Rozdział 19

2.3K 233 144
                                    

Sasuke

Nie mogłem się na niczym skupić, wszystko wypadało mi z rąk. Cała złość wprost roztapiała się we mnie, a ja nie mogłem jej na niczym wylać. Próbowałem skupić myśli na czymkolwiek, cholera, próbowałem, ale i tak wszystko sprowadzało się do niego i tego chuja. Chciałem krzyczeć. Ale przecież byłem w pracy, traciłem tu swoją tożsamość, nie byłem Uchihą Sasuke, tylko przypadkowym sprzedawcą, który nie chciał tu być, a na przekór wszystkiemu był właśnie w tymże miejscu. Ba, nawet musiał udawać, że mu się chce, kiedy najchętniej rzuciłby wszystko i poszedł spać, a następnego dnia obudziłby się pełen nadziei, że wszystko to było niczym innym, jak snem.

Kushina-san zauważyła moje roztargnienie i zaleciła mi kilka minut przerwy. Chciałem wyjść na zewnątrz i zaczerpnąć świeżego powietrza, jednak szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie mogłem wytrzymać do końca mojej zmiany i niewiele myśląc sięgnąłem po komórkę. Wybrałem numer blondyna. Odebrał po trzech sygnałach.

- Co robisz?! - Nie dałem mu czasu chociażby na zwykłe "cześć". Powiedziałem to nieco ostrzejszym i oskarżającym głosem, niż miałem zamiar.

- A-a... Ehm... 

W jego głosie słychać było strach i roztargnienie.

- Co ty do cholery robisz?! - powtórzyłem podniesionym głosem, dosadnie oddzielając jedno słowo od drugiego.

- J-j-ja...! Nie rozumiem...

Przygryzłem mocno, aż do bólu dolną wargę, aby się opanować i za chwilę nie wybuchnąć.

- Dlaczego z nim byłeś?! Dlaczego byłeś z tym chujem?! Z Hidanem?! Zdradzasz mnie?!

- N-n-nie! Sasuke! T-to nie tak... - łamał mu się głos.

- Nie rozumiem! Jak po tym wszystkim możesz się z nim spotykać za moimi plecami?! - wziąłem głęboki oddech. - Porozmawiamy o tym jak wrócę do domu - dodałem cichym głosem, po czym się rozłączyłem.

Oparłem się rękoma o blat, aby nie stracić równowagi. Zakręciło mi się w głowie. Przymknąłem oczy, biorąc głęboki oddech. Uspokój się. Uspokój się, do cholery. Do pomieszczenia weszła matka Naruto z niepokojącą miną.

- Coś się stało? Słyszałam twoje krzyki.

- Nie, nic, nic takiego - machnąłem ręką, jakby mało mnie to obchodziło.

Naruto

Siedziałem nad książkami i poczułem wewnętrzną irytację, kiedy po raz trzeci czytałem to samo zdanie i nadal go nie rozumiałem. Spojrzałem na zegarek - Sasuke powinien zjawić się lada chwila. Bałem się tej rozmowy, że on nie zrozumie, wszystko odbierze inaczej. Skręcało mnie w brzuchu od tego stresu.

W tym momencie usłyszałem, jak Uchiha wchodzi do mieszkania. Wstałem i ze zwieszoną głową poszedłem do niego.

- Cześć - powiedziałem cicho.

Nie odpowiedział. Nie winiłem go za to.

- M-możemy porozmawiać?

Posłał mi mordercze spojrzenie. Był zły. Bardzo. Przeszły mi dreszcze. Dobrze wiedziałem, do czego był zdolny zdenerwowany Sasuke. Odwagi, Naruto.

- To nie jest...

- Dlaczego mi nie powiedziałeś?!

- P-przepraszam! - zacisnąłem pięści oraz oczy. - Naprawdę jest mi przykro! - ukłoniłem się delikatnie. Nie byłem pewien, jak należy postąpić, jak mam się wytłumaczyć z całej tej sytuacji.

- Chyba, kurwa, wyraźnie ci powiedziałem, że masz się od niego trzymać z daleka?! - krzyknął.

Byłem przewrażliwiony. Czułem się źle. Czułem się winny. Nie znosiłem, kiedy Sasuke był wściekły, a bardzo łatwo było go wyprowadzić z równowagi. Był kochany, ale pod tym względem przerażający. Nienawidziłem, kiedy podnosił głos. Bałem się. Do moich oczu napłynęły łzy.

- Jak mam ci zaufać, Naruto? Do cholery, jak?! Jak mam być, kurwa, spokojny kiedy ty szlajasz się z tym pedałem i chuj wie co robisz?! Jak ty byś postąpił na moim miejscu? Co byś zrobił, gdybym lizał się z jakimś fiutem, a potem chodził z nim na randeczki, ruchał się, czy co wy tam kurwa robiliście?!

Widział łzy spływające po moim policzkach, a mimo to, nie przestawał mnie oskarżać. Było mi cholernie przykro.

- J-jesteś... Okropny... - wydukałem.

Parsknął śmiechem. Przygryzł mocno dolną wargę. Zaczął nerwowo stukać nogą o podłogę. Coraz szybciej i szybciej.

- Ja... Ja jestem... - mówił po cichu... - Ja jestem kurwa okropny... Ja kurwa jestem okropny!

Brunet uderzył pięścią w ścianę, a ja podskoczyłem z wrażenia. Szybkim ruchem wziąłem parę pierwszych-lepszych butów oraz kurtkę z wieszaka, po czym wybiegłem z mieszkania.

Wybacz, Zakochałem Się W TobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz