Kawa, Omlet i Anioł w Panterce

556 96 72
                                    


(Otabek POV) <- Nie przyzwyczajajcie się :P

Pierwszy dzień nowego życia...

...

...i co ja mam do cholery z tym zrobić?!

Żadnych obowiązków, zero poleceń, brak granic. Mogę robić co chcę, jak chcę i z kim chcę....jak tak można żyć? Tak wiele czasu a nie mam czym go zająć. Wszystkie moje rzeczy zostały rozpakowane poprzedniego dnia, więc praktycznie nie mam żadnego zajęcia na dzisiaj. Ledwo wczoraj odzyskałem wolność a już wsadzono mnie do kolejnego więzienia. Z codziennej rutyny do wszechogarniającej nudy. Oba tak bardzo różne a jednocześnie tak samo ograniczające. Zawsze jednak to jakaś zmiana.

Westchnienie mimowolnie opuszcza moje usta, kiedy przewracam się z boku na bok, leżąc wśród jedwabnej pościeli ubrany tylko w grafitowe spodnie od piżamy. Wydarzenia z wczoraj przelatują przed moimi zamkniętymi powiekami. Ta wielka posiadłość z tak nietypowymi mieszkańcami. Pani mówiła, że tylko jedno spotkanie. Miała rozmówić się z niejakim Yuri'm i cały orszak miał wrócić do...no właśnie, tego nigdy nikt mi nie powiedział. Lokalizacja jak i wygląd zewnętrzny są znane tylko Elfom o najwyższych stanowiskach, więc ma mowy o powrocie na własną rękę.

Łapię zielony szmaragd wielkości kciuka, który ścięty na kształt górskiego kryształy spoczywa na srebrnym, długim łańcuszku na mojej szyi. Górna część klejnotu owinięta jest srebrnym drucikiem, przypominające pnącza. Ta piękna ozdoba jest ze mną od zawsze. Wisior jest moją jedyną pamiątką po życiu sprzed służby u Pani Lasu. Jest to swego rodzaju pociecha. Może wydawać się to śmieszne dla innych, ale wierzę, że z tym drobiazgiem nic nie jest w stanie stanąć mi na drodze. To tak, jakby duch osoby od której go otrzymałem nade mną czuwał. Za każdym razem, kiedy na niego spoglądam, moje serce na chwilę się zatrzymuje. Do dziś nie mam pojęcia od kogo go otrzymałem i co symbolizuje, ale wiem, że jest to coś bardzo ważnego.

Przysuwam szmaragd w stronę ust składając na nim delikatny pocałunek. Nie wiem kiedy, ale na pewno kiedyś się dowiem kim jesteś i kim dla mnie byłeś.

Kończąc z sentymentalnością i lenistwem wygrzebuję się z pościeli, postanawiając, że zacznę swój pierwszy dzień ,,wolności,, od jakiegoś śniadania. Nie kłopocząc się zakładaniem koszulki otwieram drzwi mojej sypialni, przez które po dosłownie chwili wpada cudowny zapach pieczących się omletów. Wychodzę na korytarz, wiedziony cudownymi zapachami. Po przejściu kilku kroków mogę wyczuć również zapach świeżo mielonej kawy oraz herbaty imbirowej.

Odrobinę przyspieszam kroku, aby po chwili wiedziony zapachami trafić do przestronnej kuchni, gdzie w cieniutkim szlafroku w lamparcie cętki drobny chłopak o długich do pasa blond włosach. Na patelni, która stoi po jego prawej stronie skwierczy pierwszy omlet. Pół metra dalej, szklany dzbanek z kawą utrzymuje gorąc czarnej kawy dzięki maleńkim ognikom. Poły jedwabnego szlafroka ocierają się o jego biodra przy każdym ruchu, wykonywanym w rytm starego walca, wydobywającego się z gramofonu. Jasne kosmyki wirują, kiedy robiąc obrót chłopak podchodzi do szafki. Niewiele myśląc podchodzę do pogrążonego w muzyce, tańcu i gotowaniu chłopaka, nachylając się nad jego ramieniem, kiedy wyciąga z szafki kolejną patelnię.

- Czy mi również zrobisz omlet, Aniele? – Pół szept wydobywa się z moich ust bez większego namysłu.

To był właśnie mój błąd. Ostatnim co pamiętam, jest wysoki pisk blondyna oraz przeszywający ból w okolicy skroni...

.../\/\/\/\/\...

(Yurio POV)

Cholera jasna! Odruch bezwarunkowy! Czemu to musiała być patelnia?! Ja chciałem tylko szybciej zrobić te omlety! Nie mogłem wyciągać akurat czegoś innego? Choćby szmatki do naczyń?

Czy potrafiłbyś pokochać Bestię? ~ VictuuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz