IM Chapter 5

1.2K 93 12
                                    

Skrzywiłam się, czując jak paląca ciecz przepłynęła przez moje gardło. Eleanor zaśmiała się, widząc moją skwaszoną minę. Potrząsnęłam głową i popiłam alkohol jakimś sokiem, prawdopodobnie Harry'ego, bo on dzisiaj nie pił. W zasadzie nigdy nie pił. Zawsze był kierowcą, a kiedy chłopcy próbowali namówić go, chociaż na jednego drinka stanowczo odpowiadał "nie". Myślałam, że wszyscy na studiach chcą się zabawić, pić co drugi dzień i chociaż jeden raz napić do nieprzytomności. Najwyraźniej się myliłam. Spojrzałam na Loczka, który siedział po drugiej stronie i uważnie patrzył w ekran telefonu. Na krótką chwilę zauważyłam jego uśmiech, ale szybko go ukrył pod maską obojętności. Może już byłam trochę podpita, ale miałam to gdzieś. Danielle przytulała się do ramienia Liama i szeptała mu coś do ucha. Ich ciągła, przesłodzona miłość mnie dobijała. Ja nigdy czegoś takie nie zaznałam i nie zaznam. Może to przez alkohol w mojej krwi, ale wtedy przyznawałam, że zazdrościłam im takiego uczucia. Eleanor całowała się z Louisem w kącie boksu. Oni nie mieli kompletnie wstydu. Całowali się albo dotykali gdzie popadnie. Oczywiście tylko w obecności znajomych, jakby nam to niby w ogóle nie przeszkadzało. Kath i Zayn wyszli kilka minut temu do łazienki. Razem. Chyba wszyscy dobrze wiemy po co. Nialla nie było. Wszyscy chcieli się z nim zobaczyć, ale on "nie miał aktualnie czasu". Cholernie niegrzeczne z jego strony, no ale to Niall. On zawsze miał swój styl bycia i zachowywania się. W ciągu tego tygodnia nie widziałam się z nim ani razu. To dziwne, ale zaczynałam czuć, że znów mnie odpycha. Może za szybko mu wybaczyłam? Prawdopodobnie tak. Jestem idiotką. Chwyciłam czyjegoś drinka, stojącego na stole i szybko go wychyliłam. Ugh. Nie mogę myśleć o tym frajerze. On mnie już nie chce. Ja też muszę przestać chcieć go i wszystko będzie okay, po sprawie, nie? Najlepszym wyjściem, żeby zapomnieć było znalezienie jakiegoś chłopaka. Szybko. Bezsensowny plan, ale hej! Byłam pijana. Ledwo chodziłam, a co tu dopiero mówić o logicznym myśleniu. Podniosłam się z siedzenia, przykuwając uwagę Harry'ego.

- Gdzie idziesz? - Zapytał, patrząc na mnie uważnie. Wzruszyłam ramionami. Jego nadopiekuńczość też zaczynała mnie już irytować.

- Potańczyć. Jesteśmy w klubie Harold. Tu się tańczy i pije, a nie esemesuje. - Wybełkotałam, przepychając się między przytulonymi do siebie Liamem i Dani. Nienawidził, kiedy nazywałam go Haroldem, ale byłam pijana. Miałam do tego prawo, tym bardziej, że zachowywał się jak moja pieprzona matka.
Chwiejnym krokiem ruszyłam na parkiet, z zamiarem znalezienia kogoś, kto pomoże mi zapomnieć o tych cholernym Niallu. Stanęłam na środku parkietu. Dookoła mnie tańczyło, a może raczej ocierało się o siebie, mnóstwo par. Niektórzy chyba nawet właśnie się pieprzyli, ale to ich życie, nie będę ich osądzać, choć ja nigdy bym tego nie zrobiła w miejscu publicznym.
Kolorowe światła świeciły na wszystko wokoło. Mimo to panował półmrok i dopiero z bliska można była zauważyć czyjąś twarz. Tańczące pary wyglądały jak ciemne cienie, oświetlane różnymi kolorami.
Zaczęłam się powoli poruszać i bujać biodrami. Na trzeźwo w życiu bym tak nie tańczyła, ale po pijanemu .. czemu nie? Genialny plan. Dotykałam dłońmi moją sylwetkę i uśmiechałam się do siebie dumnie. To zabawne, że wystarczy poruszać trochę biodrami na parkiecie i od razu przylatuje do Ciebie jakiś napalony facet, próbujący się do Ciebie dobrać. Tak było teraz. Poczułam parę rąk na mojej talii. Szorstkich rąk. Żałowałam, że założyłam crop top. Po moim ciele przeszły dreszcze. Otworzyłam oczy, żeby zobaczyć wysokiego bruneta, patrzącego na mnie z góry. Był przystojny i kogoś mi przypominał. Uśmiechał się, lustrując moją twarz i postać. Zarzuciłam ramiona na jego szyję. Zaczęliśmy się powoli ruszać. Trzymał tylko moją talię, nie schodził w dół, ani w górę. Poczułam się urażona, bo wyglądało na to, że zależy mu tylko na tańcu, nie na niczym więcej. Walnęłam się mentalnie w twarz. Czy ja oszalałam? Nie chcę się z nikim przespać, a tym bardziej nie z nieznajomym. Teraz czułam wdzięczność, że mężczyzna przede mną nie próbuje niczego więcej. Bujaliśmy się powoli w boki już dobre pięć minut. Żadne z nas się nie odzywało i podobała mi się ta komfortowa  nie-wymiana zdań między nami. Chłopak w końcu obniżył swoją głowę, tak że trzymał usta przy moim uchu.

You're mine. / I'm Yours.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz