Wczorajsze wyjście do parku było fajne, spodobała mi się ta forma spędzania czasu.
W nocy słyszałem czyjeś kroki na dole więc postanowiłem sprawdzić co się dzieje. Zszedłem na dół i zobaczyłem Caluma szykującego się do wyjścia. Zapytałem się dokąd idzie, odpowiedział krótko że do Ali jej pomóc szukać Ami, nie wyjaśnił dokładnie o co chodzi, wyszedł z domu zamykając za sobą cicho drzwi pewnie by nikogo nie obudzić.Wstałem o 8:47, byłem nawet wyspany co nie zdarza się zbyt często ale to może dlatego że wczoraj nie piłem żadnego alkoholu, no nie licząc dwóch piw.
Wyciągnąłem z szafy ubrania i poszłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic po czym ubrałem się i zszedłem na dół do kuchni, w której nikogo niezastałem co było troszkę dziwne bo kuchnia to było pomieszczenie które najbardziej tętniło życiem w tym domu.
Otworzyłem lodówkę i stanąłem przed nią opierając się ręką o drzwi. Chwilę myślałem co zjeść ale w końcu postanowiłem że będą to płatki z mlekiem.
Nasypałem trochę czekoladowych kulek do miski i zalałem je mlekiem. Usiadłem przy blacie na krześle i zacząłem jeść.
Pod koniec spożywania posiłku do pomieszczenia weszła zaspana Asia.-Hej Ash -powiedziała trochę zachrypłym głosem.
-Cześć As -odpowiedziałem wstając, właśnie skończyłem jeść. Podszedłem do zlewu i umyłem miske oraz łyżka po czym położyłem je na ociekacz.
-Nie musiałeś tego myć, ja mogłam to zrobić, jak zazwyczaj -Asia podeszła do mnie i spojrzała na mnie trochę zdziwiona ale też widocznie zadowolona.
-Wiem ale chciałem a pozatym czemu masz niby po mnie zmywać skoro sam potrafię to zrobić? -spojrzałem jej w oczy co nie było zbyt trudne bo dziewczyna była zaledwie niższa ode mnie o kilka centymetrów.
-No w sumie racja. Dziękuję -dziewczyna przytuliła mnie a potem podeszła do lodówki i zaczęła coś w niej szukać, zgaduje że robiła sobie śniadanie.
Wyszedłm z pomieszczenia i ruszyłem w kierunku piwnicy a dokładnie do mojego barku.
Stał pod ścianą w kącie pomieszczenia. Wziąłem mój kieliszek który dostałem od chłopaków na osiemnastkę, widniał na nim napis "do dna Ashton"
Za każdym razem gdy go używałem to czytałem ten napis przypominając sobie moją imprezę na osiemnaste urodziny, to było coś.
Napęłniłem kieliszek czystą i odrazu wypiłem, potem znowu i znowu. Wypiłem chyba z 7 kieliszków. Potem nalałem sobie do szklanki rumu, usiadłem na kanapie i włączyłem radio wzywając na nos jakieś okulary przeciwsłoneczne. Rozluźniłem swoje ciało w siedzeniu, odchyliłem głowę do tyłu opierając ją o oparcie i zamknąłem oczy wsłuchując się w muzykę.
Nie wiem ile tak siedziałem. Otworzyłem oczy gdy poczułem jak miejsce obok mnie ugina się pod ciężarem jakiejś osoby. Odwrociłem głowę w tamtą stronę i zobaczyłem Asie, siedziała bez ruchu wpatrując się w jeden punkt, w barek a dokładnie w kieliszek stojący na nim. Nagle dziwnie parsknęła.-Co? -spytałem zaciekawiony o co jej chodzi.
-"Do dna Ashton" -jej wzrok nadal był utkwiony w kieliszku.
-Prezent od chłopaków na osiemnastkę... -odparłem spokojnie.
-Widzę że bardzo udany -stwierdziła sucho dziewczyna.
Spojrzałem na nią zdziwiony jej tonem, słychać było że coś jej przeszkadza, coś jej nie pasuje.
-Musisz z tym skończyć.
Roześmiałem się szczerze na jej słowa które przyjąłem jako żart ale gdy zobaczyłem na jej poważną minę odrazu przestałem.
-Czemu niby? -zapytałem z jeszcze lekkim rozbawieniem w głosie.
-Bo to Cię zabija, niszczy twoje organy od środka -w końcu spojrzała na mnie a ja zdziwiłem się widząc w jej oczach łzy i smutek oraz złość.
-Nieprawda -powiedziałem z grobową miną na twarzy.
-Kłamiesz. Wiesz o tym dobrze że tak jest -patrzyła się w moje oczy a ja w jej.
Muszę przyznać że miała rację, wiedziałem że to mnie niszczy ale jakoś niezbyt się tym przedtem przejmowałem aż do teraz...
-Kłamie, wiem o tym dobrze że tak jest... Ale...
-...Ale nic z tym nie robisz bo nie wiesz jak, nie wiesz co byś mógł zrobić- dziewczyna przerwała mi i dokończyła za mnie zdanie. Miała rację w gruncie rzeczy.
-Boję się. Boję się że nie dam rady, że to będzie silniejsze ode mnie-Spojrzałem na kieliszek który nadal stał na barku.
-Nie pokonasz strachu jeśli nie spróbujesz z nim walczyć. Przełam strach, bądź ponad nim.
-Nie dam rady...
-Dasz radę a to dla tego że ja w Ciebie wierzę, chłopaki w Ciebie wierzą, Ali i Rous też w Ciebie wierzą, wszyscy w Ciebie wierzymy Ash i Cię wspieramy.
Zawalczy, zawalcz dla nas, dla siebie.-Tylko jak?! -spytałem z bezsilnością w głosie.
-Mam przyjaciółkę która jest psychiatrą, zajmuje się takimi sprawami. Poddaj się leczeniu Ashton -dziewczyna spojrzała na mnie z spokojem i nadzieją w oczach.
-Dobrze- odpowiedziałem po dłuższej chwili bardzo szczegółowego namysłu.
-Zadzwonię do niej i wszystko ustale, umówie Cię na pierwszą wizytę -powiedziała Asia wstając i powoli wychodząc z pomieszczenia schodami w górę.
-Asia? -zatrzymalem ją w połowie drogi na górę.
-Tak?
-Dziękuję.
-Nie ma za co Ash.
~~♢~~
Była 18:53. Przez cały dzień, po rozmowie z Asią, leżałem w pokoju i myślałem. Nad swoim nałogiem bo tak właśnie mogło się nazwać mój problem z Alkoholem.
Nagle usłyszałem odgłos dzwonka do drzwi a zaraz potem szczekanie Księcia, który jeszcze przed chwilą spał na moim dywanie w pokoju.
Zszedłem na dół aby sprawdzić kto przyszedł, okazało się że była to Rous, stała w kuchni i rozmawiała z Michaelem i Calum'em. Ubrana była w czerwono-czarną koszulę w kratę, czarny T-shirt z białym sercem oraz jeansy z dziurami a na nogach miała conversy.-Hej Rous -powiedziałem podchodząc do dziewczyny.
-Cześć Ashton, co tam? -odparła miło.
-A nic, a u Ciebie? Co Cię do nas sprowadza?
-Umówiłam się z Luke'm, mieliśmy iść na spacer z zwierzakami.
-I pójdziemy tylko najpierw musimy skoczyć jeszcze do sklepu kupić Asi kilka rzeczy do kolacji -powiedział Luke wchodząc do pomieszczenia.
-Spoko. Hej. -dziewczyna przywitała się z Luke'm przytulając się.
-Dobra to chodź najpierw do tego sklepu a potem wrócimy odnieść zakupy i wziąść Księcia i Felicje -stwierdził Luke a Rous tylko skinęła głową.
~~♢~~
O 20:16 wszyscy siedliśmy do kolacji. Asia zrobiła smażoną kiełbasę z cebulą i chlebem czosnkowym. Wszyscy zjedliśmy a potem usiedliśmy przed telewizorem i włączyliśmy film, Avenger-czas ultronu.
Po filmie około 22:00 położyłam się spać podobnie jak inni tylko Luke pojechał odwieść Rous by nie wracała sama po ciemku.