~1~

38 1 0
                                    

Chase

Wtedy nie myślałem o niczym, po prostu chciałem, aby w końcu dał jej spokój, ona jest tylko zwykłym człowiekiem, a on, nie owijając w bawełnę, po prostu ją katował. Niczym sobie na to nie zasługiwała. Leciałem jak burza przez długi, kilometrowy zdawałoby się, korytarz i już układałem sobie moją cudowną przemowę. Teraz, teraz wygarnę mu wszystko. 

To niewiarygodne, jak zwycięstwo w wyborach mogło go tak zmienić. Kiedyś go lubiłem, byliśmy kumplami, naprawdę dobrymi. Teraz jest dla mnie nikim, zwykłym powietrzem. W tym momencie obraziłem powietrze. 

Stary murowany kamieniami korytarz, coraz szybciej znikał za mną. Byłem już kilkanaście metrów od wielkich ciężkich złotych drzwi. Są tam od niedawna. Wcześniej były wielkie ciężkie drewniane drzwi. No oczywiście pan wspaniały zażyczył sobie więcej luksusu odkąd rządzi. Uważa się za szefa wszystkich szefów, a dobrze wie, że są osoby, które mogłyby kiwnąć palcem a on by zniknął. Powinien być przykładem, przykładem dla nas, przez co także dla ludzi. Mój gniew w końcu musiał znaleźć jakieś ujście, w innym przypadku chyba bym wybuchł. Złapałem za klamkę i nie czekając na zaproszenie z całej siły pociągnąłem ciężkie wrota. Wparowałem do środka z pięściami zaciśniętymi tak, że jeszcze moment, a połamałbym sobie palce.

-No proszę. O wilku mowa. – uśmiechnął się szyderczo i zatrzepotał rzęsami. Siedział na kanapie w pradawne brązowo-czarne wzory i widocznie był zajęty pogawędką z Nathanielem. On był jego prywatnym sługą, co nie było do końca zgodne z prawem. Sługa, ale oprócz tego był mistrzem donoszenia. Kablował na prawo i lewo, przez co nikt za nim nie przepadał, więcej, nienawidzili go. Już się domyślam co właśnie nagadał o mnie. – Dziękuję za cenne informacje, a teraz wracaj do swoich obowiązków, mam coś do załatwienia. – mówiąc to spojrzał na mnie karcącym wzrokiem. Nathaniel uśmiechnął się do mnie złośliwie, zamachał swoimi koślawymi skrzydłami, jak pies zamerdałby ogonem i wyszedł. Calvin odczekał kilka sekund, żeby sługa się oddalił. Nawet on nie musiał wszystkiego wiedzieć. – Słyszałem, że znowu nabroiłeś. Tym razem zniszczyłeś wodopój? Nie spodziewałem się tego po tobie. – odparł obojętnym tonem, nadal siedząc na kanapie.

-Ja nie spodziewałem się po tobie tego – wskazałem na niego ręką – gdy na ciebie głosowałem. Widzisz? Pomyliliśmy się oboje. – warknąłem. W jego oczach coś przemknęło. Czyżby wściekłość? Jak na razie, to nieźle udawał wyluzowanego. Ciekawe, ile tak wytrzyma.

-Czemu to zrobiłeś?

 


Fallen Angels And MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz