#Ava/Joy
Lecieliśmy już dobre kilkanaście minut, starając się pozostać ponad gęstymi chmurami. Wolałam nie myśleć, co by się stało, gdyby choć jeden elf z Redmontu dostrzegł nas, idąc pośród armii tysięcy jego kompanów.
Między mną a Kayem panowała cisza, wręcz niezręczna, ale nawet nie wiedziałam, o czym miałabym z nim rozmawiać. Dlatego trwaliśmy tak prawie do końca lotu.
Obecnie pod nami rozciągały się wielkie równiny, na których widziałam czasem jakieś samotne drzewa. Niedaleko na północy majaczyły kształty budynków, a nad nimi przeważał jeden wielki - zamek w Caverton. Była to całkiem okazała kamienna budowla, z wieżami wysokimi na kilkadziesiąt metrów, zakończonymi ostrymi szpikulcami, co z daleka przypominało mi igły w powiększeniu.
Kaydeen pokazał mi miejsce, gdzie mogłabym wylądować, także zaczęłam powoli opadać na ziemię. Chłopak przestał trzymać mnie w talii i momentalnie smok poruszył się gwałtownie do góry. Minęło kilka sekund próby złapania równowagi, ale i tak zaczęłam zsuwać się z jego grzbietu. W ostatniej chwili Kay złapał mnie za stopę, gdy już myślałam, że spadnę, a w nastepnej, zwisałam głową w dół kilkanaście metrów nad ziemią.
- Nic ci się nie stało? - krzyknął z góry chłopak.
- Wiesz, mogło być gorzej, ale teraz chcę tylko usiąść z powrotem, kręci mi się w głowie. - odparłam ze śmiechem.
- Oczywiście. - Wyciągnął do mnie drugą rękę - Postaraj się trochę podciągnąć i chwycić moją wolną dłoń, wtedy ja puszczę twoją nogę i złapię cię drugą ręką. Łapiesz? - zapytał, lekko się uśmiechając.
- Jasne, bo jeszcze uwierzę, że na pewno nie zlecę - powiedziałam ironicznie, z małym trudem krzyżując ramiona. Ciekawe, jak komicznie mogło to wyglądać z góry.
- Nic z tych rzeczy, mam cię w końcu utrzymać w jednym kawałku - zapewnił - A teraz szybko, złap moją dłoń, bo zaraz faktycznie spadniesz.
Podciągnęłam się do góry z niemałym wysiłkiem i jak najszybciej chwyciłam jego dłoń. On tymczasem szybkim ruchem puścił moją nogę i złapał moje drugie ramię. Dolna część ciała wróciła na swoje miejsce tak, że przez chwilę mną zakołysało. Po dłuższej chwili poczułam, jak unoszę się do góry i zaraz potem Kay usadził mnie z powrotem na miejscu. W myślach odetchnęłam z ulgą, by nie dać po sobie poznać, że całkiem na serio się bałam.
Skierowałam smoka na dół. Zsiadłam z niego i wreszcie mogłam poczuć się o wiele pewniej, stąpając po twardym i stałym gruncie. Zerknęłam na Kaya, który właśnie zeskoczył na ziemię, i widziałam po nim, że również tak się czuje.
- Co zrobimy ze smokiem? - spytał Kaydeen, patrząc na wspomnianego gada. I w sumie dopiero teraz uświadomiłam sobie, że w ogóle tego nie przemyślałam.
- Hm, może po prostu ukryjemy go gdzieś w zaroślach? - odparłam po większym zastanowieniu - Myślę, że nie powinien uciec, a raczej odlecieć. Jest w końcu do mnie "przypisany".
Kaydeen przytaknął i rozejrzał się wokół siebie, zapewne w poszukiwaniu owej kryjówki. Po chwili zauważył nieopodal miejsce, które by się do tego nadawało, więc wspólnymi siłami nakłoniliśmy smoka, aby tam podszedł.
Gdy już go zostawiliśmy, obróciłam się za siebie, aby zobaczyć, czy przypadkiem nie będzie za nami iść.
- Nie wiem dlaczego, ale myślę cały czas, że może zachowywać się jak pies lub kot. W sensie, że może się nie posłuchać i uciec - powiedziałam cicho do Kaya.
- Wybacz mi, ale nie mam pojęcia o czym mówisz - zaśmiał się chłopak.
- Zapomniałam, że w tym świecie nie wszystko jest, co było w moim poprzednim - powiedziałam z lekkim zakłopotaniem - ale generalnie chodziło mi o zwierzęta, które mają ludzie. Nawet nie wiem, jak to najbardziej poprawnie wytłumaczyć.
CZYTASZ
Całkiem inna historia o smokach i elfach
FantasíaDziewczyna o imieniu Joy wiele lat temu została podrzucona starszemu małżeństwu. Swoim wyglądem odróżnia się od ludzi z otoczenia, przez co czuje się inna i odepchnięta. Nie zna ani swoich prawdziwych rodziców ani nawet swojej przeszłości. Ale nie...