rozdział 1/Rebeca Wilson

399 22 1
                                    

W Hartberg. Jest dziewczyna, która gra w siatkówkę. To jej ogromna pasja. Jedyne co by mogła robić, to właśnie to.

Ma długie brązowe włosy, które prawie zawsze spina w kitke, zielone oczy, średniej wielkości nos i małe, zawsze na krwistoczerwono pomalowane, usta. Jest dosyć wysoka, bo w końcu robi za atakującego. Gra w Bundeslidze kobiet.

Normalny dzień 28 lutego.

Trening właśnie się zaczął. Znowu granie i nic więcej. Ach tak przecież się nie przedstawiłam. Nazywam się Rebeca Wilson i moją pracą jest granie w siatkówkę.

Nieźle nie?

Dzisiaj ma być krótszy trening niż zazwyczaj, z czego się ciesze, bo przyjeżdżają do mnie starzy znajomi,ale o nich później. Na treningu jak zawsze musiało kogoś zabraknąć, dzisiaj akurat nie ma Lei Scheiblhofer, która gra jako libero z numerem siedemnastym.

Gdy tylko weszłam na sale, szybko wyjęłam z torby telefon i sprawdziłam twittera. U mnie to wygląda tak. Siata, siata,siata, żarcie, siata, siata... patrzę Andrea Remus dodała cię. Szybko obczajam jej profil. Skoczek narciarski, wtf? Skąd skoczkowie mnie znają? Szybko do niej twittuje.

You: Cześć jakim cudem mnie dodałaś?

Andrea: Cześć, chcę poznać jakieś nowe osoby.

You: A, ok. Skąd jesteś?

Andrea: Z Niemczech a ty?

You: Z Austrii.

Andrea: A to nie aż tak daleko mnie ;). Czym się interesujesz ?

You: Interesuje się siatkówką, gram jako atakujący. A ty?

Andrea: Skaczę na nartach, jak zresztą widać po moim profilu, a pozatym biegam i kocham latać samolotami .

You: To może kiedyś umówimy się na wspólne bieganko?

Andrea: Nie ma sprawy.

- Wilson odłóż ten telefon, zaczynamy trening - moją konwersacje zakłóca nie kto inny niż Boris Bujak, mój trener.

-Już się robi trenerze.

Szybko chowam telefon do torby i idę się przebrać do szatni. Wychodzę ubrana w granatową bluzkę klubową z czerwonymi paskami po bokach, granatowymi spodenkami i w białych halówkach. Witam się z całą ekipą, która już tylko na mnie czekała. Trenerka patrzy na mnie zdziwiona. Pierwszy raz odkąd tu gram jestem spóźniona.
Stanęłam przed siatką i rozpoczął się mecz. Szło dobrze. Dopóki nie spaliłam jednej zagrywki. Byłam wkurzona. Przecież ja nigdy nie spalam. Potem już było wszystko okay. Mecz się skończył, wygraliśmy 2 serwami.

Usiadłam w końcu na ławce. Wyjęłam telefon.

Andrea: Jak byś chciała się spotkać to jutro będę akurat w Hartberg.

Andrea: Jak byś oczywiście chciała.

Andrea: Halo, żyjesz?

Andrea: A pewnie masz trening. W takim razie nie przeszkadzam. :)

You: Już jestem. Pewnie możemy się spotkać tylko o której?

Andrea: A o której ci pasuje?

You: O 15. Gdzie?

Andrea: Na rynku, przy fontannie może być?

You: Ok, ale jak cię rozpoznam?

Andrea: Będę w zielonej rażącej kurtce, czarnych spodniach i czerwonej czapce.

You: Ok to do jutra.

Andrea: Do jutra.

Friend of the internetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz