Część 28

194 18 7
                                    

Razem z Trixie wyszliśmy z domu i chodziliśmy po Ponyville.Jednak to nie było już to co wcześniejsze moje spacery po wiosce. Było całkiem inaczej. Zamiast szczęśliwego wesołego i kolorowego świata, widziałem, ponure, nudne, bezbarwne miejsce. To zaczęło się zaledwie wczoraj. A tak wiele zdążyło się już zmienić. Zapanował, srogi i grożny klimat. Wyrażnie to czułem. Niebo zyskiwało mrocznoczerwoną barwę. A z każdą godziną zauważyłem, że robi się coraz ciemniejsze. A kucyki, widać było, że ogarniał strach. Okropny widok. Wyszedłem z Trixie specjalnie po to aby nie myślić o tych wszystkich złych rzeczach. Lecz widząc te wszystkie rzeczy...nie pomogło mi w tym ani trochę. Przestałem w końcu rozglądać się i skupiłem wzrok na ścieżce przede mną. Przerzucałem go raz to na lazurową klacz która ze mną szła i raz to znów na ścieżkę, byle tylko nie patrzeć na to co się dzieje dokoła.

- ...I straciłam już całkiem wiare w siebie. Myślałam, że mi się nie uda i zrobie z siebie pośmiewisko na oczach wszystkich - Opowiadała Trixie – Ale spojrzałam na mamę. Przypomniało mi się co mi powiedziała. " Po prostu uwierz, że ci się uda...a niemożliwe stanie się możliwe". Zebrałam się w sobie, zdjęłam z głowy kapelusz. Machnęłam swoją różdzką i po chwili ze środka który był całkiem pusty, wypadł biały, puszysty, słodki królik. Nie wierzyłam oczom. Udało się. Udało mi się. Wyczarowałam królika z kapelusza. Po chwili usłyszałam oklaski i wiwaty. Byłam taka szczęśliwa jak nigdy dotąd – Zaczęły lecieć jej łzy z oczu – I od tamtej pory postanowiłam zajmować się magią. To...T-to były najwspanialsze dziesiąte urodziny, jakie mogłam sobie wymarzyć wymarzyć. Prze-przepraszam, rozkleiłam się – Wytarała oczy z łez

- Wow...ja...to...to była przewzruszająca historia Trixie. Teraz rozumiem czym jest dla ciebie magia sceniczna. Czymś co...

- Daje mi wiele szczęścia. Sprawia, że jestem sobą – Uśmiechnęła się.

- Właśnie.

Chwilę szliśmy potem w ciszy. Trixie spojrzała na mroczne, krwawe niebo. Uśmiech zniknął z jej twarzy.

- Co o tym wszystkim sądzisz? O tym co się tu teraz dzieje...

- Prawde mówiąc – rozejrzałem się dookoła – ja...zupełnie nie poznaję tego miejsca. Wszystko się tak strasznie zmieniło.

Trixie spuściła głowę, a na jej twarzy pojawił się smutek.

- Ale...na pewno wszystko dobrze się skończy. Jakoś to będzie i....wszystko wróci do normy.

- Myślisz?

Trochę zawahałem się nad odpowiedzią.

- T-tak.

- No...może masz rację.

Znów na chwilę zamilkliśmy.

- Dlaczego to się dzieje? Czemu...dlaczego...

Stanąłem. Spojrzałem na naszyjnik który miałem ciągle na szyi.

- Myślę...że to moja wina. Że to ja to zacząłem.

- Co? Nie...nie wierzę. Niby jak by to mogło się stać przez ciebie?

- Nooo...opowiadałem ci już o mnie? Prawda?

- Chodzi ci o – Spojrzała na mój naszyjnik – o to, że jesteś z innego wymiaru.

- Tak.

- Ale co to ma wspólnego...

- To, że ja go tu sprowadziłem.

- C-co?

- Nie rozumiesz? Gdybym się tu nigdy nie pojawił, nie wszedłby mi do głowy. I tym samym nie byłoby dalszych problemów.

MLP: Moja przygoda w Equestrii [Zakończone] ~W Trakcie Korekty~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz