Wigilijny dzień wszystkich cz. 1

48 3 0
                                    

CALUM

No i nastał grudzień. Zimno, wietrznie, masakra. Po co my się wprowadziliśmy z Australii?! Tam to Zima jest ciepła a za choinki robią palmy! Choinki... jutro wigilia, święta i to nie byle jakie. Zjedzie się 6 rodzin. 6 rodzin na wigilii w jednej, nie za dużej cukierni... wyśmienicie. To co mnie martwi to to czy nie jest za wcześnie... by spędzić święta w takim gronie. Kłótnie będą nieuniknione, to pewne. Wszyscy będą zalewani pytaniami ze strony rodziców, napewno niektórym wspólna wigilia się nie spodoba a niektórym wręcz przeciwnie. Zawsze święta spędzaliśmy w gronie czterech rodzin, mojej, Ashton'a, Luke'a i Mike'a. W tym roku poszerzą się one o rodzinę Rous i Ali... rodzinę Ali. Tego boję się chyba najbardziej. Spotkania moich rodziców z jej. Coś czuję że nie przypadną sobie do gustów. A może przesadzam? Może będzie wręcz przeciwnie? Nigdy nic nie wiadomo.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Nastał poranek. Został dzień do wigilii. Będzie się działo. Spojrzałem na zegar. Była 8:11, dość wcześnie. Przewróciłem się na drugi bok z chęcią objęcia Ali. Ali nie było. No tak, wróciła wczoraj do domu na noc. Nie mając chęci kontynuowania snu wstałem. Przeciągnąłem się i ruszyłem powolnym krokiem do pokoju Michael'a. Chłopak spał na łóżku jak zabity. Cofnąłem się trochę i wziąłem rozpęd po czym wskoczyłem na łóżko i tym samym na chłopaka.

-Pojebało Cię?! -spytał jeszcze nie do końca obudzony Mike.

-Od urodzenia kochanie -przyznałem nie ruszając się z chłopaka.

-Calum! Ty idioto! Zejdź ze mnie! -wydzierał się Mike.

-Możecie przestać się wydzierać?! -do pokoju wszedł Luke.

-Luke! Chodź tu! No podejdź! -powiedziałem.

Chłopak zbliżył się do łóżka a zanim zorientował się co chce zrobić już leżał na łóżku.

-Calum Ty idioto! -krzyknął blondyn.

-Powiedziałem przed chwilą to samo -stwierdził Mike.

-Co wy odpier... Ej! Czemu nie gadaliście że poranek spędzamy razem w łóżku Michael'a?! -do pokoju wszedł Ashton z pudrowo różowymi włosami który po chwili dołączył do nas.

-Nie chce nic mówić ale leżę na samym dole tej ludzkiej kanapki i tak jak by brakuje mi powietrza -odezwał się Mike na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

-Boszzze z wami czasami naprawdę jak z dziećmi! Wstawajcie! Trzeba iść do cukierni wszystko przygotować! -w drzwiach stanęła Asia trzymając w rękach jakieś kartony.

Wszyscy spojrzeliśmy na nią nie wiedząc o czym mówi, dopiero po chwili uświadomiliśmy sobie o co chodzi.

-Idę kupić jakiegoś świerka -oznajmił Luke.

-Zajdź przy okazji sprawdzić czy Jack i Neli wstali i czy nie rozwalili mi domu -oznajmiła Asia.

-Ja chyba powinienem iść do fryzjera coś zrobić z tymi włosami. Są zbyt w stylu Michaela -oznajmił Ashton.

-Miałem na głowie wszystkie kolory tęczy, też powinienem coś zrobić z moimi -odparł Mike.

-To wy idźcie razem do fryzjera, Luke weźmie Jack'ea i pójdą po jakąś choinkę a ja i Asia weźmiemy Neli, zgarniemy dziewczyny i pójdziemy do cukierni ją stroić i szykować na jutrzejszą kolację- odezwałem się w końcu.

-Dobrze szefie, spotkamy się wszyscy potem w cukierni -odpowiedział Luke.

Jak powiedziałem tak wszyscy zrobili. Mike i Ash wzięli jedno auto i pojechali do fryzjera podworząc przy okazji Luke'a i Jack'ea. My z Asią poszliśmy po Neli i wzięliśmy drugie, nowe auto i pojechaliśmy po dziewczyny.

Z innej perspektywy//5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz