(Yuri POV)
Delikatnie stawiam parującą filiżankę na szklany stoliku, tuż przed siedzącą przede mną kobietą. W tym gigantycznym pomieszczeniu pełnym zapisanej na papierze wiedzy nie ma miejsca na mój strach i obawy. Podnoszę oczy na Panią Lasu, która przewierca mnie swoim zimnym spojrzeniem niczym lwica na polowaniu. Przybierając jak najbardziej obojętny wyraz twarzy utrzymuję kontakt wzrokowy, jednoczenie zadając pytanie, które nurtuje mnie odkąd przekroczyliśmy drzwi tego pałacu.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać, Pani? – Mój głos jakimś magicznym sposobem nie zadrżał, za co gratuluję sobie w myślach.
Delikatne, zadbane dłonie sięgnęły po filiżankę a jej pełne, malinowe usta zasmakowały owocowej herbaty nim patrząc mi prosto w oczy oznajmiła:
- O twojej rodzinie, Yuri.
Czas się zatrzymał. W serce wbiła się niewidzialna igła a dłonie, które do tej pory swobodnie spoczywały na moich kolanach, samoistnie zacisnęły się w pięści.
- Moja rodzina nie żyję, więc o czym niby tu rozmawiać, Pani.
- Jesteś źle poinformowany, Yuri. Twoja siostra i matka żyją. W porę zdążyły się wydostać z budynku.
Spokój z jakim wypowiadała każde słowo był niczym sztylet, wbijający się w moje serce. Łzy zaczęły mimowolnie napływać do moich oczu. Całe moje opanowanie roztrzaskało się, przypominając teraz bardziej kupkę pyłu, niż mór. To nie jest możliwe, przecież widziałem jak umierają, jak płomienie pożerają całe domostwo. To nie może być przecież prawdą.
- Yuri. – Moje imię, wypowiadane przez jej usta brzmi tak znajomo, wręcz kojąco. – One żyją.
- Tak, Yuri. Właśnie o tym chciałam z tobą pomówić. – Mówi Pani Lasu obojętnym głosem. – Twoja rodzina miewa się dobrze...
- Co z nimi? Mają gdzie się podziać? Co z Ojcem? -Potok pytań, który wylewa się z moich ust przerywa wypowiedz ciemnowłosej. Tak wiele pytań a tak mało odpowiedzi, które potrzebuję poznać.
- Yuri. – Nacisk z jakim wypowiada moje imię zmusza mnie do uspokojenia się. – Żyją i mają się dobrze. Otrzymały dość spory pałacyk, niedaleko granicy lasu. Twój ojciec niestety nie przeżył pożaru, przykro mi...
- Przynajmniej nie kłam. Proszę. – Mówię, wiedząc, iż w jej sercu nie ma czegoś takiego jak żal. – Jaka jest cena, Pani? Sama powiedziałaś, że nie ma nic za darmo, więc jaka jest cena za twoją dobroć?
Jej koci uśmiech mówi mi, iż dobrze zrozumiałem sytuacje. Nie potrafię myśleć o niczym innym. Jestem zdolny zapłacić każdą cenę, za ich bezpieczeństwo i szczęście.
- Widzę, że już znasz zasady. – Iskierki rozbawienia tańczą w jej jasnych oczach. – Ceną jest twój pobyt tutaj, Yuri. Możesz wrócić do nich a wtedy zostaniecie z niczym, lub możesz spędzić tutaj rok ze swojego życia i podarować im na własność schronienie.
- Zostanę. – Nie mogło być innej decyzji. Nie mam nic do stracenia. – Zostanę tutaj kolejny rok, Pani, ale moja matka i siostra mają otrzymać godne życie. – Nie ma innej możliwości. Poradzę sobie, rok to nie tak wiele a ważne jest to, że żyją i mają się dobrze.
- A więc zgoda. – Podsumowuje Pani, unosząc drobne dłonie na wysokość swojej klatki piersiowej. Światło błyska z pomiędzy jej palców, oślepiając mnie na chwilę. W odruchu obronnym zakrywam oczy rękami, a gdy z powrotem je opuszczam, dostrzegam w jej dłoni złote lustro. Wysadzane perłami i kolorowymi kamieniami okrągłe zwierciadło delikatne lśni, kiedy wyciąga je w moją stronę.
CZYTASZ
Czy potrafiłbyś pokochać Bestię? ~ Victuuri
FanfictionMroczny las... Stary Zamek... Straszliwa Bestia... A gdyby dodać do tego dwa Elfy, czekoladowego pudla, łyżwy i katsudon? Zapraszam na ,,Piękny i Bestia,, w wersji Yuri on Ice...