13. To skrót

412 58 11
                                    

---Baekhyun ---

Podbiegłem do Sehuna pokazując mu bilety.
- Ale mamy szczęście. Dzisiaj jest jakaś rocznica nie pamiętam jaka, ale bilety były 30% tańsze.

- Super. - Chwyciłem jego rękę i po przejściu bramki, rozglądałem się z zachwytem. Było ciemno i wszystko było oświetlone kolorowymi światłami. W dzień nie wygląda to tak pięknie. Mój wzrok padł na kolejkę górską. Jako dziecko zawsze chciałem się nią przejechać, ale byłem za niski i rodzice bali się mnie puścić. Ale teraz jestem dorosły i mogę robić co mi się chce. Ścisnąłem mocniej dłoń Sehuna i pokazałem palcem w kierunku kolejki.

- Idziemy najpierw na to. - Powiedziałem zdecydowanym głosem. Młodszy zmrużył oczy i skierował wzrok na wagon pełen krzyczących ludzi, który z dużą prędkością zjeżdżał w dół.

- Jesteś pewien? - Pokiwałem szybko głową i poszliśmy ustawić się w kolejkę. Wybrałem siedzenia na samym przodzie, na początku byłem podekscytowany, ale gdy opuściły się zabezpieczenia, wpadłem w panikę.

- Ja jednak nie chcę. Wysiadam. - Chwyciłem się brzegu wagonika, który powoli ruszył.

- Baek nie bój się, jestem przy tobie- poczułem ciepłą dłoń Sehuna na kolanie. - A z resztą sam tego chciałeś. - Dodał już złośliwie. Przełknąłem ślinę, a wagon zaczął wjeżdżać pod górę. Wysoko w górę. Na dodatek musiałem spojrzeć w dół. No pięknie Baekhyun. Przeżegnałem się i chwyciłem mocno ramię chłopaka. Po chwili zimny wiatr walnął mnie w twarz, a ja wydarłem się na całe gardło. Zacisnąłem powieki i po kilku minutach zakrętów, spadania w dół i krzyków, było po wszystkim.

- Możesz mnie już puścić Baek. - Sehun powstrzymywał śmiech. Spojrzałem na niego wytrzeszczonymi oczami.

- Nigdy więcej na tą maszynę z piekieł nie wsiądę. - Mój głos był zachrypnięty od darcia się.

- No chodź już biedaku. - Zaśmiał się Hun. Na drżących nogach podążyłem za nim, po chwili zrobiło mi się niedobrze.

- Sehun poczekasz ma mnie przy tamtej ławce, muszę do toalety.

- Spoko. - Po tym jak krążyłem wokół w końcu znalazłem toalety. Na szczęście nudności mi minęły, więc przemyłem tam tylko twarz zimną wodą. Gdy znowu znalazłem się na zewnątrz. Wzrokiem szukałem ławki przy, której miał czekać Sehun, ale było ciemno i był dość spory tłum więc nie mogłem go znaleźć. Nagle mój wzrok padł na wysoką postać z czerwonymi włosami. Stała tyłem do mnie i dobre parę metrów ode mnie.
Nie, to nie może być on. A może jednak?
Zacząłem szybko zmierzać w jego kierunku. Wiedziałem, że mnie nie zostawi samego. Chanyeol już pewnie zapomniał o co się obraził, albo przyszedł mnie przeprosić. Uśmiechnąłem się szeroko. Kiedy brakowało parę kroków do tego bym znalazł się przy nim, Chan odwrócił się. Zrzedła mi mina, bo to wcale nie był Chanyeol, a włosy miał białe, tylko światła od karuzeli obok sprawiły, że wyglądały ma czerwone. Zacząłem się wycofywać, całe szczęście nie zdążyłem wykrzyknąć imienia mojego anioła. O matko to byłoby zawstydzające. Gdy tak cofałem się do tyłu, wpadłem na kogoś i od tyłu pochwyciły mnie silne ramiona. Przestraszony odwróciłem głowę napotykając znajome oczy.

- Nie strasz mnie Sehun.

- Po co tu szedłeś? Chciałeś uciec ode mnie? - Wydawał się poważny.Wyrwałem się z uścisku.

- Głupek - lekko uderzyłem go pięścią w ramię. - Czemu miałbym uciekać? Zgubiłem się tylko. - Posłałem mu piękny uśmiech. Mimo, że się uśmiechałem w głębi ducha trochę zaniepokoił mnie stanowczy głos Sehuna, jakby naprawdę myślał, że ucieknę od niego. Żeby przerwać ten trochę niezręczny moment, pokazałem palcem na pana robiącego watę cukrową.

Fake angels #Chanbaek ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz