dzień wszystkich #5

106 3 0
                                    

Luke
Dzisiaj jest piątek.
Wstałem o 7:00. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie śniadanie, jajecznice.
Zjadłem ją i poszedłem się ubrać do pracy.
Wyszedłem z domu zabierając swoją torbę, wsiadłem do samochodu i pojechałem do pracy.

Calum
Biegałem od 6:00, musiałem nadrobić to co straciłem ostatnio.
Biegłem w stronę parku. Po paru minutach usiadłem na ławce pod drzewem, jest lato więc słońce wcześnie wstaje. Siedziałem na ławce i zamknąłem oczy, z odpoczynku wyrwał mnie bolesny krzyk kobiety.
Wstałem szybko i ruszyłam w stronę z kąd dochodził krzyk. Po chwili zauważyłem dziewczyne, jakoś w moim wieku, która siedziała na chodniku i trzymała się za kostkę. Podbiegłam do niej i szybko uklęknąlem obok niej.

-Wszystko okej? -zapytałem.

-Tak kuźwa! Jest wspaniale! Postanowiłam tylko skręcić sobie kostkę! -powiedziała z sarkazmem oburzona.

-Ta jasne... jasne... głupie pytanie -uśmiechnąłem się niezręcznie.

-Może byś tak mi jaśnie panie pomógł? -powiedziała wijąc się z bólu.

-Oh.. tak -złapałem ją pod ręką i pomogłem wstać. Podeszliśmy do najbliższej ławki.

-Boli? -zapytałem troskliwie.

-Nie kurde! Łaskocze!

-Okej! Nie krzycz! -powiedziałem podnosząc ręce w geście obronnym.

-Sorry... po prostu strasznie boli...

-Rozumiem...

Siedziałem z dziewczyną na ławce z 20 minut, była 9:00. Opowiedziała mi trochę o sobie. Nazywa się Alice ale wszyscy mówią do niej Ali, ma 19 lat i mieszka tu od niedawna dlatego ją nigdy nie widziałem. Powiedziała że chciała sobie trochę pobiegać i zwiedzić okolice, wyczaić fajne miejsca.

-Nadal Cię boli? -zapytałem.

-Ta... -odpowiedziała trochę od niechcenia.

-Musisz iść na pogotowie, niech lekarz to obejrzy. -wstałem i stanąłem nad nią.

-Tja... tylko jest jeden mały problem... nie ma kto mnie zawieść... -powiedziała próbując wstać. Podałem jej swoją dłoń i pomogłem wstać.

-Miejscowy szpital jest nie daleko. Może jest mały ale są tam wspaniali lekarze.

-Może i tak ale nie wiem czy dam radę tam dojść a raczej doskakać...

-Zaniose Cię -powiedziałem odrazu.

-Co?! O nie nie nie... nie uniesiesz mnie tak daleko.

-Codziennie chodze na siłownie. Oj przestań Ali... nie ufasz mi? -poruszyłem zalotnie brwiami.

-No dobra... spróbujmy...
Podeszłem do niej bliżej i wziąłem na ręce bez większego wysiłku.

Michael
Było po dziewiątej. Wstałem, ubrałem niebieskie spodnie i białą bluzkę z uśmiechniętą chmurką no i oczywiście jakieś urocze skarpetki, tym razem z kaczuszkami.
Bardzo wesoły i szczęśliwy przytuliłam mojego jednorożca i pobiegłem na dół do kuchni. Zrobiłem sobie tosty z tęczowego sera i włączyłem telewizję, jak zwykle leciała moja ulubiona bajka. Przy okazji że trzymałem pilot sprawdziłem co leci potem. Moim oczom ukazała się cała tabela zapisana nazwą jednej bajki a mianowicie doktor jacie jakie gacie, zacząłem krzyczeć i skakać z radości. Po chwil do pokoju wbiegł Ashton.

Ashton
Byłem w piwnicy gdy usłyszałem krzyk Michaela. Odrazu chwiejnym krokiem ruszyłem po schodach na górę i pobiegłem do salonu.

-Co się stało?! -zapytałem wbiegając do pokoju.

-Jest maraton doktora jacie jakie gacie! -piszczał z radości Mike.

-Człowieku! Nie strasz mnie tak!

-Przepraszam! A skoro ty już jesteś to... obejrzysz ze mną... proszę!

-No nie wiem...

-Zrobię popcorn...

-Czy ja wiem...

-...i przyniose wysoko procętowe wino... i piwo... -uśmiechnął się.

-Skoro tak to... mogę z tobą obejrzeć kilka odcinków... - wywróciłem oczami.

-Jej! -pisnął Mike i mnie przytulił.

-Okej, okej. Starczy...

Oglądaliśmy odcinki pijąc wino i piwo no i jeszcze jedząc popcorn.
Luke przyjechał z pracy o 18:30.

Narrator
Luke wszedł do pokoju i usiadł na kanapie obok Ash'a i Mike'a.

-Hej wam. Co robicie? -zapytał wesoło.

-Oglądamy maraton z doktora jacie jakie gacie... -powiedział Ash.

-Ty Ash?! -zdziwił się Luke -po Michaelu bym się spodziewał ale po tobie? Co Cię do tego nakłoniło?

-Mike przyniósł wino i piwo.

-A... no tak... Zostało wam jeszcze wina? -zapytał Luke.

-Tak... -odpowiedział różowo włosy.

-Naleje sobie -powiedział blądyn i podszedł do szafki z kieliszkami.

-Będziesz pił?! -zapytali jednocześnie zdziwieni Ashton i Michael.

-Tak... -zdziwił się ich reakcją Luke.

-Przecież Ty nigdy nie pijesz! Co Ci się tak nagle odwidziało?! -zapytał nadal w szoku Mike.

-Nie wiem... Tak jakoś mam ochotę się napić -blądyn wziął butelkę z winem, nalał sobie i siadł obok chłopaków którzy patrzyli na niego jak na nienormalnego.

Zbliżała się 20:00. Do domu wrócił Calum.

-No jesteś nareszcie. Już się zaczynaliśmy martwić. Gdzie byłeś cały dzień? -zapytał Ashton.

-Biegałem -czarnowłosy siadł na fotelu obok kanapy na której siedzieli pozostali.

-14 godzin?!

-No... może jeszcze pomogłem jednej dziewczynie i zaniosłem ją do szpitala...

-Serio?! -zapytali równocześnie.

-No. Skręciła kostke i nie mogła chodzić więc zaniosłem ją na pogotowie a tam zrobili jej prześwietlenie i okazało się że ma ją skręconą więc nastawili jej ją i założyli gips. Hehe gdybyście słyszeli jak Ali krzyczała przy nastawianiu...

-Ymm... Aha... -odpowiedział trochę niepewny Mike.

-Ej Luke! Ty pijesz wino?! -zdziwił się Calum.

-My też się zdziwiliśmy...

Chłopaki już o nic nie pytali. O 20:05 zaczął lecieć Harry Potter więc postanowili pooglądać.

🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥
Hej!
Przepraszam za wszystkie błędy...
Muszę znaleźć kogoś kto mi je będzie poprawiał by nie ranić waszych oczu...

Z innej perspektywy//5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz