Rozdział 70 Alesia

9.9K 803 49
                                    

  League of Angels II: Angel's Birth (Official Trailer)  

Kolejny rozdział pojawi się jak wrócę ze szkoły! ;D Ogólnie dziś pojawi się całość i prolog do drugiej części - ale za to pierwszy rozdział pojawi się dopiero we wtorek, ponieważ nie wiem czy zdążę go napisać. Zapewne tak, ale wolę chuchać na zimne niż później pisać jak szalona. 

— Nina —

Westchnęłam, zamykając kolejną z ksiąg. Spojrzałam na stojący obok mnie stos książek i uśmiechnęłam. Cały dzień spędziłam na czytaniu i poznawaniu języka Meditów. Chciałam się czegoś o nich dowiedzieć — i tak nie miałam niczego lepszego do roboty. Przez całe pięć miesięcy — kiedy Less był zajęty sprawami królestwa — uczyłam się ich pisowni i mowy. Na początku było mi strasznie ciężko. Okazało się bowiem, że każde napisane przez nich słowo może mieć parę znaczeń, a najważniejsze było nachylenie i grubość liter. Weźmy na przykład "alesia". Ma ono trzy znaczenia. Jeśli zostało napisane w normalnie, — bez nachylenia i pogrubienia — oznacza wieczną miłość. Jeśli jednak jest ono pogrubione i pochylone tłumaczy się je jako "przyjaciela". Jeśli jest tylko pogrubione, oznacza szczęście. Kiesy Less zobaczył to po raz pierwszy, powiedział, że Medici musieli być stuknięci.

Zaśmiałam się pod nosem. Przez te pięć miesięcy poznałam ich język pod względem pisowni i teraz z łatwością mogę zrozumieć napisane przez nich księgi. Nie powiem ta umiejętność jest bardzo pożyteczna.

Mój wzrok przeniósł się na leżący z boku pergamin, a po moich plecach przeszedł dreszcz. Czytałam już tak wiele ich książek. Poznałam część ich historii, lecz tego pergaminu unikałam jak ognia. Według Less spisano na nim przepowiednie mówiącą o mnie i Végu. Zagryzłam wargę. Zaczęłam się uczyć tego języka w celu odczytania przepowiedni, jednak teraz... Boję się ją odczytać. Czuję, że jeśli poznam jej treść, mój sposób myślenia się zmieni — nie wiem tylko czy na lepsze czy też gorsze.

Wstałam z swojego miejsca i podeszłam do pergaminu. Niespodziewanie w mojej głowie pojawił się pewien pomysł. Nie czekając ani chwili dłużej, złożyłam go. Spalę tę kartkę i pozbędę się wątpliwości — wszystko co powinnam wiedzieć, powiedział mi Pierwszy Zmarły. Podeszłam do holograficznego kominka i wrzuciłam papier w niebieskie płomienie. Zrobiłam to szybko. Gdybym poczekał chwilę dłużej, mogłabym zrezygnować z zniszczenia pergaminu. Wierzę, że kiedy to wszystko się zakończy, każde istnienie zapomni o Meditach i całym tym syfie. Pragnę by już nikt, nie musiał cierpieć tak jak ja.

Położyłam dłoń na swoim brzuchu. Nie minęła chwila, a poczułam delikatne kopnięcie. Na moją twarz od razu wrócił uśmiech. Już niedługo to dziecko przyjdzie na świat, a wraz z tym nastanie koniec naszych spokojnych dni. Mogę się założyć, że Klaus już wie o ciąży — gdyby było inaczej, już dawno by nas zaatakował lub zaczął działać w jakikolwiek sposób. Jednak zamiast tego panowała cisza, która z każdym minionym dniem coraz bardziej mnie niepokoiła. Przypuszczałam, że Klaus coś planuje i jego plany wcale mi się nie spodobają. Na dodatek marzyłam o momencie, w którym się z nim rozłączę — przez ciąże nie mogłam tego zrobić. Może i gdyby to dziecko umarło, byłoby dla mnie lepiej, jednak... Ja nie chcę być mordercą.

— Co robisz? — Podskoczyłam, słysząc męski głos. Odwróciłam się w kierunku skąd doszedł i odetchnęłam z ulgą. Na szczęście to tylko ojciec Lessa... — Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć — oznajmił, gładząc moje ramie.

— Nic się nie stało... — mruknęłam cicho.

Wampir westchnął, wystawiając w moim kierunku dłoń.

— Może usiądziemy? — spytał.

Skinęłam głową i chwyciłam go za rękę — zauważyłam, że ojciec Less, Feris i sam Less mają dziwną tradycję, podawania mi dłoni, kiedy chcąc gdzieś mnie zaprosić, bądź zaprowadzić.

Usiadłam z powrotem na krześle, a Xeres dostawił sobie obok mnie drugie.

— Boisz się? — Zmarszczyłam brwi. Czego dotyczy jego pytanie? Porodu czy starcia, które mnie czeka? — Chodzi mi o narodziny twojego dziecka. Jak na razie nie musisz martwić się Klausem — dopowiedział.

Pogładziłam się po brzuchu.

— Mówiąc szczerze, obawiam się chwili, w którym to dziecko przyjdzie na świat — wyznałam. — Wiem, że będzie ono wampirem, jednak to nie oto chodzi. Martwię się, że nie będzie ono szczęśliwa, a także... — Po policzku spłynęła mi jedna łza. Nie chciałam myśleć o tym, że nie będę wstanie być przy nim, kiedy będzie dorastać.

Były król wampirów pogładził moje ramię.

— Ci... — szepnął. — Nie martw się, pomogę wam — obiecał.

Zdziwiły mnie jego słowa.

— Przecież mówiłeś, że chcesz zginąć! — przypomniałam pośpiesznie.

Wampir skinął głową.

— Tak, masz rację. Jednak chcę poznać swoje wnuka. — Złapał mnie za dłoń. — Jeśli coś ci się stanie to wiedź, że pomogę Lessowi wychować wasze dziecko. Mam jednak nadzieję, że nie będzie takiej konieczności.

Byłam mu wdzięczna. Chciałam już podziękować, jednak poczułam jak coś spływa po moich nogach. Skrzywiłam się czując niespodziewany skurcz. Oczy Xeres zalśniły.

— To już czas... — oznajmił, a moje serce przyśpieszyło bieg. To niemożliwe! Ja nie mogę jeszcze urodzić!

Wampir wziął mnie na ręce po czym podbiegł do teleporta. Nie wiem dokładnie gdzie mnie zaniósł. Byłam rozkojarzona, a ból wzrastał z każda minioną chwilą. Xeres w trybie natychmiastowym zwołał odpowiednie osoby, po czym został poproszony przez pielęgniarkę o wyjście.

Z oczu ciekły mi łzy, a po upływie paru minut do sali — przepełnionej pielęgniarki — wtargnął Less. Wampir pojawił się obok mnie i chwycił za dłoń.

— Nino... — szepnął, nie wiedząc co powinien powiedzieć.

Ścisnęłam jego dłoń, a z moich ust wydobył się krzyk.

— Jeszcze troszkę, królowo! — krzyknęła lekarka. — Widać już główkę.

Miałam ochotę zabić tę kobietę. Irytowało mnie jej ciągłe gadanie. Niespodziewanie poczułam jak cały ten potworny ból znika. Minęła chwila, a ja usłyszałam płacz.

— To dziewczynka! — oznajmiła lekarka, biorąc małą na ręce.

Less spojrzał na mnie z wzruszeniem, po czym pocałował mnie.

— Dziękuje ci, Nino — wyszeptał do mojego ucha. Uśmiechnęłam się.

Niespodziewanie jedna z pielęgniarek podeszła do naszej dwójki z zawiniątkiem. Podała mi dziecko, a ja spojrzałam na Lessa. Jak my ją nazwiemy? Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł.

— Less, możemy dać jej na imię Alesia? — spytałam, a on zmarszczył brwi.

Zaśmiałam się, całując maleństwo w czółko.

— A więc od dziś nazywasz się Alesia, skarbie — oznajmiłam.

— Ja jeszcze nic nie powiedziałem... — mruknął pod nosem wampir. Jednak nie słuchałam go już. Nasza córka będzie się nazywać Alesia i koniec kropka!

CDN

Wiem, nie jest to napisane jakoś super, ale nie potrafię - jeszcze - opisywać takich scen. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie ^^

(Data opublikowania tego rozdziału: 02.06.17r)

Pokochasz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz