Rozdział 3

499 23 0
                                    

POV. Grzesiek
Moja mała kuzynka nareszcie otworzyła oczy. Chyba zaraz zacznę skakać że szczęścia. -Wojtek biegnij po lekarza,  Liv się obudziła - krzyknąłem ze szczęściem w głosie. Po chwili Szczena wszedł do sali, a zaraz za nim lekarz. Niestety musieliśmy wyjść, żeby mogli zrobić jej jakieś badania. Jakieś 25 minut później mogliśmy wejść, nie wiem jak ale muszę jej powiedzieć o skutkach wypadku. 
- Oli tylko się nie denerwuj. Proszę. Muszę Ci powiedzieć coś bardzo ważnego - nie dała mi dokończyć -Grzegorz powiedz mi co się stało z Alankiem i rodzicami!  Gdzie oni są?!  Muszę do nich iść, oni mnie potrzebują!- zaczęła krzyczeć i rzucać się po całym łóżku szpitalnym. Postanowiłem zawołać kumpla, żeby mi pomógł ją przytrzymać.
-Skarbie tylko proszę nie rób nic głupiego gdy ci powiem - Ona tylko pokiwała twierdząco głową - oni...Oni nie żyją - przez chwilę trwała w bezruchu, ale kilka sekund później zaczęła płakać i krzyczeć w niebogłosy - Nie! To nie może być prawda! To wszystko twoja wina, gdyby nie to twoje "spotkanie z rodzinką" nic by się nie stało! -
mimo, że wiem, że ona tak nie myśli to trochę zabolało to co powiedziała. A raczej wykrzyknęła prosto w twarz.  Zanim zrozumiałem co się dzieje Wojtek już ją trzymał w swoich ramionach, a ona płakała mu w koszulkę. Niewiele myśląc dołączyłem do nich. Siedzieliśmy tak do czasu gdy przyszedł doktor i powiedział, że Oliwia musi odpoczywać i kulturalnie dał nam do zrozumienia, że mamy wyjść.
POV. Oliwia
Nie chce zostawać teraz sama. Boję się, że nie dotrzymam obietnicy danej Grzesiowi. Padam że zmęczenia, ale gdy tylko się położę, duszę się własnymi łzami i szlochem. Absolutnie nie winie o to mojego kuzyna, bo to mogło się zdarzyć w każdej chwili i obojętne jakim dniu. Około godziny 2 zasnęłam.

Następnego dnia
   Obudził mnie hałas. Myślałam, że to Grzegorz, ale się pomyliłam.  Gdy otworzyłam oczy, ukazał mi się Wojtuś. Trochę mnie to zdziwiło, bo przecież ja go prawie nie znam. Chyba nie zauważył, że nie śpię, więc szybko zamknęłam oczy i udawałam, że śpię.
-Dobrze, że żyjesz i prawie nic Ci nie jest. Strasznie się o ciebie martwiłem przez te kilka dni. Wiem, że znamy się krótko. Jeśli to w ogóle można znajomością nazwać, ale wiedz, że od kąd Cie wtedy ujrzałem, nie mogę o tobie zapomnieć. Ugh... mam nadzieję, że tego nie słyszysz. - Postanowiłam dalej udawać. - Chyba będę się zbierał, muszę jeszcze coś załatwić - pocalował mnie w policzek i wyszedł.

Nieszczęsny wypadek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz