-Nara! -zamknąłem za sobą drzwi od mieszkania Soo. Zbiegłem schodami na dół i popchnąłem ciężkie brązowe drzwi. Wychodząc na dwór, sprawdziłem godzinę w telefonie , 01.47, trochę się zasiedziałem u Kyungsoo, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Do poprosił mnie bym pomógł mu przy pakowaniu. Od jutra miał mieszkać z Jonginem, swoim chłopakiem. Jak ja mu zazdroszczę, ja nadal mieszkam z rodzicami, a na dodatek nigdy nie byłem
w prawdziwym związku.
Wyciągnąłem słuchawki z plecaka
i włączyłem ulubioną playliste. Raźnym krokiem ruszyłem chodnikiem oświetlonym lampami ulicznymi w stronę swojego domu. Rozejrzałem się wokół, nie dostrzegłem żadnej żywej duszy, nawet w żadnym mieszkaniu nie paliły się już światła . Przeszły mnie ciarki, trzeba było zadzwonić po taksówkę, ale teraz już na to za późno. Zacząłem cicho śpiewać, żeby nie myśleć o potencjalnych zagrożeniach czychajacych w mroku, takich jak pijacy, gwałciciele, handlarze ludzkimi organami. Organami?! Po chwili spacer, zamienił się w bieg . Tak dokładnie , dorosły mężczyzna biegł do domu trzęsąc portkami ze strachu- ale ze mnie ciota. Nagle ulicę rozświetliły reflektory samochodu nadjeżdżającego z tyłu. Jakaś niewidzialna siła nakazała mi się odwrócić. Odwróciłem się,
z przerażeniem zobaczyłem jak auto skręca i z dużą prędkością jedzie prosto na mnie. Strach sparaliżował całe moje ciało, chciałem uciec, uskoczyć przed samochodem, ale nogi jakby przyrosły mi do betonu. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłem to oślepiające światła reflektorów, potem zapadła całkowita ciemność.
❇ ❇ ❇Otworzyłem powoli oczy, parę razy zamrugałem i rozejrzałem się po małym pokoju, w którym się znajdowałem. Otaczała mnie sama biel, białe były ściany, zasłony, drzwi, również kołdra, którą byłem przykryty i piżama, która magicznym sposobem znalazła się na mnie.
Czy to jest sen? Umarłem? Odwróciłem głowę w lewo spoglądając na widok za oknem,
a jedyne co widziałem to bloki
i wieżowce. Nie wiedziałem gdzie jestem. Chciałem się podnieść, gdy poczułem ostry ból w prawej ręce. Wyciągnąłem ją spod kołdry
i zdumiony zobaczyłem gips. Co mi się stało? Gapiąc się na sufit próbowałem ogarnąć myśli. Czy ja jestem w szpitalu? Po pikającej aparaturze za moją głową
i kroplówce stojącej obok mogę powiedzieć , że tak. Wprawdzie nigdy nie widziałem takich ładnych pomieszczeń w żadnym szpitalu.
Może to jakieś miejsce dla VIP-ów? Tylko co ja tu robię, zwykły dwudziestoczteroletni obywatel Seulu?
Kurwa , same pytania. Nie mogłem nic sobie przypomnieć, czułem się jak po dobrej imprezie po, której urywa się film.
Mój mózg nie chciał pracować tak jak powinien, pewnie nafaszerowali mnie jakimiś lekami.
Usiadłem szybko z myślą , że powinny gdzieś tu być moje rzeczy. Otworzyłem szafkę stojącą przy łóżku i odetchnąłem z ulgą widząc
w środku mój plecak. Położyłem go na kołdrze i wygrzebałem z niego telefon. Wkurzony zobaczyłem, że jest kompletnie zniszczony, jakby przejechała go ciężarówka. Po chwili mój wzrok padł na telefon stacjonarny na szafce. Chwyciłem za słuchawkę i mój palec zawisł nad przyciskami. Wpatrywałem się w nie tępo, jedynym numerem telefonu jaki znałem na pamięć, był mój własny. Zrezygnowany odłożyłem słuchawkę, zwalając plecak na podłogę. Opadłem z powrotem na poduszkę.Usłyszałem kroki na zewnątrz, cały się spiąłem, a po chwili ktoś powoli otworzył drzwi znajdujące się naprzeciwko łóżka. Szybko usiadłem wyprostowany, gdy wychyliła się zza nich wysoka postać ubrana cała na czarno z burzą czerwonych włosów. Przestraszony nie na żarty, już chciałem zawołać o pomoc, ale wtedy na twarzy intruza wypłynął piękny, szeroki uśmiech i tak jakoś odechciało mi się krzyczeć. Nasze oczy się spotkały i poczułem miłe ciepło rozchodzące się w moim wnętrzu. Dziwne, a zarazem przyjemne uczucie.
- Baekhyun! - krzyknął mężczyzna.
W jednej chwili podbiegł do mnie
i chwycił moją zdrową dłoń. Otworzyłem szerzej oczy nic nie rozumiejąc.
Czego on ode mnie chce...i czy my się znamy?!- Nawet nie wiesz, jak się martwiłem o ciebie. Dobrze się czujesz? Potrzebujesz czegoś? -
Zadrżałem na dźwięk jego niskiego głosu. W odpowiedzi pokręciłem tylko głową i spojrzałem na nasze ręce, które moim zdaniem pasowały do siebie idealnie. Jezu, Baek ogarnij się! Wyrwałem rękę z uścisku
i spojrzałem wielkoludowi w oczy.- Ze mną wszystko ok, ale nie wiem czy z tobą jest dobrze - wskazałem na niego palcem - kim ty jesteś?
- Nazywam się Park Chanyeol.-uniosłem jedną brew. Imię i nazwisko nic mi nie mówiły.
- I...- ponagliłem go. Chanyeol wyglądał, jakby się nad czymś mocno zastanawiał, ale w końcu raczył mi odpowiedzieć.
- To ja znalazłem cię nieprzytomnego na ulicy i przywiozłem tutaj, do prywatnego szpitala w Seulu.
- Na ulicy? Czemu? - wytrzeszczyłem oczy. Park zmarszczył brwi.
- Nie pamiętasz? Jak wracałeś do domu w nocy to potrącił cię samochód. Niestety sprawca uciekł, ale policja sądzi, że niedługo się znajdzie.
Wow. Tego się nie spodziewałem. Mogłem umrzeć. Jak wrócę do domu muszę powiedzieć mamie i tacie, że ich kocham. Tak na wypadek.
Á propos rodziców- Czy moi rodzice o tym wiedzą?
- Tak, przyjadą tu niedługo.
Pokiwałem głową w zamyśleniu, sam się sobie dziwiłem, bo uwierzyłem w każde jego słowo.
Dopiero teraz dokładnie mu się przyjrzałem. Czerwone włosy miał ułożone w delikatne fale, uszy mu odstawały ( uznałem to za urocze, przez to przypominał mi elfa), czarne, wesołe oczy zdawały się błyszczeć,
a malinowe usta zachęcały do pocałunku. O matko, o czym ja myślę?! Jednak co tu ukrywać, spodobał mi się ten mój bohater. Hmm, mój bohater... uśmiechnąłem się zadowolony. Cała ta sytuacja przypominała mi romantyczną dramę.- To w takim razie, dziękuję. Doceniam to, że zostałeś tutaj tak długo. Nie wiem jak ci się odwdzięczyć -
Chanyeol wyszczerzył zęby
w szerokim uśmiechu.- Nie mogłem cię przecież zostawić samego . W końcu jestem od tego żeby cię chronić. -
Park Chanyeol wyjdź za mnie! Nigdy nie wierzyłem, że istnieje takie coś jak miłość od pierwszego spotkania. Widać grubo się myliłem.
Jednak coś mi tu nie gra.
- Jesteś po to by mnie chronić?- Park zrobił przestraszoną minę i po chwili zbliżył się niebezpiecznie blisko, dzieliły nas centymetry. Chyba nie zamierza mnie pocałować?! Zamiast tego dmuchnął mi prosto w twarz.
Co on wyprawia? Zdziwiony spojrzałem w jego złote oczy. Czy one przypadkiem nie były czarne?
Poczułem jak moje powieki robią się ciężkie. O nie! Nie mogę teraz zasnąć, muszę bliżej poznać Chanyeola, mojego przyszłego chłopaka.Głowa opadła mi na poduszkę
i mimowolnie zamknąłem oczy. Uświadomiłem sobie jeszcze jedną rzecz.- Skąd... znasz... moje imię? -zdążyłem jeszcze wymamrotać.
- Śpij dobrze Baekhyun. - powiedział tamten i złożył lekki pocałunek na moim czole. Poczułem jak chłopak wkłada do mojej dłoni coś chłodnego . Gdy wyszedł, z uśmiechem na ustach oddałem się w objęcia Morfeusza.
CZYTASZ
Fake angels #Chanbaek ✔
Fiksi PenggemarBaekhyun prowadził normalne życie. Dopóki jednego dnia nie dowiedział się, że posiada anioła stróża. Przystojnego anioła, który w dodatku kocha się w Baekhyunie. Tylko czy to dozwolone by anioł i człowiek mieli jakiś kontakt, a co dopiero zakochali...