Tak, owszem, pamiętam, że miałam wstawiać nowy rozdział Instynktu Zabójcy, ale nie przewidziałam, że wyjadę z domu i zapomnę laptopa, gdzie miałam swoje zapiski. Więc trochę jeszcze będziecie musieli poczekać. A ten twór, a raczej koncept, powstał w przypływie chwili. A dokładniej przy oglądaniu "Mulan" . Po części właśnie tą bajką się inspirowałam, ale tylko w malutkim stopniu, bowiem to nie będzie humor. Prawdopodobnie. Dramat też nie... w sumie nie wiem co to będzie. Ale proszę się zbytnio nie nastawiać na żaden z gatunków. Ta historia będzie żyła swoim własnym życiem... jak zresztą wszystkie moje opowiadania ;)
"Zmiany przychodzą jak lekki wiatr, który porusza zasłony o poranku i jak delikatne perfumy pachnące dzikimi kwiatami, ukrytymi w trawie."
John Steinbeck
Przede mną rozciągał się widok na Ousaerre, królestwo Murira Elienora Wielkiego, pana tych ziem. Jak wielu głosiło, niezwyciężonego wojownika.
Osobiście nigdy nie miałem możliwości, choćby go zobaczyć, ale i tak uparcie wierzyłem w każdą opowiastkę ojca o czynach szlachetnego króla.
I byłem nim zafascynowany, tak samo mocno jak naszą piękną Ousaerre.
Magiczne wodospady, urodzajne, zapierające dech w piersiach ogrody, miasta, żyjące swoim własnym życiem. Tak... to wszystko było niesamowicie piękne. Niemniej wolałem jedynie patrzeć z daleka, niż osobiście uczestniczyć w życiu społeczeństwa. Wolałem pozostać samotnikiem. Taka już niestety była moja natura.
Teraz przesiadywałem na wysokiej, szpiczastej skale, gdzie mogłem skutecznie skryć się przed oczami ludzi. Otaczała mnie tutaj przyjemna cisza oraz spokój.
Szkicowałem malowniczy obraz rozciągający się pode mną, starając się w pełni oddać ten widok. Każdy dom, każde drzewo. Gdzieś tam w tle można było dojrzeć wielki pałac, który znalazł się również na moim obrazie.
Malowanie było moim ulubionym zajęciem. Kochałem uczucie towarzyszące mi przy tworzeniu.
Kończyłem właśnie rysunek, gdy usłyszałem znajome wołanie.
Moja matka.
To było zaprawdę dziwne; wioska w której mieszkałem znajdowała się niedaleko, acz matka i tak nie zwykła zapędzać się w te rejony. Co więc było tak ważnego, że tutaj się znalazła?
— Aris! — usłyszałem ponaglające wołanie.
Z westchnieniem zatrzasnąłem szkicownik i zszedłem ostrożnie ze skały.
Potem wystarczyło zaledwie kilka kroków, by ujrzeć starszą kobietę o popielatych włosach i niezwykle pięknych niebieskich tęczówkach. To właśnie te oczy odziedziczyłem po niej.
Pomimo że zauważyłem surowe spojrzenie i zaciśnięte wargi w prostą linię, odważyłem się podejść bliżej.
Była nie w humorze, stwierdziłem.
— Zapomniałeś! — od razu rzekła, gdy stanąłem tuż przed nią.
W pierwszej chwili nie zrozumiałem co miała na myśli, acz potem nastąpiło niespodziewane olśnienie.
— Oh, przepraszam... — szepnąłem z bólem w głosie. Naprawdę czułem wstyd z tego powodu. Dzisiaj bowiem miał być wyjątkowy dzień — w końcu musiałem wybrać, a właściwie, zaakceptować kandydatkę na żonę.
Przez to, że nie posiadałem żadnego rodzeństwa to właśnie ode mnie oczekiwano dobrego ożenku, najlepiej z bardzo wpływową kobietą, by móc przynieść zaszczyt rodzinie. Ciotka ciągle o tym wspominała.
CZYTASZ
Kochankowie wojny/boyxboy ✔
RomanceGdy królestwo Ousaerre zostaje zaatakowane przez wroga ze wschodu, król Murir nie ma innego wyjścia, niż powołać do walki wszystkich mężczyzn powyżej dwudziestego roku życia. Nawet poważnie chorego ojca Arisa. Chłopak nie może pogodzić się z myślą...