Wczorajszy dzień był nudny, nic się nie działo, nie było co robić. Większość czasu spędziłem bawiąc się z Felicją i Księciem lub przeglądając internet. Umówiłem się też na spotkanie z Jimin w naszej cukierni bym mógł ją zobaczyć i byśmy mogli razem ustalić co pozmieniać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wstałem o 9:10. Byłem nawet wyspany co mnie cieszyło. Niestety moją radość zepsuł widok za oknem, szaro, ponuro i padał deszcz. Zwląkłem się z łóżka i w piżamie zszedłem na dół. W domu było bardzo cicho co trochę mnie zdziwiło i zaniepokoiło bo zazwyczaj jest całkiem inaczej. Podeszłem do lodówki, gdy miałem ją otworzyć zobaczyłem przyczepioną do jej drzwi małą karteczkę która wyjaśniła cały ten spokój w domu.
"Luke jest w pracy, a ja razem z Ashton'em i Calum'em poszliśmy na zakupy bo lodówka świeci pustkami. Ali wzięła Księcia i Felicje do weterynarza.
Asia :)
P.S. W lodówce masz naleśniki z dżemem na śniadanie."
Uśmiechnąłem się pod nosem bo poczułem jak bym czytał karteczkę od mamy gdy miałem 10 lat i chodziłem jeszcze do podstawówki.
Po nie długiej chwili wspominania sobie czasów szkoły otworzyłem lodówkę w której jak Asia napisałam na karteczce były naleśniki. Położyłem talerz z jedzeniem na blacie i nalałem sobie jeszcze do szklanki mleka. Postanowiłem zjeść śniadanie w salonie i przy okazji pooglądać telewizję, zobaczyć co dzieje się na świecie.Zjadłem posiłek w jakieś 10 minut. Zostałem jeszcze chwilę w salonie oglądając telewizję, akurat gdy skończyłem jeść zaczęła lecieć prognoza pogody. Z tego co w niej mówili cały dzień miało padać ale na szczęście tylko ten jeden dzień. Wyłączyłem telewizor i odniosłem naczynia do kuchni.
Nie wiedząc zbytnio co robić poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic który nietrwał zbyt długo. Po umyciu się wyszczotkowałem jeszcze zęby i się załatwiłem. Akurat gdy skończyłem się ubierać zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otwarte! -krzyknąłem wychodząc z łazienki.
-Hej Mike! -usłyszałem głos Ali która najwidoczniej wróciła już od weterynarza z zwierzakami.
-Cześć Ali -odpowiedziałem schodząc po schodach które znajdywały się prawie naprzeciwko wejścia do domu.
-Oddaje zwierzaki.
-Ah, mogli powiedzieć to bym poszedł z nimi do weterynarza a tak to Ty musiałaś się męczyć.
-Nie, spoko. Dla mnie to nie problem a tak wogule to sama zaproponowałam że z nimi pójdę -dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłem go.
-W takim razie co z nimi? Są zdrowi? Nic im nie dolega? -przenieśliśmy naszą rozmowę do kuchni.
-Wszystko z nimi dobrze. Prawidłowo się rozwijają i rosną. Książę miał tam tylko jednego kleszcza ale to nic, pozbyliśmy się go.
-To dobrze -wstałem i podeszłem do szafki z kubkami - Kawy? -spytałem spoglądając kątem oka na dziewczynę.
-Chętnie -Ali odpowiedziała krótko.
-Czarną? Late? Expresso? -zacząłem wymieniać rodzaje kaw jakie mogłem zaproponować.
-Obojętnie, jakąś słabą -dziewczyna wzruszyła ramionami wyciągając z kieszeni telefon i zaczynając coś na nim pisać.
Po zrobieniu dwóch kaw przenieśliśmy się z Ali do salonu. Zaczęliśmy rozmawiać, zaczynając od zwierzaków, dochodząc do przeprowadzki Asi i kończąc na planach na resztę dnia.