~4~

15 0 0
                                    

Rok później

Kaylen

Czekałam już dwudziestą drugą minutę gdy czerwona Toyota Corolla wjechała na parking przed barem. Gdy kierowca odnalazł moje spojrzenie, nie było ono miłe, wręcz karcące. 

Auto zakręciło kółko i wjechało tyłem w jedno, z wielu wolnych miejsc pod budynkiem. O tej godzinie, zwykle znalezienie tu wolnego miejsca było niemożliwe. Większość ludzi musiała parkować kilka przecznic dalej, na innym parkingu. Jednak od niedawna, przychodzi tu coraz mniej ludzi. Wszystko przez jeden głupi, nieprawdziwy incydent. Dziewczyna wysiadła z auta i prawie wywracając się na szpilkach, podbiegła do mnie.

-Sorry, sorry, sorry za spóźnienie. Miałam coś do zrobienia. – Ronnie zaczęła się tłumaczyć, jak to zawsze ona.

-Spokojnie, nic się nie stało, tylko stałam prawie pół godziny na dworze czekając na ciebie i jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym już usiąść.

W takich chwilach cieszyłam się, że nie noszę szpilek, ani koturn. Ruszyłam w stronę wejścia do baru. Nie odezwawszy się więcej, Veronica podążała u mojego boku. W swoich niewygodnych butach była na oko wyższa ode mnie o pięć centymetrów. Czułam się z tym nieswojo. Na ogół to ja jestem wyższa. Te czerwone szpilki zakłada zawsze, gdy spotyka się ze swoim chłopakiem. Po minie można wywnioskować, że nie tak dawno temu, z kimś się kłóciła. Ciekawe, o co tym razem poszło i czy było to warte stania pół godziny na dworze.

    Neonnad wejściem ,,U Boba" wesoło świecił na niebiesko i zielono, od razu zrobiłomi się cieplej na sercu. To uczucie minęło, gdy tylko weszłyśmy do środka.Wielka sala, zwykle wypełniona po brzegi, teraz świeciła pustką. Po prawej,zaledwie sześć osób rozmawiających i popijających drinki. Siedzieli na jednymze skórzanych narożników. Nad nimi wisiał obraz przedstawiający filiżankę kawy,w której spienione mleko przybrało kształt serduszka. Po lewej, grupkanastolatków, z zapewne nie przeznaczonym jeszcze dla nich, piwem. 

Gdy weszłam,jeden z nich popatrzył na mnie pijanym wzrokiem i uśmiechnął się sprośnie. Niezwracałam na niego zbytnio uwagi. 

Szłam w moich ulubionych, czarnych glanach poczarno-białej kafelkowej podłodze, niczym plansza do szachów. Podeszłam dolady, przy której stał barman, czyszczący dwa kieliszki na drinki. Usiadłam nawysokim stołku po prawej, a Ronnie po lewej. Mężczyzna popatrzył na nas iuśmiechnął się.

-Rozumiem, że to co zawsze. – to było bardziej stwierdzenie, niż pytanie, ale i tak skinęłyśmy głowami.

Fallen Angels And MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz