(Victor POV)
Trzymam w ramionach smukłe ciało na oko dwudziestokilkuletniego mężczyzny biegnąć przez las, aby jak najszybciej dotrzeć do zamku. Phichit poleciał pierwszy, alby razem z Yurio przyszykować jedną z komnat dla tego młodzieńca. Znaleźliśmy go w lesie, prowadzeni przez jednego z motylki nalżacych do Pani Lasu. Udało się nam dotrzeć przed wilkami, które o mało co nie znalazłyby chłopaka pierwsze. Zamek jest już niedaleko. Zmęczony biegiem zwalniam chcąć złapać oddech. Mimo iż moje ciało jest o wiele silniejsze od ludzkiego, również ma swoje granice wytrzymałośći.
Korzystająć z okaji spoglądam na mężczyznę. Blada, wręcz biała cera, kontrastujące z nią czarne, gęste włosy, delikatne a za razem wyraźne rysy twarzy, długie, gęste rzęsy spoczywały na zarumienionych od zimna policzkch oraz pełne, malinowe usta. Był niezaprzeczalnie przystojny. Zmartwił mnie jednak jeden szczegół a mianowicie lodowe ścieżki przecinające jego policzki, najprawopodobniej pozostałości po łzach. Nie wiem co sprawiło, że znalazł się w takim stanie w środku lasu, ale gdy tylko jego samopoczucie się poprawi zamierzam go o wszystko wypytać.
Nim sie spostrzegłem stałem przed główną bramą zamku. Przeszedłem szybko przez dziedziniec kierująć sie do zachodniego skrzydła. Na szczycie schodów dostrzegam Yurio, który macha do mnie ręką.
-Przygotowaliśmy Błękitną Sypialnię tak jak kazałeś. -Oznajmia a ja od razu ruszam w kierunku wspomnianego pomieszczenia.
-Od kiedy stałeś sie tak wielkoduszny Victorze? -Pyta z przekąsem jasnowłosy.
-To nie mój wybór, Pani Lasu kazała go tu sprowadzić, dobrze o tym wiesz Yurio. - Odpowiadam do idocego obok Elfa
No właśnie, Elfa. Phichit i Yurio to Elfy. Przysłała je do mojego zamku Władczyni tego lasu, alby pomagały mi i dotrzymywały towarzystwa. Marna pociecha po tym co mi zrobiła, ale nie mogę powiedzieć, że nie jestem jej wdzięczny. Mimo iż Pihichit jest tryskającym energią optymistą a Yurio zimnym i opryskliwym realistą to bardzo dobrze się razem dogadują.
Wchodzę do dużej, przestronnej sypialni urządzonej w błękicie, granacie i złocie od razu kierując się w stronę wielkiego łóżka z baldachimem. Kładę bezwładne ciało na granatowej satynie.
-Wybacz, ale nie zdążyłem jeszcze rozpalić w kominku. -Mówi Phichit wchodąc do pomieszczenia. W rękach trzyma bawełnianą pidżamę składającą się z luźnych spodni i koszuli na długi rękaw.
- Ja to zrobię a ty go przebierz z przemokniętych ubrań. - Powiedziałem ruszając w stronę kominka.- Że też w samym środku nocy kazała nam biec z ratunkiem dla zwykłego człowieka. -Mamroczę, zastanawiając sie co tym razem kombinuje.
Po ułożeniu stosu z drewna podnoszę dłoń a z sufitu jak na zawołanie zlatuje do mnie kilkadziesiąt ogników. Te maleńkie istotki to kolejna z tajemnic tego zamku. Są ich miliony, maleńkie swiatełka wielkości pszczół kłębią się pod sufitami, wesoło tańcząc, oświetlając i ogrzewająć cały zamek.
- Mogłybyście? - Pytam przysuwająć dłoń do stosu drewna a one jak na zawołanie podpalają go, zaczynając tańczyć w płomieniach.
Odwracam się w stronę łoża na którym Phichit właśnie otula śpiącego młodzieńca kołdrą.
-Co z nim? -Pytam kiedy obraca się w moją stronę.
-Jest wyczerpny i zziębnięty. Kilka następnych dni pewnie prześpi , ale będzie żyć.- Odpowiedział i uśmiechnął się w moją stronę. - Idz odpocznij Viktorze, będę do niego zaglądać.
-Dziękuję, Phichit. - Mówię wychodząc z sypialni i kieruję się w stronę wschodniego skrzydła do moich pokoi...
/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
Jeden rozdział co weekend. Dwa jeśli czas mi na to pozwoli ;)
Pozdrawiam ^^
~Sweet_Bloody_Lady
CZYTASZ
Czy potrafiłbyś pokochać Bestię? ~ Victuuri
FanfictionMroczny las... Stary Zamek... Straszliwa Bestia... A gdyby dodać do tego dwa Elfy, czekoladowego pudla, łyżwy i katsudon? Zapraszam na ,,Piękny i Bestia,, w wersji Yuri on Ice...