12. Wyjaśnienia

95 9 2
                                    

- Czy ktoś mi powie dlaczego tak często mdleję? - Jęknęłam z zamkniętymi oczami.

- To normalne w twoim wieku. - Usłyszałam ciepły kobiecy głos i zaraz oprzytomniałam. Otworzyłam szeroko oczy i energicznie usiadłam na sofie, na którą wcześniej ktoś musiał mnie przynieść.

Na przeciwko mnie stała kobieta w złotej sukni i z rudymi włosami.

- Czy, czy to ... to niemożliwe ... To ty? - Wydukałam oszołomiona jej obecnością, pięknem i spokojem, którym emanowała.

- Tak.

Jedno słowo, a prawie dostałam palpitacji serca. Mój żołądek wywrócił koziołka, a język zakręcił się w supeł.

Nie myśląc długo, skoczyłam na równe nogi i rzuciłam się w ramiona kobiety, którą pierwszy raz widziałam na oczy. Wtuliłam się w jej włosy i mocno obięłam, jakbym się bała, że zaraz ucieknie.

- Mamusiu... - Wyszeptałam.

- Córeczko... Tak bardzo tęskniłam... Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę. - Powiedziała łamiącym się głosem. - Nigdy nie pomyślałabym, że będę musiała porzucić swoje własne dziecko. - Zaczęła szlochać. - Przepraszam cię kochanie. Przepraszam malutka Løgn. (czytaj Lojn)

- Ciii ... Spokojnie. Mamo nie płacz. Jestem tu. - Zaczęłam ją uspokajać.

- Wybaczysz mi to kiedyś? - Zapytała z nadzieją w głosie.

- Ale tu nie ma co wybaczać mamo. To  ojciec za wszystko odpowiada. Gdyby nie jego chora obsesja na punkcie wewnętrznej magii, nie musiałabyś mnie zsyłać na Ziemię. - Spojrzałam jej głęboko w oczy. - Przecież zrobiłaś to by mnie ratować. Nie mogę mieć ci tego za złe. - Uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.

Dopiero co odzyskałam  matkę i mam jej robić sceny, bo dla mojego dobra zesłała mnie na Midgard?

Proszę was, nie jestem skończoną suką.


*********************TIME SKIP****************************


Gdy pierwsze emocje opadły i wreszcie się od siebie "odkleiłyśmy", przyszedł czas na wyjaśnienie i niekończące się rozmowy, bo w końcu nikt nie odda nam tych dwudziestu straconych lat.

Frigga oprowadziła mnie po mieszkalnej części pałacu i opowiedziała, która komnata do kogo należy.

- ...ta na końcu korytarza należy do Thor'a. Moja i Odyna jest na piętrze. Tutaj - Wskazała ręką na komnatę po lewej. - Mieszka Loki, a ten pokój po prawej należy do ciebie. - Mama spojrzała na drewniane drzwi, jakby przez ostatnie lata przypominały jej o mnie.

- Nigdy nie straciłam nadziei, że tu wrócisz.

- I wróciłam. - Uśmiechnęłam się i delikatnie złapałam ją za ramie. 

Obie patrzyłyśmy się na siebie z bezgraniczną miłością. Ja odzyskałam matkę, a mama odzyskała córkę.

Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach.

W sumie, jestem asgardzką boginią, mam na imię Løgn, należę do Avengers'ów, mam być "opiekunką" Loki'ego, a najbardziej rusza mnie spotkanie po latach matki i córki.

Chyba nie jestem całkowicie normalna. Nie... Stwierdzenie, że jestem "normalna" porzuciłam już dawno temu.

- Chcesz wejść do swojego pokoju? - Z zadumy wyrwała mnie matczyny głos.

- Oczywiście, że chcę. Jestem ciekawa jak mieszkałabym jako prawdziwa bogini. - Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i ruszyłam w kierunku drzwi.

Komnata, która "była" moim pokojem, była po prostu cudowna. Przy ścianie stało duże łoże z baldachimem. Prawie cała ściana na przeciwko łóżka była przeszkolona, dzięki czemu wpadało tutaj dużo światła. W pokoju stało dużo regałów, które uginały się pod ciężarem książek.

- Woow... - Westchnęłam.

Zdecydowanie mogłabym tu zamieszkać.

- To co? Idziemy do ogrodu? - Zaproponowała Frigga po dłuższym czasie kręcenia się i podziwiania pokoju.

Kiwnęłam głową na znak zgody i podążyłam za mamą.

Gdy byłyśmy już w ogrodzie nie mogłam nadziwić się, że rosło tu tyle niepowtarzalnych roślin. Chyba dalej nie jestem świadoma tego, że jestem w pieprzonym Asgardzie.

Usiadłyśmy na ławce i rozkoszowałyśmy się zachodzącym słońcem.

- Ale tu pięknie. - Westchnęłam. - Istny raj.

- Cieszę się, że ci się tu podoba. - Mama obdarzyła mnie typowym matczynym uśmiechem. - Często tu przychodzę. To taki mój azyl... 

- Mamo, mam pytanie. - Przerwałam ciszę, która miedzy nami na chwilę zapanowała. - Ty też masz ten tatuaż?

- Jaki tatuaż? - Frigga zmarszczyła brwi. - Chodzi ci o kompas?

Przytaknęłam.

- To nie tatuaż tylko znamię. Każda kobieta z naszego rodu je ma. Pojawia się w dzień dwudziestych urodzin, a znika w chwili śmierci. Nietypowe prawda? Ale nie tylko to towarzyszy tym urodzinom. Wiek dwudziestu lat jest bardzo ważny w Asgardzie. Osiąga się wtedy pełnoletność i uwalnia się magia z niemagicznych osób, ale to bardzo rzadko. - Matka skrzywiła usta w grymasie bólu. - Zauważyłaś coś nienormalnego w twoim zachowaniu w ostatnich miesiącach?

Zastanowiłam się przez moment.

- Hmm... Byłam bardzo rozkojarzona i "zatracałam" się w myślach. Nie docierało do mnie co się dzieję. Tak jakby się "wyłączałam", ale gdy zaczęłam spędzać czas z Thor'em - to minęło.

Mama zrobiła zdziwioną minę i lekko się uśmiechnęła, jakby do siebie.

- Coś nie tak? - Zapytałam zdziwiona.

- Nic, nic. Zamyśliłam się. To długi dzień. Gdyby Thor po mnie nie przybiegł to nawet  nie wiedziałabym, że tu jesteś skarbie. - Spojrzała na mnie z czułością. - Nie mogę się tobą nacieszyć, ale trzeba iść w końcu odpocząć, prawda.

- Zgadzam się mamo. - Wtrąciłam. - Chodźmy do pałacu.

Ruszyłyśmy, a ja czułam się jakbym rozpoczynała nowe życie.



Witajcie Kochani!  

Przepraszam, że nie publikuję rozdziału co miesiąc, tak jak obiecałam. :( Mam nadzieję, że Was to nie zniechęci :)

Powoli wszystko zaczyna się rozkręcać (zgodnie z planem :D )




Mroczne Zakątki Duszy~LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz