Rozdział 60 Naiwność?

11.8K 917 22
                                    

  Vampire Knight ♡Kaname x Yuki♡ AMV  

— Nina —

Lubi mnie? Byłabym wspaniałą Luną? Zaśmiałam się w duchu. Jak można lubić osobę, której przeznaczeniem jest przyczynić się do upadku swojej rasy, rodziny? Na dodatek stanowisko Luny nigdy nie było dla mnie. To Natalia powinna je mieć. Zacisnęłam dłonie w pięści. Przez tego mężczyznę wiele osób cierpiało. W imię swojego celu był gotowy, poświęcić szczęście własnych dzieci. Westchnęłam, rozluźniając spięte mięśnie. Klaus jest tak samo dziwny jak jego ojciec. Hm... Teraz już wiem, po kim to odziedziczył. Obydwaj są tak samo dobrymi aktorami. Nie wiem nawet czy osoba, która obecnie przede mnąl stoi nie jest jedną z wielu jego masek.

— Jest pan dziwny... — mruknęłam kręcąc głową. — Jak możesz mówić coś takiego do osoby, która przyczyni się do upadku twojej rasy? — zapytałam z złowieszczą nutą w głosie.

Byłam ciekawa jego odpowiedzi. Gdyby był normalnym wilkołakiem zapewne zareagowałby krzykiem, lecz podczas naszej krótkiej rozmowy zrozumiałam, że w jego przypadku nic nie jest takie jak zawsze. Zresztą z jego synem jest podobnie.

Ojciec Klausa zaśmiał się, a w jego oczach pojawił się drapieżny błysk.

— Masz rację, Nino — potwierdził, a jego oczy zaświeciły fioletem. Nie wahają się ani chwili przyjęłam pozycję obronną. Jeśli będzie trzeba będę z nim walczyć. Może moje szanse na zwycięstwo są nikłe, jednak nie poddam się. — Twoja egzystencja sprawia, że wilkołaki są w dość niezręcznej sytuacji. Zamordowanie cię byłoby najlepszym rozwiązaniem, jednak nie możemy cię zabić, ponieważ jeśli to zrobimy, ta przeklęta broń uruchomi się i zniszczy świat. — Westchnął, kręcąc jakby z niedowierzania głową. — Twoje istnienie jest kłopotliwe, lecz i jednocześnie zabawne! — krzyknął z uśmiechem wariata. Zmarszczyłam brwi, zauważając, jak ciało starca zaczyna znikać. — Chcę zobaczyć, jaką drogę wybierzesz... Ciekawi mnie czy – tak jak mówi przepowiednia — zniszczyć wilkołaki czy też je oszczędzisz. Mimo, że wszystko zostało już przepowiedziane przyszłość zawsze może się zmienić. Twoja więź z Klausem jest tego dowodem. Połączyłem was choć wasze przeznaczenia całkowicie się różniły — oznajmił cicho, a jego ciało stawało się coraz bardziej przezroczyste.

Nie wiedziałam, co dokładnie się dzieję, lecz byłam pewna, że jeżeli się nie pośpieszę, stracę szansę na dowiedzenie się czegoś na temat miejsca pobytu Natalii. Chwyciłam zmarłego za półprzezroczystą dłoń i zagryzłam wargę. Że też od kogoś takiego musi zależeć moje przyszłość... Jednak to nie czas by o tym myśleć. Muszę jak najszybciej dowiedzieć się czegoś o tej kobiecie.

— Powiedź — zaczęłam spiesząc się — gdzie znajdę osobę, o której wcześniej mówiłeś? Tę, która wie gdzie jest Natalia? — zapytałam, a moim głosie pobrzmiewała desperacja. Świadomość, że muszę błagać o coś — tak jakby — swojego wroga była wkurzająca, lecz nie miałam innego wyboru.

Mężczyzna uśmiechnął się, ściągając z szyi jakiś wisiorek. W chwili, kiedy przedmiot upadł na ziemię z powrotem stał się materialny. Spojrzałam na mężczyznę zaskoczona. Co to ma znaczyć?

— Tylko pierwszy zmarły może wiedzieć gdzie jest, której poszukujesz — oznajmił pośpiesznie. — Dzięki temu — wskazał ruchem głowy na naszyjnik, który przed chwilą upuścił — będziesz wstanie przenieść się do jej domu, ale uważaj. Pierwszy Medit jest dość kapryśną istotą... — wyszeptał, a resztki jego ciała otoczyły zielone iskierki.

Moment później po moim rozmówcy nie pozostało już nic. Nic oprócz leżącego na ziemi wisiorka. Zaśmiałam się. Mimo wszystko gdyby nie on nic bym nie wiedziała. Nie mam zielonego pojęcia gdzie obecnie jest ten starzec, ale jestem mu wdzięczna. Może gdyby został dłużej to bym mu podziękowała... Nie, co ja pletę? Na pewno bym tego nie zrobiła. Nie ważne, co by się stało, nadal jesteśmy wrogami.

Ukucnęłam chwytając w dłonie pozostawiony przez wilkołaka przedmiot. Był to srebrny łańcuszek z turkusową zawieszką w kształcie ośmioramiennej gwiazdy. Biżuteria pobłyskiwała dziwnym światłem, lecz nie obawiałam się. Teraz i tak jestem w krainie zmarłych... Wzięłam przedmiot do ręki i uniosłam go na wysokość swoich oczu. Zawieszka zaczynała coraz bardziej świecić, przez co zamknęłam oczy. Światło wydobywające się z przedmiotu było wypełnione tak potężną energią, że czułam na swojej dziwne ciepło. Minęła chwila, a ja poczułam jak biżuteria wyleciała — dosłownie — mi z rąk, po czym samoistnie zawisła na mojej szyi. Co do cholery...?! Złapałam za łańcuszek i spróbowałam go zdjąć, lecz było to bezcelowe. Przedmiot ani drgnął. Chwilę później moje ciało zaczęło ogarniać dziwne zmęczenie. Miałam wrażenie jakby coś wchodziło mi do umysłu i sprawdzało moje myśli. Wykrzywiłam usta w grymasie. To uczucie jest strasznie nieprzyjemne... Położyłam dłonie na ziemi, chcąc się uchronić przed upadkiem. Niestety, ale siły opuszczały moje ciało z każdą minioną chwilą. Nie całą minutę później opadłam bezwładnie na ziemię. Przeklęłam w myślach ojca Klausa. Źle zrobiłam biorąc od niego ten naszyjnik! Logicznym przecież było, że mężczyzna musiał przyszykować jakąś pułapkę. Agr... Ale ja jestem głupia i naiwna!

Senność coraz bardziej zaczynała ogarniać mój umysł i mimo, że z nią walczyłam nie byłam wstanie wygrać. Po trzech minutach stawiania oporu, poddałam się zasypiając.

— Nie martw się, zaopiekuję się tobą... — To było ostatnie, co dane mi było usłyszeć.

CDN

Wybaczcie ten "makaron". Moja przyjaciółka napisała to bez mojej wiedzy - rozdział też sobie zadedykowała sama. Kolejny już w środę moi kochani! Mam nadzieję, że podoba się wam ten rozdział? ;)

(Data opublikowania tego rozdziału: 15.05.17r)

Pokochasz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz