Rozdział 6

831 30 2
                                    

Na miejscu byliśmy po 10 min. Od razu kiedy Cris tylko zatrzymał auto wybiegłam sprintem w stronę wejścia.
-Dzień dobry. Mogłaby mi pani powiedzieć gdzieś leży James Rodriguez?-spytała kobiety bo 50-siątce stojącej na recepcji

-Informacje o stanie zdrowia pacjętów udzielamy tylko rodzinom i blislim. Kim pani dla niego jest?

-Ja yyyy...jestem...jego dziewczyną

-A więc dobrze. Pan Rodriguez jest obecnie na prześwietleniu klatli piersiowej. Po badaniu będzie przewożony na salę nr.102. Wjedzie pani windą na 1 piętro i pójdzie pierwszym korytarzem od prawej. Będą to trzecie drzwi od lewej.

-Dziękuję-rzekłam i ruszyłam do windy

-Ej, a na mnie to nie łaska już poczekać?

-Przpraszam Cris

-Spoko. Wiesz co z nim?-spytał

-Wiem tylko tyle, że teraz jest na prześwietleniu klatki piersiowej. Po badaniu ma być na sali 102 i właśnie tam idziemy.

***

Gdy weszliśmy na odpowiednie piętro zaczęliśmy szukać sali w której James powinien już leżeć. Po chwili ją odnaleźliśmy. Usiedliśmy na plastikowych krzesłach które były strasznie nie wygodne.
Gdy tak siedzieliśmy z Crisem, nie mogłam racjonalnie myśleć i ciągle mówiłam, że to moja wina. Crisa zaczęło to wkurzać więc postanowił pójść do małej kawiarenki, niedaleko sali Jamesa. Bez słowa wstaliśmy i udaliśmy się w wyznaczone miejsce. Spędziliśmy dobrą godzinę w niej popijając kawę z mlekiem. Cris nie chciał znowu słyszeć jak się obwiniam więc co chwilę zmieniał temat. Śmiałam się z jego ani trochę śmiesznych żartów. Zachowywałam się jakby tego wypadku w ogóle nie było.

-Jak nazywa się miasto w którym żegna się ryż?-zapytał mnie po raz któryś, a ja tylko pokiwałam głową, że nie wiem- Paryż

-Hahahaha Cria hahah dobra już plis koniec

-Przepraszam ale czy bliscy Jamesa Rodrigueza?-zapytał nas starszy pan w kitlu do gabinetu?

- Oczywiście- po moich słowach doktor ruszył w sobie znanym kierunku a my zanim.
Pokój lekarski był cały biały. Nawet biurko,krzesła i szafki. Bardziej to przypominało salę w szpitalu psychiatrycznym. Doktor nakazał nam usiąść na krzesłach przy biurku a sam usiadł za nim.

- Doktorze co się stało?- zapytał Cris

-A więc tak. Niestety doszło to przemieszczenia sporego kawałka złamanego żebra które mogło uszkodzić płuco. Doszło do operacji która poszła po naszej myśli. Pan Rodriguez ma złamane jeszcze 4 żebra które szybko się goją, pare siniaków, ale....-przerwał

-ale co?- pogoniłam doktora

-Pan Rodriguez jest w śpiączce, nie wiadomo, kiedy się może wybudzić. To może potrwać kilka dni, miesiąc, a nawet rok..

.....jest w śpiączce....
.....jest w śpiączce....
.....jest w śpiączce....
Te słowa chuczały mi w głowie. Wyłączyłam się z rozmowy. Zdziwiona i przestraszona z pustką w oczach patrzyłam przed siebie. Wstałam i po prostu wyszłam z sali, a następnie ze szpitala. Zamiast do samochodu poszłam w stronę parku.
Chodziłam tak do wieczora. Gdy doszłam na znane mi dobrze wzgórzę usiadłam na zimnej już trawie wpatrując się tępo w gwiazdy.
Teraz na pewno się dziwicie dlaczego tak dramatyzuję. Ja tylko nie chcę aby się to powtórzyło. A o czym gadam?
Miałam dziadka który równie mocno co ja kochał piłkę nożną. Dzięki niemu mój wujek zainteresował się tym. Ale wracając. Grał w drużynie seniorskiej naszej reprezentacji. Podczas meczu w finale zdarzył się wypadek. Gdy nasza reprezentacja wygrywała 4:2 mój dziadek został sfaulowany. Zapadł w śpiączkę i zmarł. Miałam wtedy 3 lata. Jako że byłam mała nic nie rozumiałam ale zadawałam dużo pytań.

Co sie stanie gdy...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz