12. Na razie to kolega

438 54 20
                                    

---Luhan ---

Kiedy wyszedłem z ciała Sehuna, upadałem wycięczony na kolana. Nie spodziewałem się, że używanie magii tak mnie zmęczy. Dodatkowo musiał mówić te słodkie słówka o Baekhyunie. Jeszcze nigdy nie mówiłem tyle miłych rzeczy na temat drugiej osoby, aż mi się niedobrze robiło. Otarłem pot z czoła i spojrzałem na Sehuna, który wyglądał na zdezorientowanego. No tak w końcu bez ostrzeżenia go opuściłem, będzie się teraz długo zastanawiał czemu słyszał głos w swojej głowie. Przed chwilą Baekhyun zniknął w swoim pokoju, mogę się założyć, że kłóci się z Chanyeolem. Jak go zobaczyłem na początku, chciałem już zrezygnować z tego wszystkiego i po prostu, przytulić go mocno i przeprosić za swoje zachowanie. Ale wtedy zobaczyłem jak Chan  z nienawiścią patrzy na Sehuna i wstąpiły we mnie nowe siły. Ten plan mógł zadziałać, a wręcz musiał. Oh świetnie sobie poradził, szybko owinął sobie wokół palca Baekhyuna. Wystarczy parę dni, a ten głupek się w nim zadurzy. Wtedy Chanyeol będzie miał złamane serce. Z trudem wstałem z podłogi i powoli poszedłem w stronę pokoju Baekhyuna. Ryzyko, że Chanyeol może w każdej chwili wyjść z niego i mnie zobaczyć, było bardzo duże, ale ja muszę sprawdzić co oni teraz robią. Po cichu przystanąłem przed drzwiami i użyłem czaru na lepszy słuch. Przyłożyłem ucho do drewna.

- Co ty robisz?  - Usłyszałem głos Baekhyuna.

- Puść mnie. Przeszkadzasz.- zakryłem usta dłońmi, by się nie zaśmiać.Ooo, no proszę. Chanyeol jak ty się odzywasz do swojego pupilka?

- Gdzie idziesz?

- Do domu?

- Przecież sam tego chciałeś, a z resztą pewnie kwiatki mi zdychają. Trzeba by je podlać. Miłej randki życzę.

- To nie randka-

W ostatniej chwili przytuliłem się do ściany, gdy Chan wyszedł z pokoju. Na szczęście był tak zły, że nie wyczuł mojej obecności. Usłyszałem jak stłukł się kubek Sehuna. Gdy zniknął, zacząłem się śmiać. Nie mogę uwierzyć, że tak szybko Chan zostawi Baekhyuna. Ale jak on poszedł to czy to nie zepsuje planu? Przecież on musi widzieć tą wkrótce rozkwitajacą miłość.
Ugh blee. O czym ja gadam? No trudno coś się wymyśli. Jakimś cudem sprowadzę tutaj Chanyeola z powrotem, niech patrzy i płacze. Ha ha, na razie wszytko idzie po mojej myśli. Poczłapałem do kuchni i usiadłem na blacie. Przyglądałem się jak Sehun mocno marszcząc brwi, zamiata pozostałości po kubku, zdecydowanie za małe jak na zwykłe zbicie. Pstryknąłem palcami i Hun po chwili znowu stał, opierając się o szafki i trzymał z powrotem cały kubek. No widzisz kochanie, nie trzeba się martwić. Nic ci się nie stanie dopóki tu jestem.

---Baekhyun ---

Waliłem pięściami w poduszkę. Jak on mógł?! Tak mnie zostawić, teraz?! Co za dupek! Myślałem, że będzie mnie wspierał, będzie się cieszył moim szczęściem. Nie tak robią prawdziwi przyjaciele? Przestałem bić niczemu winną poduszkę. No właśnie przyjaciel. Zapomniałem wczoraj zadzwonić do Kyungsoo. Wybrałem jego numer.

-Baekhyun? - Gdy usłyszałem jego jak zwykle obojętny głos, ale taki znajomy, łza zakręciła mi się w oku.

- Soo, mój przyjacielu... - Powiedziałem płaczliwym głosem.

- Baek, coś się stało? - Wydawał się szczerze zmartwiony.

- Tak! On mnie zdradził, zranił moje uczucia on...on..- Pociągnąłem nosem.

- Czekaj! Sehun ci coś zrobił?!

- Nie on tylko Ch...- zakryłem usta ręką. Przecież nie mogę mu powiedzieć o Chanyeolu. Jak bym mu to wyjaśnił, że zostałem porzucony przez własnego anioła stróża.

Fake angels #Chanbaek ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz