Rozdział 7 Wewnętrzna bestia

34K 1.9K 353
                                    

  MC Sobieski ft. Priscilla - Wiedźmin / The Witcher: Wilcza Zamieć ( Wolven Storm )  

Dodaję szybciej, bo tak bardzo was kocham ;)

Klaus —

Wziąłem na ręce, nieprzytomne ciało swojej przeznaczonej. Byłem wkurzony. Chciałem z nią po dobroci, lecz nie wyszło! Ta dziewczyna, jest tak strasznie uparta i arogancka, że chyba jeszcze nie raz moja samokontrola, zostanie wystawiona na próbę. To strasznie irytujące, choć... może być też o wiele ciekawiej, niż gdyby miała być jakąś cichą, bojącą się własnego cienia dziewczynką. Fakt, denerwuje mnie jej zachowanie, lecz czuję do niej przywiązanie.

Mój wzrok przeniósł się na jasnofioletowy znak znajdujący się na jej szyi. Ten kretyn ją dusił! Zacisnąłem szczękę. Miałem ochotę pójść do swojego brata i ponownie go ukarać, lecz odpuściłem. Strata jedynego dziecka powinna go czegoś nauczyć. Postawiłem krok w kierunku wyjścia, a do moich nozdrzy dotarł przepiękny miętowy zapach. Zaciągnąłem się im, a na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech. Od tej pory ta ludzka istotka stała się moim narkotykiem. Jej ciało jest takie piękne, lecz nad jej zachowaniem będziemy musieli popracować. Jak tylko wrócę do domu głównego, załatwię swojej przeznaczonej lekcje manier. Przypatrywałem się jej twarzy, gdy nagle sobie coś przypomniałem... Oznaczyłem ją, nawet nie znając jej imienia. No trudno. Poznam je jak tylko się obudzi. Wyszedłem z pomieszczenia i pierwsze, co zobaczyłem to smutny wyraz twarzy mojego brata. Było mi go prawie żal — wyczujcie ten sarkazm. Idiota, zasłużył sobie na to. Fakt, stracę bratanice, lecz zgaduję, że za jakiś czas jego przeznaczona znowu będzie w ciąży. Ciekawe, kiedy zorganizuje to morderstwo? Tristan podszedł do mnie, wyciągając ręce do przodu.

— Mam z nią zrobić to, co z całą resztą? — zapytał smutnym tonem.

On chyba jest głupi! Przecież nawet ślepy wilkołak, wyczułby, że dziewczyna żyję.

— Oszalałeś, kretynie? — zapytałem teoretycznie. — Ta dziewczyna jest moją Klirdisys i jeśli coś jej zrobisz to cię poćwiartuję! — warknąłem oschle.

Oczy tego głupka rozszerzyły się.

— Niemożliwe... — wyszeptał, padając na kolana. Był załamany tym jak potoczyła się ta cała sytuacja. — Odnalazłeś ją, a to oznacza...

— Tak, masz rację — odpowiedziałem, nim dokończył to, co chciał powiedzieć. — Moja pozycja jest teraz bezpieczna, lecz ty stracisz córkę. — Postawiłem parę kroków w kierunku jednego z teleportów. — Mówiąc szczerze chciałem cofnąć ten wyrok, lecz nie popuszczę ci duszenia mojej przeznaczonej. Nawet, jeśli nie wiedziałeś, że nią jest — wysyczałem.

Nie czekając na jego odpowiedzi, przeniosłem się do gabinetu Dyrektorki. Kobieta, zauważając mnie, wstała pośpiesznie z swojego fotela i uklękła.

— Alfo... — wyszeptała, przerażona. W powietrzu zapachniało strachem i uległością. Zaciągnąłem się tym zapachem. Był taki cudowny.

Dotknąłem dłonią policzków niesionej przez siebie nastolatki, po czym nakazałem blondynce, wstać. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś o swojej przeznaczonej, lecz to później. Teraz muszę przetransportować ją do nowego domu. Ach... Coś mi się wydaję, że będę musiał poddać jej środki nasenne, by nasza podróż mogła minąć w spokoju.

— W ciągu pięciu minut wszystkie informacje, na temat tej dziewczyny mają zostać mi przesłane — rozkazałem. — Jeśli tego nie zrobisz, zabiję ciebie i wszystkich twoich bliskich — zagroziłem, a ona uniosła delikatnie wzrok by zobaczyć, o kogo chodzi.

W chwili, kiedy zauważyła nieprzytomną nastolatkę z ust kobiety wydobył się cichy pisk, a źrenice się rozszerzyły. Warknąłem, a ona natychmiast zamilkła.

— Panie, co takiego zrobiła Nina? — zapytała, półszeptem.

Nina. Jak tak niewinne imię może należeć to tej małej wojowniczki? Jej rodzice musieli być nienormalnie w chwili, kiedy je jej nadali. Choć z drugiej strony dziewczyna musi posiadać jakąś słodką i niewinną stronę, a ja zrobię wszystko, co konieczne i ją odkryję! Bo niby, przed kim miałaby się otwierać, jeśli nie przede mną?

— Nina, jest moją Klirdisys i już nigdy nie pojawi się w tej szkole — oświadczyłem, a ona od razu skierowała wzrok na ziemię.

— Wybacz, mój panie. Wiem, że nie powinnam patrzeć na swoją Lunę.

Uśmiechnąłem się bezczelnie.

— Masz rację — przyznałem. — Ale jak na razie nie otrzymasz żadnej kary. — Podszedłem do drugiego teleportu. — Tak jak mówiłem wcześniej. Informacje o niej mam mieć na telefonie za dokładnie pięć minut. Każda minuta spóźnienia, jest życiem jednego z twoich uczniów. Czy zrozumiałaś mnie? — zapytałem niemiło.

— Tak, panie. Zrozumiałam cię.

Z wrednym uśmiechem na ustach, prze teleportowałem się na plac przed szkołą. Idąc do samochodu, spojrzałem na Ninę. Była piękna i tylko moja. Zaśmiałem się w duchu. Może zapierać się rękoma i nogami, lecz i tak mnie pokocha. Jeśli będzie trzeba zmuszę ją do tego. Podszedłem do swojego auta, a sługa otworzył przede mną drzwi.

— Panie... — wyszeptał, a ja położyłem na tylnych siedzeniach nieprzytomną blondynkę.

Zauważyłem, że ten śmieć na nią spogląda. Nie wytrzymałem i wbiłem swoje palce w oczodoły tego idioty. Nikt nie ma prawa na nią patrzeć — chyba, że mu na to pozwolę. Mężczyzna krzyknął.

— Jak śmiesz, gówniarzu — wysyczałem. — Ta kobieta jest twoją Luną, a ty ośmieliłeś się ją znieważyć.

Wyciągnąłem swoje palce. Były w krwi tego idioty. Mimo, że cierpiał to mi nie wystarczało. Chciałem by żałował jeszcze bardziej. Pragnąłem by błagał mnie o śmierć. Przymknąłem drzwi, — rzucając ówcześnie na siedzenie swój telefon — by, choć trochę odgrodzić nastolatkę od tego, co się tu działo. Chwilę później rzuciłem ciało tego szczeniaka na ziemię, po czym uwolniłem bestie wewnątrz siebie. Moja chęć mordu została zaspokojona.

CDN 

No więc... Kto lubi Klausa? Coś mi się wydaję, że Nina i Alfa będą mieli wiele wspaniałych przygód! Kolejny niestety dopiero w piątek! :)

(Data opublikowania tego rozdziału: 17.01.17r)

Pokochasz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz