~3~

13 0 0
                                    

Wtedy zrozumiałem, co Calvin zaplanował. 

Nie było żadnego raka. Od samego początku mu zawadzałem, więc wymyślił sobie tą historyjkę, by pozbyć się mnie na dobre. Nie pozwolę mu na to, mam w sobie jeszcze honor. 

Stałem gotowy do walki. Dopiero teraz poczułem, że po mojej twarzy ścieka kilka strużek krwi. Cal otrzepał krew z rąk i spojrzał na mnie. Jego prawe oko wyglądało strasznie. Białko zaczerwieniło się i zaszło krwią, tęczówka lekko się przekrzywiła i nie była już okrągła, ale bardziej jajowata. Od niegdyś niebieskiego oka ciągnęły się czerwone żyły. Musiało boleć. Teraz był już maksymalnie wściekły. Mogłem walczyć tu z nim do nocy, ale i tak koniec byłby ten sam. 

Wziął rozbieg i podleciał do mnie z pięściami.

    -Stój!– krzyknąłem, gdy był już metr ode mnie – Wiem, że chcesz się mnie pozbyć razna zawsze. – mówiłem szybko, wiedząc, że może mnie nie słuchać – Ale to jamówię ostatnie słowo. Mam swój honor. Odchodzę.

-Na własne życzenie. – zaśmiał się – Sam tego chciałeś, bez wątpliwości. – mówił jakby z niedowierzaniem.

 Odwróciłemsię, a on powalił mnie na ziemię i zatopił pazury w moich skrzydłach. Gdy zanie pociągnął, poczułem jakby ktoś wyrywał mi serce z piersi. Ból był niemalżenie do zniesienia. Była to zaledwie chwila gdy wyrywał je z moich pleców, aleja czułem ten ból długo. Bardzo długo. Po chwili nie czułem już pleców. Byłemcały odrętwiały. Pulsujący ból przeniósł się do mojej głowy, nie słyszałemwłasnych myśli. Ledwo przytomny powoli traciłem podłogę na, której leżałem.Straciłem oparcie i zacząłem spadać.

Na początku był mocny i zimny podmuch wiatru. Następnie usłyszałem grzmoty i błyski. Leciałem z zawrotną prędkością ku ziemi. Nie miałem na sobie spadochronu, a na dole nie było żadnej trampoliny, czy poduszek. Zapowiadał się twardy upadek. Bardzo twardy. Świat był wtedy dla mnie jakby nierealny. 

W plecach nadal czułem istny ogień, powietrze uderzało w moja twarz, uniemożliwiając mi prawidłowe oddychanie. Gdy dotarłem do chmur, leciałem już znacznie szybciej. Było mi zimno i wszystko mnie bolało. Można by było powiedzieć, że umarłem. W sumie nie dużo mi już brakowało. Chmury zakryły mi widoczność. Straciłem równowagę i zacząłem niekontrolowanie kręcić się wokół własnej osi. Żołądek podszedł mi do gardła, zresztą jak wszystko inne, poczułem, jakbym miał za chwilę zwymiotować. Resztkami sił zawzięcie próbowałem powrócić do stabilnego lotu, lecz na nic. Ziemia przybliżała się niemiłosiernie szybko. Nie myślałem, że ujdę z tego cało. Wtedy, gdy ostrość zaczęła się poprawiać, a ja zacząłem odróżniać budynki, ulice, parki i autostrady, zawiał wiatr. Mój lot się uspokoił, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Już nie wirowałem w powietrzu koziołków. Leciałem twarzą wprost na łąkę w Central Parku. W całym ciele czułem okropny ucisk i ból, jakbym miał się zaraz rozerwać na kilka części. Jeszcze bardziej przyśpieszyłem, mimo woli zatrzymania się. Widziałem część łąki, na którą lada chwila upadnę i zacząłem liczyć.

Jeden... Ogłuszający świst powietrza wpadł do moich uszu. Dwa... Poczułem zapach lasu, drzew i świeżo koszonej trawy. Trzy... Ziemia była już tak blisko. Cztery... Wiatr zawiał, odwracając mnie plecami do ziemi. Pięć... Zamknąłem oczy i pragnąłem już nic nie czuć. 

Ziemia wbiła się z przerażającym trzaskiem, w każdą, najmniejszą część mojego ciała. Poczułem się jak sparaliżowany. Nie czułem pleców. Nie czułem całego ciała. Jednak, nie chciałem stąd wstawać. Chciałem aby ten szum, który jest w głębi mojej głowy, zabrał mnie ze sobą, uwolnił od tego wszystkiego. W głowie pojawiła mi się karuzela, która przynosiła ukojenie. Zapomniałem już o moich problemach i odpłynąłem. 

To był pierwszy raz, kiedy upadłem.

Fallen Angels And MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz