(Victor POV)
Rzucam się na moje łóżko wyczerpany fizycznie i psychicznie. Co się dalej stanie? Jaki jest cel w uratowaniu tego chłopaka? Jaka jest jego rola w tym teatrzyku? Pani Lasu już raz wysłała motyla, wtedy jednak chodziło o puchatą kulkę, która teraz jest moim najwierniejszym przyjacielem. Jak na zawołanie przez uchylone drzwi wbiega teraz już dość sporych rozmiarów czekoladowy pudel.
-Makkachin! -Wołam zwierzaka widząć, że rozgląda się za swoim panem.
Pies zwraca swoje bystre oczy w moją stronę i z wywieszonym językiem wskakuje na łóżko tuż obok mnie.
- Jak to jest, że ty się mnie nie boisz co? -Pytam odrobinę smutno głaszcząc kudłaty łebek.
Zwierzak przechyla głowę w geście niezrozumienia, aby po chwili zacząć lizać mój włochaty policzek. Wybucham śmiechem odsuwająć go od siebie.
- Idz znajdz Yurio, niech da ci jakiegoś smakołyka. - Mówię do niego jednocześnie schodząć z łóżka
Makkachin szczeknął po raz ostatni i wybiegł z pomieszczenia w poszukiwniu najpradopodobniej znowu naburmuszonego Elfa.
Kieruję sie w stronę wielkiego lustra po drugiej stronie pomieszczenia. Stająć na przeciwko nie mogę powstrzymać grymasu. Wielka, dwumetrowa besita stoi na przeciwko mnie. Długie nogi, szeroka klatka piersiowa, zamiast dłoni wielkie łapska z ostrymi pazurami, stopy dwa razy wieksze niż powinny. Najgorzej jest jednak patrzeć sobie w twarz. Wielki łeb osadzony na potężnych, szerokich ramionach. Moja twarz jak i całe ciało przypomina mieszankę człowieka i tygrysa. Szeroki płaski nos i kocie oczy oraz uszy dają co najmiej dziwny kontrast dla bardziej człowieczej budowy kości czaszki. Jedyne co sie nigdy nie zmieniło to kolor moich oczu. Lodowy błekit przypruszony drobinkami granatu mocno kontrastuje z gęstym śnieżnobiałym futrem zdobionym srebrnymi pasami, które pokrywało całe moje ciało.
Nie jestem człowiekiem, ale nie jestem też zwierzęciem. Jestem hybrydą obu. Mieszanką tygrysa i człowieka stworzoną przez Panią Lasu w odwecie za grzechy moje i mojej rodziny.
Zamykam oczy nie chcą już patrzeć na swoje odbicie w lustrze, jednk wspomnienia nie dopuszczają tak łatwo, zaczynając wyświetlać się niczym film na moich zamkniętych powiekach.
Moje pierwsze polowanie, miałem ledwo 19 lat. Długie srebrne włosy powiewały na wietrze, błękitne oczy mieniły sie radośnie kiedy ujrzałem wciąż młodego jelenia. Zima była wyjątkowo delikatna mimo wcześniejszych sporych opadów śniegu. Niewiele myśląć, wciąż niedoświadczony wyciągnąłem zza pleców kuszę i wycelowałem. Jakimś szczęśliwym dla mnie trafem strzała przebiła gardło jelenia.
Był to mój najwiekszy błąd.
Gdy tylko zsiadłem z konia dokładnie za jeleniem pojawiła się zjawiskowa postać. Wyskoka, szupła kobieta drobnej budowy w olśniewającej złotej sukni. Błyszczący materiał spływał kaskadą zwijając się u jej stóp. Delikatne rysy twarzy, blada skóra, pełne usta. Fale kasztanowych włosów sięgały do ramion a spod gęstych rzęs spoglądały na mnie gniewnie zielono-niebieskie oczy.
-Nie masz serca młodzieńcze.- Powiedziała spokojnie melodyjnym głosem. -Nie masz serca skoro potrafisz zabić pewną ręką tak czyste i niewinne stworzenie. Jesteś niczym inny niż potworem w ludzkiej skórze. -Kontynuowała stąpając powoli po śnieżnobiałym śniegu w moją stronę.
Nie potrafiłem się ruszyć. Patrzyłem jak zbliża się do mnie coraz bardziej. Kusza wypadła z mojej dłoni, kiedy stanęła po mojej prawej stronie. zebrała moje długie włosy w kucyk ciągnąc za niego mocno. Nie mogłem złapać tchu.
-Uczynię cię zzwenątrz, takim jaki jesteś w środku. - Szept dotarł wprost do mojego ucha.
Całe moje ciało było sparaliżowane. Kątem oka zarejestrowałem błysk ostrza. Dosłownie sekundę później pęk moich długich, srebrnych włosów był trzymany niczym trofeum w drobnej dłoni. Pieczenie, ktore oczułem na uchu oznaczało, że zostało draśnięte. Po raz ostatni uniosła złote ostrze w moją stronę zbierając nim kroplę krwi z mojego ucha alby po chwili dać jej swobodnie spaść na biały puch. Ostatnim co zarejestrowałem nim straciłem przytomność była błękitna róża, która wyrosła w miejscu, gdzie spadła kropla mojej krwi.
Obudziłem się następnego dnia w wielkiej kałuży krwi. Wokół leżały szczątki ciał całej mojej rodziny. W dłoni, a raczej w łapie trzymałem różę. Ten sam błekitny kwiat, który wyrósł z kropli mojej krwi. W mojej głowie niczym echo melodyjny głos Pani Lasu powtarzał raz po raz:
''Masz 10 lat na odnalezienie miłości. Jeśli nie uda ci się to do wybicia północy w twoje 29-te urodziny, zostaniesz taki na wieczność...''
/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
Jedna z moich nauczycielek jest chora...
Miałam skrócone lekcje...
Więcej czasu...
Dobry humor... oraz Ciastka!
No i dla tego właśnie rozdział został napisany szybciej niż planowałam :)
Niespodzianka! :P
~Sweet_Bloody_Lady
CZYTASZ
Czy potrafiłbyś pokochać Bestię? ~ Victuuri
Fiksi PenggemarMroczny las... Stary Zamek... Straszliwa Bestia... A gdyby dodać do tego dwa Elfy, czekoladowego pudla, łyżwy i katsudon? Zapraszam na ,,Piękny i Bestia,, w wersji Yuri on Ice...