Rozdział 13

2.2K 158 22
                                    

Szliśmy przez korytarze prowadząc rozmowy na różne tematy. Najlepiej nam się rozmawiało o współczesnej technologii i o tym jak niedorzeczna się czasami zdaje.

-A ty? Jak się czułaś kiedy przybyłaś na Ziemie Podczas gdy prawie całe dzieciństwo spędziłaś w zamkach w jak się dowiaduje innym wymiarze?- spytał nagle Buck

-Czułam się zmieszana, bałam się jak nie wiem ale zarazem byłam szczęśliwa że odwiedzam moją matczyną planetę. Ta cała technologia mnie przytłaczała, nie byłam przystosowana do życia i atmosfery jaka panuje na Midgardzie... Ale Bruce mi pomógł, Clint również przyczynił się dość dużo do mojego zaklimatowania się tutaj.- Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, pamiętam jak dziś kiedy zobaczyłam średniego bruneta w okularach spoglądającego na mnie z zaskoczeniem i wspierającą dłoń Thora na ramieniu.- A ty? Jak się czułeś kiedy po tej małej wojnie przybyłeś tu wraz z T'Challą i Rogersem?- spytałam

-Wolał bym o tym nie mówić- mruknął

-Oj no weź, chcesz to możemy pójść do mnie do pokoju by nikt nie podsłuchiwał- zaproponowałam z pokrzepiającym uśmiechem, spojrzał na mnie z ukosa i lekko kiwnął głową-Chodź, to nie daleko... tak mi się wydaje... w sumie to nie wiem- Zaśmiałam się

-Możemy pójść do mojego- zaproponował a ja spojrzałam na niego zaskoczona

-Na prawdę szybko ufasz ludziom- powiedziałam zaskoczona

-Nie ufam szybko...- mruknął- Po prostu chce pogadać na osobności- mruknął a jego wcześniejszy widocznie lepszy humor ulotnił się niczym za podmuchem wiatru.

-Okeyyy...- mruknęłam lekko zaskoczona, poczułam się winna temu że źle go zrozumiałam...- Przepraszam- powiedziałam na tyle głośno by usłyszał

-Nie masz za co... mogłaś mnie źle zrozumieć- odpowiedział

-Mam za co, czuje się winna- powiedziałam i przeczesałam rozpuszczone włosy sprawiając że lekko się ułożyły po moim poranku.- Muszę zajść do pokoju by się ogarnąć po poranku... nie miałam zbytnio czasu by się umyć w Asgardzie a moje ziemskie ciuchy tam to tylko dresy więc wiesz... Możemy się teleportować- zaproponowałam- oczywiście jeśli nadal chcesz gadać...- powiedziałam zmieszana

-Nie wiem do końca sam...- oznajmił

-Możemy poćwiczyć jeśli chcesz- wyszłam z pomysłem

-Przydałby mi się trening, o ile nie zrobię ci krzywdy- powiedział poważnie

-Mam zwiększoną regeneracje, rany szybko się zasklepiają a w razie jakbyś zwariował mogę pozbawić cię przytomności- uśmiechnęłam się lekko

-Niby jak?- spytał

-Tak samo jak Rogersa kiedy się pierwszy raz spotkaliśmy, tylko na krócej- wyjaśniłam*

-Fajnie by było ale najpierw przydałaby mi się nowa ręka- uśmiechnął się lekko rozbawiony a ja walnęłam się w czoło z mojego roztrzepania 

-No tak, ręka. Przepraszam, zapomniałam- powiedziałam zażenowana tym że nawet nie zauważyłam braku jego ręki...- Ogarnę się i siadam do roboty, przepraszam że musiałeś tyle czekać- oznajmiłam szybko z on dalej wydawał się rozbawiony.

-Mogę ci pomóc jeśli chcesz- zaproponował uprzejmie.

-Jak chcesz możesz mi potowarzyszyć bo do reszty potrzebuje oburęcznych osób- powiedziałam nadal zażenowana

-Nie widzę przeciw wskazań, sesje z twoim bratem mam dopiero wieczorem- oznajmił 

-Dobra, daj rękę- wyciągnęłam swoją dłoń przed siebie a on spojrzał się na mnie jak na niespełna rozumu- Do teleportacji, muszę cię w jakiś sposób dotykać byś przemieścił się ze mną- wytłumaczyłam, on pokiwał lekko głową i z zawahaniem podał mi swoją rękę. Skupiłam się na pokoju do którego miałam się dostać i po chwili poczułam jak mnie i Buckiego okala czarny pył.- Zamknij oczy- mruknęłam zanim się przenieśliśmy. Po chwili byliśmy u mnie w pokoju.

-Dlaczego kazałaś mi zamknąć oczy?- spytał

-Bo pył by ci się dostał do oczu, a to nie jest miłe i lekko boli- oznajmiłam rozgarniając pył na boki by przez przypadek nie wpadł mi do gałek, podeszłam do walizki wyjmując czerwoną bluzę z nazwiskiem Barton i numerami 06 na tyle, do tego czarne spodnie i czerwone tenisówki - Za chwilę przyjdę, trzymaj się z dala od mojej walizki kps?- spytałam a on popatrzył się na mnie nie rozumiejąc- długa historia, może kiedyś ci opowiem- odparłam a on przytaknął. Weszłam do łazienki na końcu mojego małego korytarzyka. Popatrzyłam na siebie w lustrze i jęknęłam z zażenowania własnym wyglądem, na głowie miałam dosłownie szopę, złapałam za szczotkę i zaczęłam rozczesywać, po znajdowałam zagubione spinki i wsuwki które narobiły mi kołtunów, nie wiem ile tak stałam ale ramiona zaczęły mnie boleć i musiałam usiąść na wannie by odpocząć.

-Anna, utopiłaś się tam czy co?- spytał Buck pukając w drzwi

-Włosy rozczesuje- odpowiedziałam a on wsunął głowę uchylając drzwi, wyglądałam komicznie, kilka pasm rozczesanych a reszta w kołtunach 

-Eh, chodź pomogę ci, to że mam jedną rękę nie oznacza że nie mogę rozczesać włosów, swoje czesze sam- powiedział i wszedł do pomieszczenia

-Ramiona mi padają więc nie mam nic przeciwko jeśli ci to nie przeszkadza. Szczotka i grzebień są na półce w rogu- oznajmiłam wzdychając, obserwowałam bruneta kiedy szedł w kierunku szafki na której zostawiłam grzebień i szczotkę. Chłopak wziął obie do ręki i podszedł do mnie, usiadłam do niego tyłem przerzucając nogi na drugą stronę wanny, Buck podał mi szczotkę którą od niego wzięłam i poczułam że zaczyna delikatnie rozczesywać moje kołtuny od góry do dołu. Czułam że robił to delikatnie i powoli, czasem szarpnął tu i ówdzie ale nie przeszkadzało mi to , uodporniłam się na ból po dziesiątym razie. Po jakimś czasie chłopak podał mi grzebień bym go potrzymała a sam wyciągnął z niego włosy.

-Podaj mi szczotkę- poprosił a ja podałam mu to co chciał, poczułam jak przeczesuje moje już wolne od kołtunów włosy

-Bucky, jesteś czarodziejem- powiedziałam kiedy odszedł kładąc szczotkę na półce, przeczesałam włosy rękoma- chyba będę cię wołać za każdym razem kiedy będę mieć kołtuny- zaśmiałam się

-Mi to nie przeszkadza- odparł- chodźmy już robić tą rękę

-Czekaj tylko się przebiorę- powiedziałam

-Chętnie popatrzę- powiedział z uśmieszkiem a ja wzruszyłam ramionami i zaczęłam ściągać koszulkę przez głowę zostając przed nim w samym staniku a on patrzył się na mnie z otwartą buzią

-No co? Kobiety w bikini oglądasz ale kobiety w biustonoszu to już nie? Jaka to różnica?- Spytałam zakładając "rodzinną" bluzę

-No w sumie żadna ale... nie spodziewałem się że pozwolisz mi tu zostać i jeszcze rozbierzesz się przede mną- odpowiedział a ja zaczęłam zdejmować spodnie

-Nah, nie rozumiem dziewczyn które tak panicznie się boją faceta w tym samym pokoju kiedy się przebierają, w bikini pokazują jak najwięcej a jak już chodzi o biustonosz to nagle "OMG WYJDŹ!!!" I burak-Odpowiedziałam naśladując Sharon, ona panikuje jak luj kiedy facet widzi ją w biustonoszu a jeśli chodzi o bikini to o ile więcej odsłania tym lepiej, pytam się gdzie tu logika?

-Zgadzam się z twoim zdaniem, o nie dorzeczne- oznajmił kiedy zakładałam moje spodnie

-Po co ukrywać coś co eksponujesz w czymś innym? Gdzie tu logika?- spytałam, podeszłam do lustra i gumką związałam włosy w koński ogon. Założyłam jeszcze buty i odwróciłam się w stronę Jamesa- Idziemy czy teleport?- spytałam

-Jak chcesz- odparł

-No to teleport- oznajmiłam chwytając go za rękę podczas znikania w czarnym pyle

*Zaczęłam pisać że mają ten trening i nagle takie "ale czekaj... przecież Buck nie ma jeszcze ręki" i przywaliłam sobie pięknego Facepalma XDD

Przepraszam o stokroć że nie było wcześniej rozdziału ale miałam długi dzień ;-; Pierwsze "sweet" chwile naszej parki :3 Who happy?

Now if you excuse me I have to destroy Jotunheim b0i!!!!!

Soldier/ Bucky Barnes FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz