Chapter 1

3.7K 109 5
                                    

Przez głośną muzykę każda komórka mojego ciała drgała. Pewnie jutro będą cholernie boleć mnie nogi, ale nie przejmowałam się tym. Tańczyłam, a raczej skakałam jak szalona pod wpływem alkoholu. Wszystkie moje problemy wydawały mi się wtedy takie bezsensownie proste. Poczułam ręce na mojej tali. Obróciłam się i zarzuciłam ramiona na szyję, jak się okazało, Austina. Nasze ciała praktycznie się stykały. Muzyka z każdą piosenką stawała się co raz głośniejsza. Zakręciło mi się w głowie.

- Zaraz wracam! - Krzyknęłam do blondyna, stojącego naprzeciwko mnie. Chłopak kiwnął głową i ruszył w stronę tłumu po drugiej stronie pokoju. Zaczęłam przeciskać się między spoconymi i napitymi nastolatkami w stronę kuchni. Znalazłam czerwony, plastikowy kubek i nalałam do niego wody. Po opróżnieniu, zgniotłam naczynie i spowrotem ruszyłam do salonu, gotowa na kolejne tańce. Poczułam czyjąś dłoń, zaciskającą się na moim nadgarstku. Zostałam brutalnie odwrócona w stronę chłopaka. Wpadłam na jego tors i podniosłam wzrok. Widząc na kogo "wleciałam" lekko się skrzywiłam. Nie widziałam jego oczu przez ciemne okulary, ale dobrze wiedziałam, że był w nich ten cholerny, cwaniacki i pewny siebie błysk. Blondyn przycisnął usta do mojego ucha.

- Jeden taniec, Berth. - Poczułam ciarki w dole kręgosłupa na dźwięk jego głosu. Cały alkohol w mojej krwi magicznie wyparował.

- Pierdol się Horan. - Syknęłam, wyrywając rękę z jego uścisku. Ruszyłam w przeciwną stronę z nadzieją, że spotkam Austina lub Kath. Na moje nieszczęście nigdzie ich nie było. Zrezygnowana, złapałam kolejny kubek alkoholu i wypiłam go duszkiem. Poczułam przyjemne zawroty głowy. Uwielbiam ten stan.

- Nadia? - Zobaczyłam Kath, przeciskającą się między tłumem ludzi. Brunetka uśmiechnęła się szeroko i szybko mnie przytuliła. Jest pijana, jak ja. Jak miło.

- Co tam? - Spytałam, obejmując ją ramieniem. Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni skórzanej kurtki swój telefon.

- O fuck. Już po pierwszej, obiecałam, że wrócę wcześniej. Szukamy Austina i się zwijamy. - Kiwnęłam głową. Szukanie go nie zajeło nam zbyt dużo czasu. Jak na każdej imprezie, siedział otoczony wianuszkiem pijanych i chętnych na jednorazową przygodę lasek.

- Austin! - Krzyknęłam, ciągnąc go za ramię w stronę drzwi.

- Ej! - Chłopak oparł się o ścianę, próbując stanąć prosto. - Prawie przeleciałbym tę blondynkę! - Fuknął, wydymając wargi. Zaśmiałam się cicho.

- Poruchasz sobie kiedy indziej, wracamy do domu. - Powiedziała Kath, zakładając ramiona. Blondyn przewrócił oczami.

- Dobra! Nie gryź. - Rzucił, obejmując nas. - Wracamy do domku, dziewczynki!

***

Obudziłam się przed budzikiem. Nie miałam kaca, co nie powiem, było bardzo miłym zaskoczeniem. Umyłam się i ubrałam. Zeszłam schodami w dół do kuchni. Mama siedziała z młodym przy stole, jedząc śniadanie. Miała minę, jakby co najmniej zjadła kilogram kwaśnych gum. Justin jadł płatki i grał na telefonie w jakąs wyścigówkę. Złapałam kanpkę i szklankę soku pomarańczowego.

- O której wczoraj wróciłaś? - Zapytała matka, patrząc prosto przed siebie. Oho, zaczyna się. Stanęłam na chwilę, myśląc co odpowiedzieć. Nie powiem jej raczej, że wróciłam po drugiej w nocy, bo dałaby mi szlaban do czterdziestki.

- Nie wiem. - Odpowiedziałam krótko, wypijając sok.

- A o której wracasz dzisiaj? - Super. Czy to przesłuchanie? Zacisnęłam pięści.

- Nie mam pojęcia. - Złapałam moją torbę, leżącą na fotelu. - Do zobaczenia. - Rzuciłam, trzaskając drzwiami.

***

- Darła się, że jej nie szanuję, czy coś takiego. - Kath stała oparta o szafki, czekając na mnie. Jej matka wydarła się na nią, że tak późno wróciła. Też coś, jakby sama nie była lepsza, w naszym wieku. - A jeśli już mówimy o nie szanowaniu ludzi, widziałaś Horana? - Popatrzyłam na nią  zdziwiona. Czego ona może chcieć od tego kutasa? Wzruszyłam ramionami.

- Nie. Ostatni raz wczoraj. - Odpowiedziałam beznamiętnie, zamykając szafkę.

- Nie rozumiem, czemu tak bardzo się nie lubicie. - Kath poprawiła swoje włosy i patrzyła na mnie swoimi brązowymi oczami.

- Mówiłam Ci już, to wrodzona niechęć. - Przeszłyśmy obok wytapetowanych lasek, które zmierzyły nas wzrokiem. Nie byłyśmy nikim w tej szkole. W zasadzie mogłabym nawet powiedzieć, że byłyśmy w miarę popularne i lubiane.

- Co masz pierwsze? - Spytała, posyłając tapeciarom spojrzenie jeszcze-raz-na-mnie-spojrzysz-a-zabiję-całą-twoją-rodzinę. Zaśmiałam się cicho.

- Biologię. Masakra, jeśli już dzisiaj zapowie nam jakiś sprawdzian, obiecuję, zabiję ją gołymi rękami. - Powiedziałam, kiedy zadzwonił dzwonek. Przewróciłam oczami. Ugh. Nienawidzę tego dźwięku.

- Ja mam chemię. - Na twarzy dziewczyny widniał dosadny grymas, stanęła przed drzwiami od sali biologicznej. - Widzimy się na angielskim. - Dodała i ruszyła w swoją stronę. Weszłam do znienawidzonej przeze mnie klasy. Reszta uczniów pozajmowała już swoje miejsca. Znalazłam jedno wolne i szybko je zajęłam. Było blisko okna, przynajmniej będę miała na co patrzeć. Usłyszałam dźwięk odsuwanego krzesła obok mnie. Spojrzałam na mojego towarzysza i szybko odwróciłam wzrok. Serio?

- Daj spokój Berth, chcę tylko pogadać. - Spojrzałam, zwężonymi oczami na niebieskookiego.

- Sorry, ale nie mamy o czym Horan. - Odpowiedziałam beznamiętnie.

- Wydaję mi się, że jednak mamy. Chodzi o Kath. - Powiedział poważnie, patrząc mi prosto w oczy

- Nie mów, że mam pomóc Ci w przeleceniu jej. - Chłopak przewrócił oczami. Dopiero teraz zauważyłam jego podbite oko.

- Wszystko kojarzy Ci się z jednym, chociaż z chęcią bym ją..

- Nie kończ. Naprawdę nie obchodzi mnie kogo chcesz piepszyć. - Syknęłam, odwracając wzrok.

- Czyżbyś była zazdrosna? Spokojnie, Ciebie też bym piepsznął. - Poczułam, że śniadanie cofa mi się do gardła. Dziwne uczucie rozlało się w moim brzuchu. Eugh.

- Nieważne. Kath chciała..

- Dzień dobry wszystkim! - Piskliwy głos Georgi rozniósł się po klasie, jak zwykle nie w porę. - Wiem, że w tym roku doszło do nas wielu uczniów, więc proszę zostańcie na swoich miejscach. Tak jak siedzicie, będziecie razem robić projekt, który będzie stanowił 75% oceny końcoworocznej. Jasne? - Rozszerzyłam oczy. Co?! On ma tu zostać do końca roku? I być ze mną w projekcie? Niall uśmiechnął się, ukazując rząd białych, prostych zębów.

- Cześć partnerko. - Rzucił pewny siebie, ruszając brwiami. To będzie najgorszy rok w całym moim życiu.

You're mine. / I'm Yours.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz