Rysowałam na marginesie zeszytu jakieś bezsensowne bazgroły. Strasznie mi się nudziło, tym bardziej, że Niall nie przyszedł do szkoły, oczywiście z nieznanych mi powodów. Zerknęłam w stronę okna, widząc jak natura na zewnątrz umiera. Myśl, że odrodzi się wiosną była pokrzepiająca, ale to już nie będzie to samo. Wszystko się tak szybko zmienia, że nawet tego nie zauważasz. Nie widzisz tych małych szczegółów, tworzących wszystko wokół Ciebie. Westchnęłam, kiedy Georgia, jak zwykle z wymalowanym uśmiechem na twarzy podeszła do mojej ławki.
- Jak idzie projekt Tobie i Niallowi, Nadio? - Spytała, opierając się o ławkę. - Wiem, że to raczej ciężki partner i pewnie większość pracy odwalasz sama. - Miała rację. Niall nie robił kompletnie nic. Widzieliśmy się kilka razy, aby zacząć zajmować się pracą, ale albo mu coś wypadało, albo zbyt cieszyliśmy się sobą nawzajem. Jest strasznie rozpraszający. Kiwnęłam głową.
- Nie jest tak źle, to znaczy on się na prawdę stara. - Zapewniłam nauczycielkę, uśmiechając się najprzyjaźniej jak potrafiłam. Rzuciła tylko "Powodzenia" i ruszyła do innych uczniów. Ponownie odwróciłam się do okna i oparłam głowę o szybę. To będzie długi dzień.
***
Szłam wzdłuż korytarza prosto do mojej szafki. Byłam znudzona dzisiejszym dniem i czułam, że fakt, że na zewnątrz pada i jest straszliwa burza, nie poprawiał mi humoru. Walnęłam ręką w drzwiczki i otworzyłam pudełko. Schowałam do środka niepotrzebne książkę, a do mojej czarnej torby wrzuciłam potrzebne zeszyty. Jedynym plusem było to, że był piątek. Zatrzasnęłam drzwiczki i założyłam czarną kurtkę, zarzucając kaptur bluzy na głowę. Nie miałam pojęcia jak wrócę do domu, ale jednego byłam pewna, na bank będę mokra. Wyszłam z budynku i przeszłam przez parking, skąd wyjeżdżali uczniowie. W tamtym momencie zazdrościłam im samochodów i tego, że mogą wrócić do domu bez żadnych przeszkód. Odwróciłam wzrok i skierowałam się chodnikiem prosto do domu. Czułam, jak woda wsiąka w moje ubrania i nie było to zbyt komfortowe. W duchu modliłam się, żeby przejeżdżał akurat ktoś znajomy i podrzucił mnie do domu, ale przecież biednemu zawsze wiatr w oczy, nie?
Po 20 minut moknięcia, weszłam do ciepłego domu. Przywitałam mnie Justin, siedzący na kanapie, grając w Xboxa. Zerknęłam tylko w jego stronę i ruszyłam do mojego pokoju. Przebrałam się w suche ciuchy i opadłam na łóżko, ale nie mogłam cieszyć się zbyt długo tym komfortem przez mój dzwoniący telefon.
- Ta? - Rzuciłam, odbierając go. Przysięgam, że miałam wtedy ochotę walnąć osobę, która do mnie zadzwoniła, a potem zasnąć na wieki wieków i obudzić się w czerwcu, kiedy skończę wreszcie szkołę.
- Cześć Nad. - Głos Eleanor sprawił, że otworzyłam zaspane oczy zdziwiona.
- O, Eleanor, hej. - Uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, że ona i tak tego nie widzi. Jestem głupia.
- Masz jakieś plany na wieczór?
- Nie, właściwie to nie. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Och, serio? Wpadniesz dzisiaj do mnie na imprezę? - Zaproponowała, kiedy ja w głowie robiłam listę "za i przeciw". Dlaczego nie? Lepsze to od gnicia w łóżku cały dzień.
- Jasne, z wielką chęcią.
- Strasznie się cieszę! Niall mówił, że pewnie nie będziesz miała czasu, ale wolałam sama się o tym przekonać. Przesłać Ci adres? - Odburknęłam szybko tak.
- O, czekaj. Harry mówi, że po Ciebie wpadnie.
- Okay, wielkie dzięki. Do zobaczenia na imprezie. - Rzuciłam telefon w dół łóżka. Niall powiedział, że nie będę miała czasu? Skąd mógł to wiedzieć, skoro nie rozmawialiśmy od 3 dni? Postanowiłam to zignorować. Zapytam go o to, kiedy się spotkamy.
Czas do imprezy minął zdecydowanie za szybko i za nim się zorientowałam siedziałam w samochodzie Harry'ego, śmiejąc się z jego żartów. Na prawdę czułam, że polubiłam tego chłopaka i to bardzo.
- Nie śmiej się ze mnie! To poważna sprawa. - Rzucił, uśmiechając się. Jego dołeczki w policzkach była przesłodkie i mogłam w stu procentach powiedzieć, że cały Harry był słodki. Mega słodki.
- Nie śmieję! - Krzyknęłam, zakładając ręce. - Ale to Ty powiedziałeś, że spacery po plaży są strasznie romantyczne. Ty romantyku! - Chłopak przeczesał palcami włosy i zaśmiał się w ten swój oryginalny, cudny sposób.
- A co, może nie? czasami trzeba być romantycznym. Dziewczyny to kochają. - Wzruszył ramionami, a ja pokręciłam głową.
- Tak, tak. Masz rację. Twoja dziewczyna będzie szczęściarą. - Powiedziałam, klepiąc go po udzie. Chłopak zerknął na mnie i lekko uniósł kąciki ust, sztucznie się uśmiechając.
- Mam nadzieję, że już nie długo będę mógł z nią chodzić na takie spacery. - Spojrzałam na niego z otwartymi ustami w kształcie literki "o".
- Czyli jest jakaś dziewczyna? - Spytałam. - Prooszę powiedz mi, kim jest. Obiecuję, że nikomu nie powiem! - Pokręcił głową.
- Dowiesz się kim jest, już niedługo. Obiecuję.
***
Impreza trwała już w najlepsze, kiedy przyjechaliśmy z Harrym na miejsce. Prawie cały dom wypełniony był nastolatkami, pijącymi piwo z czerwonych, plastikowych kubków. Na kanapie znaleźliśmy Eleanor i Louisa. Oczywiście już pijanych. W końcu poznałam Danielle, dziewczynę Liama, która okazała się strasznie miłą i piękną dziewczyną o brązowych lokach i ciemnych oczach. Ech, dlaczego one wszystkie są takie ładne?! Muzyka grała na tyle głośno, że musiałam krzyczeć, żeby z kims rozmawiać.
- Widziałeś gdzieś może Nialla, albo Harry'ego? - Spytałam Liama, zauważając, że nigdzie obok mnie nie ma żadnego z nich. Chłopak kiwnął głową.
- Chyba widziałem ich na górze. - Uśmiechnęłam się i ruszyłam we wskazane przez bruneta miejsce. Muzyka tu była zdecydowanie cichsza i podobało mi się to, nie musiałam się drzeć i zdzierać gardła, które i tak będzie chore, po dzisiejszym powrocie w deszczu do domy. Jedne drzwi były uchylone, więc złapałam za klamkę z zamiarem wejścia do środka, kiedy usłyszałam znajome głosy.
- Musisz jej w końcu powiedzieć. - Harry krzyknął.
- Wiem, ale jeszcze nie teraz. - Niall odkrzyknął. Wyobraziłam sobie, jak rzuca gromami ze swoich pięknych niebieskich oczu w stronę Loczka.
- Jak to nie teraz?! Nie wydaje Ci się, że już dość się nią nabawiłeś?
- Nie bawiłem się nią! Zależy mi, rozumiesz? Nie wygrałem tego jebanego zakładu, tylko dla tego, że nie chcę jej ranić! - Jakiego zakładu? O co tu chodzi?
- Nie widzisz, że narażasz ją na niebezpieczeństwo? Kłamałem przez Ciebie. Albo zostawiasz te jebane cholerstwo, albo ją. To Twój wybór. - Harry warknął i otworzył drzwi na oścież, zauważając mnie.
- Nadia, co Ty tu robisz? - Spytał z szeroko otwartymi oczami. Wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Niall, zakład, prochy. To o to cały czas chodziło. Czułam jak po moich policzkach lecą gorące łzy. Niall wyszedł z pokoju i próbował do mnie podejść i prawdopodobnie przytulić, ale odsunęłam się
- Nad..
- Nie dotykaj mnie. - Syknęłam, przecierając wierzchem dłoni moją czerwoną twarz. Potrząsnęłam wolno głową i wybiegłam na dół, zdruzgotana z bolącym sercem. Mój świat właśnie się zawalił.
CZYTASZ
You're mine. / I'm Yours.
FanfictionPatrzyłam na niego załzawionymi oczami. Jak mógł mi to zrobić? Zniszczył wszystko. Był jedynym powodem, dla którego żyłam, a teraz to zepsuł. - Nadia ja.. - Powiedział, patrząc na mnie uważnie swoimi niebieskimi oczami. Poczułam gorące, wielkie łzy...