Rozdział 1

6.3K 346 11
                                    

Biegłam ile sił w nogach, aż z wielkim hukiem wpadłam do pokoju księcia. Zdyszana odsłoniłam zasłony, przygotowałam ubrania i zabrałam się za najtrudniejsze zadanie dnia.

-Paniczu...paniczu trzeba wstawać - delikatnie szturchałam go w ramię. Nie działa, więc...-Aleks! - krzyknęłam mu do ucha, a ten się zerwał jak poparzony.

-Mogłabyś budzić niego bardziej kobieco i delikatnie - stwierdził przecierając swoje czerwone oczy oraz przeczesując blond włosy - Chociaż...muszę przyznać, że ten strój pokojówki z roku na rok coraz lepiej na Tobie leży - przechylił lekko głowę mierząc mnie wzrokiem i spoczywając na...chyba nie muszę mówić.

-Możesz łaskawie przestać codziennie badać rozmiar mojego biustu? - podniosłam brew.

-Jesteś strasznie nie miła. Chyba muszę się wziąć za Twoje wychowanie Viss. - na te słowa osłupiałam. Za każdym razem, gdy tak mówił nie ominęło się bez plotek po służbie zamkowej. Zawsze coś znalazł, żeby narobić wstydu. Od pobrudzenia mojej sukienki po wepchnięcie do rzeki.

-Ubieraj się. Twój ojciec na Ciebie czeka od dobrych 14 minut - powiedziałam wychodząc z pokoju.

-A Ty mnie nie ubierzesz? - zapytał zachrypniętym głosem.

-Kretyn - pomyślałam - Będę czekać przed drzwiami - dodałam na głos.

-Poczekaj - zawołał - Mogłabyś wymienić kwiaty w wazonie?

-Te niebieskie?

-Nie, te białe na komodzie - wskazał palcem.

- westchnęłam ciężko - Zgoda, ale nie każ mi jutro z powrotem tego robić. One mają zaledwie dzień - odparłam zniesmaczona.

-Zgoda.

Podeszłam chcąc podnieść wazon z liliami. Zanim zdążyłam to zrobić jego ręką oplotła moją talię na co się spiełam. Chłopak musiał to wyczuć, ponieważ zaśmiał się cicho pod nosem.

-Spokojnie,przecież nie zrobię Ci krzywdy.

-Nie żartuj sobie. Dobrze wiem jaki jesteś, znamy się od dziecka. Nie ma dnia żebyś czegoś nie wywinął. Nie tylko mi, ale reszcie służby także - mimo moich słów, nie chciałam by mnie puścił. Za każdym razem, gdy tak robił wbrew swojej woli czułam...ciepło?

-Oj no weź. Nie pamiętasz kto ze mną to wszystko wymyślał? - położył głowę w zagłębieniu mojej szyji.

-Łaskoczesz - odchyliłam głowę.

-Naprawdę? - zaczął jeździć nosem w okolicach obojczyka i wzdłuż szyji.

-P-przestań hahaha.

-Tutaj też?

Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Jednak faktycznie nic złego nie zrobił. Czyżby ten mały księciunio sięgnął po rozum do głowy?

-Ale nie myśl sobie, że Ci dzisiaj odpuszczę - mruknął zalotnie w moją stronę, lekko się wzdygnęłam gdy poczułam, jak policzki powoli zaczynają nabierać barw.

Złapałam się za nie i zmarszczyłam delikatnie brwi.

-Jednak nic się nie zmienił - pomyślałam zostawiając go samego.

Gdy wyszedł z pokoju ruszyliśmy w stronę sali tronowej. Jak zwykle on szedł spokojnym krokiem, a ja za nim. Tylko on jako jedyny ma na wszystko wylane. Nawet w poważnej sytuacji potrafi znaleźć pozytywy oraz zachować optymizm. Nie uważam to do końca za źle, jednak jeżeli na kiedyś stać się głową rodziny, bądź nawet kraju, wypadałoby przystopować i dorosnąć. Nagle drzwi się otworzyły. Myślę, że stresowałam się za nas obu. Nie chcąc trzymać samej siebie w napięciu weszliśmy do środka.

_____________________________________________________

Mam już pomysł na rozwinięcie akcji tylko....nie wiem czy to się przyjmie xD Ale to się jeszcze zobaczy ^^

You'll be Mine ✔Ukończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz