fatalnym stanie. Chociaż przyznanie tego było nieprzyjemne, mnóstwo szczątek zaczynało się rozkładać. Kompletnie nie rozumiałaś jak można było doprowadzić do czegoś takiego. W ogóle nie powinni byli ich tu przywozić, więc dlaczego teraz wozy stały tuż przed zamkiem, roznosząc w powietrzu zarazki i nieprzyjemny zapach?

Zagryzłaś zęby i potrząsnęłaś głową, próbując zrzucić z siebie dawny strach. Musiałaś skupić się na czymś ważniejszym. Żołnierze protestowali przeciwko czemuś, co najwyraźniej zorganizowali ci sami ludzie, którzy byli odpowiedzialni za niezapowiedzianą wyprawę. Rozejrzałaś się po placu, wzrokiem szukając Levi'a. Musieli wyjść tutaj wszyscy mieszkańcy zamku, bo w tłumie ciężko było dostrzec nawet mówiącego, który stał na podwyższeniu. Tym bardziej niemożliwe wydawało się znalezienie chłopaka, który najwyraźniej już pognał gdzieś do przodu, zostawiając cię tu samą.

Podeszłaś bliżej i stanęłaś między zebranymi, słuchając młodego chłopaka na podeście. Mógł mieć co najwyżej dwadzieścia lat, więc tak jak ty był stosunkowo nowy w korpusie. Starsi przełożeni musieli zrzucić na niego czarną robotę, i teraz dzieciak zakłopotanym głosem wygłaszał czytaną z kartki mowę.

- Zgodnie z rozkazami niezależnymi od dowództwa Korpusu Zwiadowczego, nasz generał ogłasza, że ciała poległych w bitwie zostaną pochowane na zbiorowym cmentarzu w pobliżu wioski Richtensberg, sąsiadującej z dystryktem Nedlay od strony muru Maria.- Mówił drżącym głosem, ściskając kartkę w dłoniach. Wydawał się przestraszony, publiczność miała na niego ogromny wpływ.- Jednocześnie zabrania się pochówku na własną rękę. Z momentem podpisania umowy przez wszystkich uczestników wyprawy, w przypadku śmierci poza murami ich ciała stają się własnością organizacji finansującej wyprawę.

Jego wypowiedzi towarzyszyły słowa sprzeciwu i siarczyste przekleństwa, kierowane w stronę biednego kadeta. Wśród szmeru publiczności ciężko było nawet usłyszeć, co mówi.

Zamarłaś, uderzona absurdalnością jego słów. Byłaś oburzona, nie spodziewałaś się czegoś takiego. Myślałaś, że wyprawa która okazała się wielkim niewypałem skończy się na przykrej, kontrowersyjnej śmierci wielu ludzi, ale jej organizatorzy okazali się dalej brnąć w robienie sobie złej sławy.

- Nedlay?! Żartujecie sobie?!- Krzyknął mężczyzna obok ciebie.

- Nie macie prawa!- Zawtórował mu ktoś z tłumu, a jego głos zginął w natłoku innych oburzonych protestów.

- Potwory!- Jakaś kobieta usiłowała przedrzeć się przez ludzi na przód, prawie szlochając. Ktoś z mężczyzn ją powstrzymał, łapiąc za ramiona.

- Uroczysty pogrzeb odbędzie się za równy tydzień na wspomnianym cmentarzu.- Kontynuował.- Jednak ten termin może ulec zmianie, ze względu na warunki pogodowe i niespodziewane okoliczności. W przypadku obfitych opadów śniegu wozy transportowe nie mogą poruszać się po drogach.

Aż bałaś się sobie wyobrazić, jak ciała będą wyglądać za ten tydzień. Pomysł był głupi w każdym możliwym aspekcie. Przecież nie istniało prawo, które pozwalało na przywłaszczanie sobie ludzi, nawet po śmierci. I po co w ogóle były im ciała, skoro z tego co widziałaś na wyładowanych po brzegi wozach, wyprawa okazała się klęską na całej linii?

Nie rozumiałaś, dlaczego to wszystko się dzieje. Sami organizatorzy potwornego przedsięwzięcia pozostawali tajemniczy, jak bezimienni właściciele ogromnych firm, dysponujący na tyle dużymi sumami pieniędzy, żeby bez problemu ufundować coś takiego. Sprowadzili huragan, zabierając wam znaczną większość ludzi, a teraz bezczelnie odmawiali godnego pochówku ofiarom, które w to wciągnęli.

[ Levi x Reader ] Tylko Pod GwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz