Część 21

277 23 3
                                    


Kiedy tylko poczułem, że się przebudziłem, otwarłem oczy. Popatrzałem się dookoła. Wyprostowałem się po czym ziewnąłem.

Wstałem z łóżka i go pościeliłem. Zacząłem kaszleć a później do tego jeszcze kichnąłem. Spojrzałem na stołek obok gdzie stało to ohydne lekarstwo. Wziąłem łyżeczkę i butelke. Odkręciłem ją i nalałem trochę na nią. Odstawiłem butelke i przybliżyłem do siebie łyżeczkę.

-O boże...nie wierzę, że to robię...

Powiedziałem do siebie i szybko wsadziłem ją do ust. Ale...było coś nie tak. Nie smakowało tak jak wcześniej. Było...słodkie. Ze zdziwieniem popatrzałem na butelkę. To było niby to samo. A jednak...coś innego. Odłożyłem łyżeczkę i odwróciłem wzrok. Ale w jednej chwili zatrzymałem go.

"Z-zaraz. Czy..."

Spojrzałem znów na ten stołek. Wydawało mi się, że czegoś brakuje. Chwilę pomyślałem i po chwili zrozumiałem. Zniknął naszyjnik. Spojrzałem pod stołek, łóżko, wszędzie dookoła. Nie było go.

-Gdzie on jest?! -Wykrzyknąłem.

Zauważyłem na ścianie cień jakiegoś kucyka. Spojrzałem na okno. Stała za nim jakaś czarna postać w kapturze. Chwile na nią popatrzałem, później zniknęła mi z widoku.

Skierowałem się w stronę wyjścia.
Powoli podeszłem pod drzwi z obawą, że za nimi stoi ta postać. Gdy już przed nimi stałem zacząłem je otwierać. Szybko pociągłem je i wybiegłem. Na zewnątrz...ujrzałem coś przerażającego.

Wszystko dookoła było zniszczone i się paliło. Nad Ponyville była wielka chmura czarnego dymu z tego pożaru. Wyglądało tu jak po jakiejś bitwie.

-Co tu się stało? - Zapytałem siebie

Poszłem przed siebie. Popatrzałem na jeden płonący budynek. Miał ogromną dziurę w ścianie i na dachu. Przesunéłem wzrok w lewo. Zobaczyłem leżący kram owocowy. Był jakby "przecięty" na pół.

Szedłem dalej. Patrzałem wszędzie dookoła. Nie mogłem wierzyć oczom. Wokół wszystkich budynków leżały gruzy i kawałki szkła. W końcu doszedłem na plac. Był pusty, w ogóle nigdzie nikogo nie było. Tak jakby nagle wszyscy wyparowali.

-Halo! Halo! Jest tu kto?! - Krzyknąłem na cały głos.

Nic nie słyszałem prócz palącego się wszędzie ognia. Wyszedłem na środek placu.

-Halo!  - Krzyknąłem jeszcze raz

Odwróciłem się. Przed sobą zobaczyłem znów tą czarną postać. Była w ciemnoszarych szatach i w takim samym kapturze przez co nie  można było zobaczyć twarzy.

-Ej, ty! Kim jesteś?! - Zapytałem ją.

Powoli się zbliżałem. Postać zaczęła uciekać.

-Hej! Stój - Krzyknąłem. Ale nie zatrzymała się.

Pobiegłem za nią. Wbiegła do jakiegoś domu. Za nią zamknęły się drzwi. Rozpędziłem się i w nie wbiegłem. Drzwi się otworzyły. Wypadłem przez nie na trawę. Znalazłem się na szczycie jakiejś góry. Spojrzałem za siebie. Drzwi zniknęły. Podszedłem do przodu. Zobaczyłem Ponyville. Całe w ogniu a nad nim dym.

-O boże...

Popatrzałem na zamek Twilight. Był całkiem inny. Cały czarny, bardziej szpiczasty. Na nim było jakieś pole. Wokół niego stawek z szarą wodą

Stanęłem w bez ruchu. Po chwili obok mnie pojawiła się ta postać. Od razu jak ją zauważyłem, rzuciłem się na nią. Ona zaczęła natomiast latać.

MLP: Moja przygoda w Equestrii [Zakończone] ~W Trakcie Korekty~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz