-Słyszałem, że można tu nieźle zarobić.
-Ty chcesz tu zarobić? – spytał z niedowierzaniem.
-Podobno, nie ocenia się książki po okładce. – odparłem niewzruszony.
-Nie lubię gry słów. W czym się specjalizujesz? Bilard, czy Poker?
-Poker.
-Nieźle, zobaczymy czy jesteś taki cwany, za jakiego się uważasz. Tylko później nie rób zamieszania, gdy rozniosą cię moi stali bywalcy. – odparł z chytrym uśmieszkiem na twarzy, wyszedł zza lady i machnął ponaglająco ręką, żebym poszedł za nim.
Wstałem i zacząłem za nim iść. Jednak po chwili, uświadomiłem sobie, że blondwłosa podąża tuż za mną. Odwróciłem się.
-Zostań. – powiedziałem może trochę jak do psa, ale podziałało. Zrobiła minę niewiniątka i powróciła na stołek.
Zeszliśmy po obskurnych, betonowych schodach, prowadzących do dużej piwnicy z wieloma krętymi korytarzami. Podążyłem za nim, korytarzem prosto. W grobowej ciszy, było słychać tylko nasze ciężkie kroki. W końcu, mężczyzna się zatrzymał i otworzył ciężkie stalowe drzwi. Ogarnęły nas głośne śmiechy dochodzące z pomieszczenia, wypełnionego facetami, głównie w średnim wieku. Naliczyłem ich dwanaście. Weszliśmy do środka i wszyscy skupili na mnie wzrok. Właściciel przedstawił mnie najlepszym, z którymi będę grał. Zamiast mojego prawdziwego imienia podałem inne, więc znają mnie jako Chrisa. Nowego w Albuquerque. I tylko tyle powinni o mnie wiedzieć.
Po paru minutach, zasiedliśmy do stołu. Na początek mamy zagrać bez pieniędzy. Na żetony. Muszą sprawdzić nowego, rozpoznać wroga, dopiero później zagramy o wysoką stawkę.
Po mojej lewej siedział Carlos, miał czterdziestkę na karku, blond włosy sięgające do ramion, kilkutygodniowy zarost i fajkę w ustach.
Po prawej Bradley, również był czterdziestolatkiem, miał czarne, krótkie, pełne żelu, włosy i zielone oczy. Cały ubrany był na czarno. Na jego czarnej koszulce, widniał biały napis ,,Jestem Satanistą. Nie gryzę. Połykam w całości."
Ostatni siedział naprzeciwko mnie. Miał na imię Jason, dwadzieścia siedem lat, włosy krótkie, ciemny blond, był ubrany raczej zwyczajnie. Jeansy, biała koszulka, czarna skórzana kurtka. On był bardziej normalny, od tych poprzednich kolesi.
Graliśmy tylko we czterech. Trzech najlepszych i ten nowy.
-Grasz z nami pierwszy raz. Ty wybierasz rodzaj Pokera. – powiedział Carlos.
-Klasyczny. – odparłem bez dłuższego myślenia.
Brunetka w średnim wieku rozdała każdemu po pięć kart i stanęła z boku. Jak każdy, podniosłem swoje karty. Miałem ósemkę pik, damę i szóstkę kier, oraz dwa asy, karo i trefl. Każdy zidentyfikował swoje karty. Carlos obstawił sto, ja sprawdziłem, Bradley sprawdził, a Jason obstawił dwieście, więc każdy z nas wyłożył kolejny żeton warty sto. Teraz zaczęliśmy wyrzucać niepotrzebne karty. Ja wyciągnąłem damę, oraz asa trefl i rzuciłem je na kupkę, już wyrzuconych kart przeciwników. Nie mogłem teraz wygrać. Musiałem zrobić sobie słabą opinię, by myśleli, że łatwo mnie ograć. Brunetka podeszła i rozdała każdemu tyle nowych kart, ile wyrzucił starych, by znów miało się ich pięć. Wszyscy podnieśliśmy swoje nowe karty. Doszła mi trójka pik i ósemka karo. Miałem tylko parę ósemek. Niemożliwe żebym wygrał z takimi kartami. Po kolejnym zidentyfikowaniu swoich kart, każdy wykonał swój ostatni, końcowy ruch. Carlos obstawił pięćdziesiąt, ja sprawdziłem, Bradley obstawił sto, Jason obstawił dwieście. Więc każdy z nas musiał wyłożyć dwieście. Koniec gry, odkrywamy karty.
-Dwie pary. – powiedział Carlos.
-Też mam dwie pary. – odparł Bradley.
-Jedna para. – powiedziałem.
-Trójka. Mam trzy króle. – dodał Jason i zagarnął ręką wszystkie żetony – Wygrałem.
-To co młody? Gramy teraz na serio, z forsą i na całego. – powiedział do mnie Carlos i uśmiechnął się, był taki pewny siebie, pewny mojej przegranej.
Chwilę potem, gdy na środku stołu leżało dwieście tysięcy, a ja odkryłem swoje karty, ukazując karetę asów, mina Carlosa nie była już taka jak wcześniej. Wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem, a ja uśmiechnąłem się sam do siebie pod nosem. Po chwili, ich twarze były wyzute z jakichkolwiek emocji. W sumie nie dziwiłem się im. Przegrali właśnie swoje pięćdziesiąt tysięcy. Pogratulowali mi, nadal z kamiennymi twarzami, a ja spakowałem pieniądze.
Tak oto zagraliśmy tylko we czterech. Trzech dobrych i ten najlepszy.
Gdy miałem już wychodzić, zatrzymał mnie Jason.
-Wrócisz tu jeszcze kiedyś? – spytał niepewnie.
-Jasne. Jak tylko będę potrzebował pieniędzy, to się tu zjawię. – odparłem śmiejąc się, a on tylko popatrzył na mnie spod byka i odszedł.
![](https://img.wattpad.com/cover/96179084-288-k221891.jpg)
CZYTASZ
Fallen Angels And Me
FantasyŻycie młodej dziewczyny zmienia się w koszmar, gdy zostaje przez "coś" zaatakowana i następnie uratowana przez nieznajomego. Wszystko wokół niej staje się tajemnicze. Czy stoją za tym nadnaturalne moce?