Część 4

578 35 5
                                    


Już przyśliśmy.

Ktoś krzyknął:

-O! Już są!

Wbiegliśmy na przyjęcie.

Popatrzyłem się dookoła. Wszędzie były poprzyczepiane balony, serpentyny, różne stoły z przekąskami i wielki napis: WITAJ W PONYVILLE LUCKY.

-Wow...to...wszystko...zrobiliście... dla mnie?

- No jasne! Przecież to ciebie tu witamy - Objaśniła Pinkie

- ...Ja...Ja...Wow! Dziękuje.

Już się powoli ściemniało. Wszędzie były kolorowe światełka. Wyglądało to przepięknie.

Pinkie Pie poszła do DJ-Pon i włączyła muzykę. Wszyscy zaczęli tańczyć.

Nie wiem do końca dlaczego, ale byłem teraz bardzo szczęśliwy. Podeszła do mnie organizatorka.

- No na co czekasz?! Baw się! To w końcu twoja impreza!

Poszedłem więc też potańczyć.

Było naprawdę bardzo fajnie. Tańczyliśmy, Graliśmy w różne gry. Np: Prawda, czy wyzwanie, Przypnij kucykowi ogon itp. Bawiliśmy się tak kilka godzin. Później trochę mi zaschło w gardle więc poszedłem się napić.

Podszedłem do jednego ze stolików. Nalałem sobie do kubka lemoniady, Naprawde żałowałem że nie miałem rąk, i się napiłem. Dopiero zauważyłem, że obok mnie stoi Rainbow Dash i z kimś rozmawia. Z kolei ona nie widziała mnie.

- HA! Nie dasz rady tego zrobić!

- No to się zdziwisz patrz na to

I ta druga wystartowała w góre i leciała jak najwyżej.

- HAHA! Nie uda jej się.

Powiedziała to po czym się odwróciła i zobaczyła mnie.

- Cześć.

Znów się zarumieniła i zaczęła się lekko trząść.

- CZ-CZ-CZ-E-Ś-Ć.

Wiedziałem z serialu, że często lubi się przechwalać więc specjalnie powiedziałem:

- Ty jesteś ta słynna Rainbow Dash? Najszybszy pegaz w Equestrii?

Oczekiwałem że powie coś w stylu:

"Tak, tak to ja. Odważna, nieustraszona, szybka, REWELACYJNA! Rainbow Dash! Chcesz autograf?"

Tymczasem odpowiedziała:

- Eee...tak...zdaje się że...chyba tak.

"CHYBA? CO? Nie rozumiem, Rainbow Dash tak by nie powiedziała. Co jest?"

- Miło mi ciebie poznać, ja jestem Lucky Time.

- A...a ja jestem...Rainbow...Dash.

Zacisnęła zęby. Z każdą sekundą jej twarz robiła się coraz bardziej czerwona. Nie wiedziałem o co chodzi więc zapytałem:

- Eee...Wszystko, w porządku?

- T-Tak. Wszystko jest ok. Eee...wybacz... przypomniałam sobie. Muszę zanieść lemoniadę kumpeli. Nara!

Wzięła kubek, nalała do niego lemoniady i szybko uciekła. W tej chwili z nieba zleciała jej kumpela, ta z którą rozmawiała, cała zadyszana.

-Ok. Poddaje się Dash. Wygrałaś.

Powiedziała to i upadła na ziemie. W tej chwili nie wiadomą skąd znalazła się przede mną Pinkie Pie.

- I jak ci się podoba przyjęcie?

- Jest Super! Naprawde!  Ty to umiesz urządzić imprezę.

- Wiem...A wiesz na co teraz przyszła pora? - Zapytała Pinkie

- Na co?

- Na Piñate!

- Super!

- Chodź!

Poszedłem za nią. Powiesiła na jakimś słupku pińate. Dała mi kij i zawiązała oczy chustką. A z każdym moim krokiem było słychać:

-CIEPŁO,CIEPŁO! -Lub- ZIMNO,ZIMNO!

Ale w końcu udało mi się ją uderzyć. Po godzinie wszyscy wrócili już do domów łącznie ze mną.

"Co to był za super dzień! Ale...jestem zmęczony."Gdy już byłem w domu, położyłem się w łóżku i zamknąłem oczy. Nagle se przypomniałem.

"Zaraz! Muszę wrócić do siebie! Pewnie jest panika! Wszyscy mnie pewnie szukają i martwią się! Lepiej wrócę!

Wziąłem swój brylant i otworzyłem portal po czym  do niego wszedłem. Powtórzyło się to samo co wcześniej. Byłem w przestrzeni, leciałem szybciej i szybciej i wypadłem przez portal. Szybko pobiegłem do rodziców i krzyczałem:

- JESTEM! JUŻ JESTEM! NIE MUSICIE SIĘ MARTWIĆ!

Oni ze zdziwieniem się na mnie popatrzyli. Spojrzałem na zegarek. Była 16:10. Przecież nie było mnie parę godzin. A tu minęło dopiero 15 minut?! Dziwne...

Czułem się trochę niezręcznie i poszedłem do pokoju. Byłem zmęczony po tym wszystkim więc się położyłem i resztę dnia przespałem.

MLP: Moja przygoda w Equestrii [Zakończone] ~W Trakcie Korekty~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz