#Joy/Ava
- Ava... - poczułam lekkie potrząśnięcie oraz ciepły oddech na twarzy, więc uniosłam się na niewielką wysokość i z zamkniętymi oczami podparłam łokciami o łóżko. W tym momencie przez głowę coś mi przewieszono, a moment później przyjemne zimno przeszło po moim karku. Już wiedziałam, że srebrny łańcuszek z wisiorem wrócił na swoje miejsce.
Otworzyłam oczy, a na brzegu łóżka, tyłem do okna a przodem w moją stronę siedział Kaydeen, ubrany w brązowy strój oraz ciemnozieloną pelerynę. Pochylał się nade mną dziwnie nisko, a jego twarz skąpana była w półmroku. Ciemne, brązowe włosy sterczały mu na różne strony, przez co wyglądały tak, jakby nigdy nie dotykały grzebienia.
- Ava, powinniśmy już wracać... - chłopak ponowił próbę uświadomienia mi, jak bardzo liczył się teraz dla nas czas.
Jednak ja mozolnie zbierałam się do opuszczenia ciepłej pościeli, aż przypomniałam sobie o szpiegu, którego namierzyliśmy blisko podziemnej bazy, zbliżającej się bitwie i królestwie moich rodziców, zajętym przez Redmont. Wtedy przyśpieszyłam, aby jak najprędzej być już z powrotem w moim rodzimym świecie. Postanowiłam napisać jeszcze list z wyjaśnieniami do Emiliany i Horacego, więc poszukałam jakiejś wolnej kartki oraz długopisu i trzymając ją w powietrzu, na szybko naskrobałam na niej wiadomość:
Kochani rodzice,
Bardzo sobie cenię opiekę i miłość, jaką darzyliście mnie przez te wszystkie lata naszego wspólnego życia. Przepraszam za to, co muszę teraz zrobić. Nie miejcie mi tego za złe. Teraz powinnam przede wszystkim odzyskać co moje i przerwać polowania na elfy z mojej krainy. Mam nadzieję, że jednak zrozumiecie powagę sytuacji i nie zapomnicie o mnie, bo ja o was nie zapomnę na pewno. Pewnie brzmi to tak, jakbyśmy nie zobaczyli się już nigdy więcej, tylko że ja naprawdę nie wiem czy jeszcze kiedyś się spotkamy. Dziękuję za wszystko i jeszcze raz przepraszam, że was opuszczam.
PS. Nie wiem co zrobicie teraz z tym, że nie będę już chodzić do szkoły ani pojawiać się gdziekolwiek indziej. Na pewno coś na to poradzicie.
Wasza Joy, a właściwie już prawidłowo- Ava, księżniczka białych elfów.
Gdy skończyłam, odłożyłam kartkę na poduszkę i mieliśmy się już przenieść, ale przypomniałam sobie o bardzo ważnym i istotnym elemencie, który mógłby mi się przydać chociażby do zrozumienia głębiej historii krain elfickich. A miałam oczywiście na myśli wielką księgę, która skrywała jeszcze więcej tajemnic od wczoraj, kiedy odkryłam samozapisujące się litery. Tak więc jednym zwinnym susem pokonałam drogę dzielacą mnie od biurka, chwyciłam tomisko z elfką na okładce i stanęłam przy Kayu.
- To, co odkryłam w tej książce... - tu położyłam prawą dłoń na pięknie wykaligrafowane litery tytułu- pokaże ci później, a teraz trzeba się teleportować. Tylko w które miejsce?
- Myślę, że na ten długi korytarz, z którego wchodzi się do pokojów. Tylko pamiętaj, że jak już tam będziemy, musimy być bardzo cicho. Raczej nikt o tej porze tam nie chodzi, ale hałas z korytarza slychać w każdym z pomieszczeń.
- Jak już ktoś ma zrobić raban, to stawiam na ciebie - cicho zachichotałam przykrywając usta ręką i patrząc znacząco na elfa.
- Ej, to nie tak. Ja wcale nie hałasuję! - bronił się Kay podnosząc lekko głos, ale moment później przyłożył rękę do ust i urwał, zrozumiawszy co zrobił.
- Wcale, powiadasz? Nie wydaje mi się, zwłaszcza przypominając sobie, jak przez twój hałas, nakryli cię w moim pokoju.
- Eee, to było nieumyślnie... - Kaydeen próbował mnie przekonać, ale zaprzestał zrezygnowany widząc moją minę mówiącą"i tak nie masz się już co tłumaczyć". Nie to, że byłam na niego zła czy coś, po prostu trochę chciałam się z nim podroczyć- No dobra, przenieśmy się już. Przez te kilka godzin, kiedy nas nie było, na pewno zaczęli nas szukać.
![](https://img.wattpad.com/cover/86083857-288-k325938.jpg)
CZYTASZ
Całkiem inna historia o smokach i elfach
FantasiaDziewczyna o imieniu Joy wiele lat temu została podrzucona starszemu małżeństwu. Swoim wyglądem odróżnia się od ludzi z otoczenia, przez co czuje się inna i odepchnięta. Nie zna ani swoich prawdziwych rodziców ani nawet swojej przeszłości. Ale nie...