( Yuri POV)
Delikatne dźwięki fortepianu roznoszą się po bibliotece, zagłuszając ciszę, wręcz przepełnioną uczuciami melodią. Odłożyłem wcześniej czytaną książkę na stolik, jednocześnie wstając z fotela. Z każdym moim krokiem w stronę drugiego końca biblioteki, melodia staje się coraz głośniejsza. Niczym syreni śpiew błogość granego utworu w którym ukryty jest żal oraz obezwładniająca rozpacz, przyciąga mnie niczym magnes.
Wychodząc zza ostatniego regału dostrzegam czarny, lśniący fortepian oraz siedzącego przy nim Yurio, który ze łzami w oczach gra ostatnie nuty pięknego, aczkolwiek pełnego smutku utworu. W tym właśnie momencie blondyn wydawał się być najdelikatniejszą istotą na świecie. Yurio schował twarz w dłoniach, chcąc ukryć spływające po jego policzkach łzy.
- Yurio? - Pytam cicho podchodząc bliżej. - Wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku i nigdy nie będzie! - Wrzeszczy jasnowłosy. - Nie bez niego...
Łkanie chłopaka ściska mnie za serce. Nie chcąc go przestraszyć, powoli siadam obok Yurio, przytulając jego drobne ciało do swojego torsu. Chłopak wtula się we mnie, ściskając w drobnych dłoniach moją koszulę. Szloch z minuty na minutę staje się coraz cichszy a drżenie drobnego ciała powoli ustaje. Yurio uspokaja się na tyle, aby się odezwać, jednak z jego oczu wciąż lecą łzy.
- Dzisiaj mija 8 lat, odkąd straciłem jedyną osobę, którą szczerze kochałem.- Ledwo słyszalny szept wydobywa się ze spuchniętych od przygryzania ust blondyna.
-Przykro mi Yurio. Nie mogę sobie wyobrazić jak bardzo to musi boleć. - Mówię cicho opierając brodę na czubku głowy blondyna.
- M-miał na imię Otabek, ale ja zawsze mówiłem do niego Beka...
- Yurio, nie musisz mi tego opowiadać, rozumiem jak bardzo jest to dla ciebie ciężkie. - Przerywam jasnowłosemu spokojnym głosem, wiedząc, jak bardzo wspomnienia mogą zaboleć.
- Chcę ci o nim opowiedzieć. Jego... Nasza historia powinna być opowiedziana... przynajmniej dzisiaj. - Odpowiada na moje słowa, próbując uśmiechnąć się delikatnie.
- Więc powiedz mi Yurio, jaki on był?
- Był najcudowniejszą osobą, jaką kiedykolwiek miałem zaszczyt poznać. - W oczach blondyna dostrzegłem iskierki.- Beka był kiedyś jednym z bogatszych ludzi w mieście z którego pochodził. Niestety nie pamiętam nazwy tego miejsca. Pewien człowiek znany jako ''JJ'' podstępem pozbawił go większości majątku. Otabek postanowił wtedy odciąć się od rodziny i zamieszkać na skraju tego lasu. Tam się właśnie poznaliśmy. - Yurio prawdopodobnie wbrew samemu sobie uśmiecha się przez łzy. - Pewnie Phichit już ci o tym wspominał, ale jako Elfy wolniej się starzejemy, nawet pozbawieni swoich mocy. Trudno uwierzyć, że jestem starszy od ciebie prawda Yuri? - Smutny chichot blondyna rozbrzmiewa pośród ciszy biblioteki. - Wracając do historii...poznałem go jesienią, tamtego dnia przysnąłem niedaleko krańca lasu na jednym z drzew. To było strasznie bezmyślne z mojej strony, ale nie żałuję. Beka szykując się na zimę chciał ściąć akurat to drzewo, na którym uciąłem sobie drzemkę. Spadłem z około pięciu metrów tracąc przytomność. Obudziłem się w jednym z pokoi w dużym domu z bali. Jak się później okazało, należał on do Otabeka. Głupi człowiek, myślał, że jestem aniołem, który spadł mu z nieba. - Wspomnienie rozśmieszyło i mnie i zielonookiego. - Od razu wiedziałem, że ma dobre serce. Po tym zdarzeniu odwiedzałem go prawie codziennie. Zaprzyjaźniliśmy się a z czasem zakochaliśmy w sobie. Phichit jest moim przyjacielem z dzieciństwa i ufam mu bezgranicznie. Nikt poza nim nie wiedział, co łączyło mnie i Beke. Związek między człowiekiem i elfem jest surowo zabroniony, więc trwaliśmy tak w tajemnicy, pragnąc zostać ze sobą już na zawsze. Nie mogło być to nam jednak dane. Pewnej nocy rok później Phichit przyleciał do mnie mówiąc, że po niego idą. Pani Lasu dowiedziała się wszystkiego.- Łzy na nowo zalśniły w jego oczach zastępując radosne iskierki. – K-kiedy dotarłem na miejsce znalazłem Otabeka leżącego w kałuży krwi z poderżniętym gardłem. Ja i Phichit zostaliśmy złapani. Pani Lasu własnoręcznie odcięła nam skrzydła, pozbawiając jednocześnie naszych zdolności i zmusiła do życia w tej posiadłości razem z Victorem. Nie jest to na szczęście taka kara jak wydaje się by mogła być. Viktor ma dobre serce, ale tego nie muszę ci chyba mówić prawda?
- Masz racje. Mogę szczerze powiedzieć, że to miejsce stało się dla mnie namiastką domu. – Odpowiadam, ocierając policzki, po których zaczęły płynąć mi łzy.
- Kochałem go całym sercem Yuri, tak bardzo boli życie bez niego...- Szepcze jasnowłosy. - Ten utwór, który słyszałeś wcześniej...napisaliśmy go razem... ja i Beka. To właśnie Otabek nauczył mnie grać na fortepianie. Wyraża tęsknotę, którą odczuwaliśmy, kiedy drugiego nie było obok. Tak cholernie za nim tęsknie...
- Tak strasznie i przykro Yurio.
- Yuri, wiem, że to dziecinne, ale błagam nie zostawiaj nas, nie uciekaj, nie odchodź, zostań z nami, teraz to i twój dom. - Słowa pewnie wychodzą z jego ust kiedy łapie moją dłoń w swoje, jednocześnie patrząc błagalnie na mnie swoimi pięknymi, zielonymi oczami.
- Nie zamierzam odchodzić Yurio. Obiecuję, że zostanę tak długo, jak będziecie mnie tutaj chcieli.
- Czyli zostajesz na zawsze. - Odpowiada z uśmiechem Yurio.
Czasami zadziwia mnie, jak tak wiele powagi dorosłej osoby i dziecięcej radości w jednym mieści się w drobnym ciele blondyna...
/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
Chcę prosić o stosunkowo szybką i bezbolesną śmierć. >.<
~Sweet_Bloody_Lady
CZYTASZ
Czy potrafiłbyś pokochać Bestię? ~ Victuuri
FanfictionMroczny las... Stary Zamek... Straszliwa Bestia... A gdyby dodać do tego dwa Elfy, czekoladowego pudla, łyżwy i katsudon? Zapraszam na ,,Piękny i Bestia,, w wersji Yuri on Ice...