XII

783 45 4
                                    

Następnego dnia byłem gotowy powiedzieć Alex'owi co do niego czuję. Już się nie cofnę. Chocby nie wiem co. Nie mogę się poddać. Nie teraz, kiedy wiem co On do mnie czuje. Powiem mu to!!! Niezawiodę Ann. Niezawiodę siebie.

Szedłem długim korytarzem szkolnym szukając Alex'a. Nigdzie nie było po nim ani śladu. Przeszukałem już chyba całą szkołę. Gdzie On może być? Może nie przyszedł dziś do szkoły? Coś mu się stało?

- Widziałaś Alex'a?- zapytałem podchodząc do Ann, która właśnie w tej chwili rozmawiała z Annie, zapewne o ostatniej imprezie. Brunetka obróciła się w moją stronę i z uśmiechem na ustach odpowiedziała.

- O, właśnie cię obgadywałyśmy- zaśmiała się i po chwili dodała-Jeśli chodzi o twojego przyszłego chłopaka to poszedł do pielęgniarki- czyli coś mu się naprawdę stało. Co jeśli to przezemnie. Popadł w depresję albo coś w tym stylu.....

Natychmiast pobiegłem w stronę gabinetu pielęgniarki. Chcę go już zobaczyć. Powiedzieć mu co czuję. Jeszcze tylko trochę.

Moje serce biło niemiłosiernie szybko. Jakgdyby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej, a delikatny rumieniec wkradł się razem z szerokim uśmiechem na moją twarz.

- Dzięki, że poszłaś ze mną do pielęgniarki- usłyszałem głos Alex'a i od razu się zatrzymałem.

- nie ma za co- tym razem usłyszałem głos Ronnie. Zastygłem w miejscu. Co ona tu robi?

Po chwili podeszłem do krawędzi ściany i obserwowałem ich. Po co się chowam? Mógłbym wyjść.

- tak w ogóle to chciałabym ci coś powiedzieć- oznajmiła zbliżając się do niego. Ona chyba nie chce...?

- śmiało- nie ma się czym przejmować. Przecież mnie kocha. Prawda? Kocha mnie jeszcze? Tak samo jak ja jego.

- widzisz już od dawna mi się podobałeś, ale nigdy nie zwracałeś na mnie uwagi. Ty kochasz mojego brata?

-A żebyś wiedziała, więc nie ma już szans, aby był z tobą- pomyślałem. Ten jeden raz w życiu pobędę sobie egoistą.

- Odrzucił mnie- odrzekł smutno. nie to nie tak. Ja nie chciałem.... Jak to wszystko odkręcić? Wystarczy, że powiem mu, że go kocham. To się jeszcze da naprawić.

- skoro on cię nie chce to, czy mógłbyś spróbować być ze mną?

nie nie nie nie nie nie nie nie!!!!!!!

- Spróbować zawsze można- dlaczego? Kiedy w końcu chciałem ci to powiedzieć... Ty zacząłeś umawiać się z moją siostrą? Kocham cię. Tak beznadziejnie cię kocham i nie mogę przestać.

Serce bije mi strasznie mocno, ale tym razem nie ze szczęścia lecz smutku. Łzy same zaczęły napływać mi do oczu. Nie wytrzymam. Mam ochotę wykopać sobie grub i się w nim położyć. Dlaczego powiedziałeś, że możesz z nią być? Przecież jeszczę dzień temu to mi powiedziałeś, że mnie kochasz.

- to super. Braciszek na pewno się ucieszy. Chociaż pewnie będzie płakał. W końcu jego siostrzyczka znalazła sobie chłopaka- usłyszałem jej wesoły głos wypowiadający te słowa. Nie wytrzymam już dłużej. Muszę z tąd iśc. Pójdę sobie i zapomnę o wszystkim. Tak, jak zawsze. Jestem beznadziejnym idiotą, a jeszcze chwilę temu byłem taki wesoły.

Próbowałem się ruszyć jednak coś paraliżowało moje ciało. Wiedziałem, że jeśli z tąd pójdę już nigdy nie będę mógł być z Alex'em. Boję się go stracić. Chociaż nawet nie jest mój. Nie chcę, żeby Ronnie z nim była.

Ale tak chyba powinno być. Ja straciłem już swoją szansę. Nie powinienem się wtrącać.

I znów powraca mój beznadziejny tok myślenia.

Ostatni raz spojrzałem na Alex'a. Ronnie przybliżała się powoli do niego. Chłopak pochylił się i delikatnie musną jej usta by pochwili pogłębić pocałunek.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić wybiegłem ze szkoły i zacząłem biec. Właśnie straciłem osobę, którą kochałem. To tak cholernie boli.

Nim się obejrzałem byłem... Nawet nie wiem gdzie to jest. Jednak postanowiłem się nie zatrzymywać. Żeby nie myśleć o niczym, o nikim..

Przynajmniej miałem taki zamiar. Niestety wpadłem na jakiegoś chłopaka co poskutkowało moim upadkiem na ziemię.

- nic ci nie jest? - to już koniec. Nigdy więcej nie odezwę się do Alex'a. Może nie jest to najlepszy scenariusz, ale znajdę sobie kogoś lepszego. Boję się tylko, że nikogo w życiu nie pokocham bardziej niż jego- halo!! Czy nic ci nie jest!?!- spojrzałem na wyskogiego bruneta, który stał przedemną. Po chwili wstałem z ziemi, na której siedziałem.

- nic mi nie jest- odezwałem się ledwie słyszalnie.

- to dobrze już myślałem, że będę musiał zabierać cię do szpitala- westchnął, a po chwili dodał- jestem Cody, a ty?- uśmiechnął się wesoło patrząc na mnie wzrokiem przepełnionym.... Miłością?

End is suddenly beginning new adventure.

All for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz