Rozdział 9

1.6K 141 56
                                    

XDDD
~~~~~~~~~~~~~~

- Harriet, wstawaj! Muszę Ci coś ważnego powiedzieć! - Usłyszałam jak przez mgłę męski głos. - No wstawaj!

- Co...? - Spytałam jeszcze śpiącym głosem. - Jeszcze pięć minut... - zarzuciłam kołdrę na twarz. Usłyszałam głośne westchnienie.

- Mam kontroler!

Przez te słowa zerwałam się na równe nogi. Nade mną stał Ennard wraz z tym urządzeniem w ręku. Na widok tego zrobiło mi się słabo. Zaczęłam panikować, gdy tylko chłopak przewracał nim z ręki do ręki, gdzie jego palce się stykały z przyciskiem.

- Przestań!

- Ale co? Tylko go zabrałem! Jeszcze wczoraj wieczorem, więc nie wiem czemu się nie cieszysz - oznajmił, wymachiwując nim w przeróżne strony.

- Czy Ty chcesz mnie porazić tym cholernym prądem? Zaraz naciśniesz przycisk, głupku!

Chłopak spojrzał to na mnie, to na kontroler. Po chwili przyjrzał mi się jeszcze bardziej i poruszał znacząco brwiami.
- Czy Ty...

- Ale Ty ciemna jesteś. Chyba nie pomyślałaś, że Cię tym porażę, co?

- Nie, nie...

- Ta jasne... - przewrócił oczami. - Gdzie to schować?

- Daj mi - chłopak wysunął rękę w moją stronę, a ja odebrałam mu urządzenie - i nikomu nie mów o tym. No i w ogóle... Dzięki.

- Nie ma za co.

Ennard posłał mi ciepły uśmiech i wyszedł z pokoju. Zostałam sam na sam z urządzeniem. Głupio to brzmi, lecz inny "człowiek" by na pewno nie wytrzymał. Sama się nawet boje głupiej kupy złomu, lecz jeden zły ruch i sama sobie zrobię krzywdę. Ostrożnie schowałam kontroler do mojej szafki nocnej, uważając na każdy mój ruch. Gdy już to zrobiłam zamknęłam szafkę i wstałam. Mój wzrok powędrował na zegarek, na którym widniała godzina 6:36.

Złapałam za ubrania i poszłam się ogarnąć.

Czekałam z niecierpliwością, aż koło sceny pojawi się Jennifer, lecz długo to nie trwało. Gdy tylko winda zjechała na dół, dziewczynka przepchała się przez tłum ludzi i jak najszybciej podbiegła do mnie. Przywitałam ją przytulasem i poszłam z nią bawić. Co z tego, że mam... Jestem dorosła, lecz tak na prawdę nie wiem ile mam dokładniej lat. Ale! Jestem dorosła, lecz przez Jennifer w środku coś mnie wypełnia ciepłem, szczęściem... Czuję się jakbym odzyskała dzieciństwo.

Podczas naszej zabawy w chowanego, zauważyłam jego. Mój ojciec patrzył się na mnie przeszywającym wzrokiem, w którym się mieszało zdziwienie, jakby był na mnie wkurzony, a za razem... współczucie? Nie, to nie możliwe!

Odwróciłam jak najszybciej wzrok i poszłam szukać Jennifer.

Gdy już tylko wykminiłam gdzie ona może się znajdować, znów ujrzałam ojca. Chodził po korytarzu czegoś szukając. Zaczęłam mieć złe przeczucia. W jednej chwili zniknął, lecz było słuchać jak jego kroki odbijały się echem. W jednej chwili usłyszałam dziewczęcy krzyk. Szybko pobiegłam w miejsce hałasu. Dotarłam do końca korytarza. Ujrzałam, że jedne z drzwi były uchylone. Weszłam tam i zobaczyłam ojca z nożem w ręce, stojącym nad zapłakaną Jennifer. Odepchnęłam go od niej na ścianę i złapałam za kołnierz od jego koszuli. 

Nie wierzę, że w ogóle dotknęłam ojca fizycznie, jak ja nie wiem, jak mu nawet w oczy spojrzałam przez tak długi czas.

- Jennifer, uciekaj stąd! Teraz!

Dziewczyna wykonała polecenie i po sekundzie jej już nie było w pomieszczeniu. Odważyłam się ponownie i spojrzałam w prost oczy ojca. Patrzył na mnie z tym samym chytrym uśmiechem, lecz w jego oczach malował się strach. Wyrwał się z mojego uścisku i uciekł gdzieś w zakamarki lokacji. Moją uwagę przykuł hałas odbijającego się metalu. Przerzuciłam pusty wzrok na sprawcę dźwięku. Ojciec opuścił nóż... Wzięłam ostre narzędzie i schowałam pod ubranie.

- Jennifer! Chodź tu! Już jest wszystko okej! - Zaczęłam krzyczeć w głąb korytarza.

Z ciemności z kąta wyłoniła się dziewczynka, cała zapłakana i roztrzęsiona. Podeszłam do niej i przytuliłam. Wzięłam ją na ręce i wróciłam z nią do pomieszczenia z moją sceną.

Ułożyłam ją na krześle i podałam szklankę z wodą, którą po chwili opróżniła do dna z trudem trzymając ją w roztrzęsionych rączkach.

- Idź już lepiej do domu z rodzicami, okej? Powiedz, że Cię brzuch boli czy coś, ale nie mów o tym co się stało.

Jennifer skinęła głową i zaskoczyła z krzesła tak, że nawet nie było nic słuchać.

- Ale mogę jutro przyjść?

- Oczywiście, a teraz zmykaj.

- Czemu ją wyganiasz?

Ujrzałam rozbawioną twarz FT Freddy'ego, na którym aktualnie wisi dwójka dzieci. Na te widok cicho się zaśmiałam i zdjęłam dziewczynkę z nogi chłopaka.

- Nie wyganiam, tylko coś się stało... No i brzuch ją boli - skłamałam.

- A co się stało? Harriet, czemu jesteś smutna? Coś Ci jest?

- Nic mi nie jest.

- Ja widzę, że coś Ci jest. - Podszedł do mnie i gdy chciał dać swoją dłoń na moje ramię zawahał się. Westchnął ciężko i zabrał rękę, obracając się przy tym do mnie tyłem. - Eh... Skoro nic Ci nie jest, to nie będę Cię nękać. Ale jak coś... Mi możesz zawsze wszystko powiedzieć.

Gdy chłopak odszedł sparaliżowało mnie tak, że chyba przyrosłam do podłogi. On nigdy mi nie odpuszczał, gdy widział, że coś mnie trapi. Nigdy...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo! Mam do was informację! (Oczywiście do tych, co to gówno czytają) Prawdopodobnie będę dawać rozdziały w weekendy, chyba że się wyrobie i dam w środku tygodnia. Za to dzisiaj macie troszkę dłuższy rozdział.
Wiecie... Muszę ocenki podnieść do góry itp. To tyle!

~Golden

I Always Pretend |FNaF Sister Location| √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz