Rozdział 7

3.5K 297 44
                                    

Naruto

Kiedy tylko spostrzegłem czarną czuprynę, poczułem przyjemne ciepło w sercu. Wiedziałem, że owe doznanie było miłością, nie pierwszy raz czułem się tak na widok Uchihy. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech, którego nie umiałem powstrzymać. Nie, żeby mi to przeszkadzało. Znacznie przyspieszyłem kroku. Może czułem się trochę winny, że tak specjalnie przyjeżdża po mnie, ale nie mogłem zaprzeczyć, że sprawia mi to przyjemność.

Brunet z przydługą grzywką był taki przystojny, a ja poczułem już po raz nie wiem który, że jestem szczęściarzem. Stał bokiem do mnie, a że z lewej strony grzywka całkowicie zasłaniała mu świat, nie zauważył mnie. W dłoni dzierżył papierosa, co jakiś czas przykładając go do ust. Byłem niemal pewien, że stał tak już kilkanaście minut z tym swoim nieobecnym wzrokiem.

- Sasuke - uśmiechnąłem się promiennie.

Dopiero teraz spostrzegł moją osobą, całując mnie w policzek na powitanie. Zarumieniłem się lekko tym odważnym gestem.

- Sasuke, jesteśmy na mieście - skomentowałem krótko nieco przyciszonym głosem.

- A kogo to obchodzi? - zapytał retorycznie, uprzednio zaciągając się śmiertelnym przedmiotem pomiędzy jego palcami.

Cały Sasuke. Tłumacz mu wszystko, a on tak postawi na swoim.

Przewróciłem oczami.

- Śmierdzisz fajkami - skrzywiłem się zniesmaczony z tego powodu, odgarniając dłonią dym papierosowy.

Ciemnooki rzucił papierosa na ziemię, po czym przygasił go butem.

- Chodź, bo spóźnimy się na pociąg - rzucił krótko i ruszył przed siebie tym jego charakterystycznym szybkim krokiem, zmuszając również mnie do ruchu.

Twoim pędzącym tempem na pewno nie.

Sasuke

Naszym oczom ukazał się cel.

- Tak swoją drogą, Sasuke...

Spojrzałem na blondyna kątem oka. Wyraźnie widziałem jego skrępowanie. Był to pewien rodzaj rozmowy, w którym chciał mi coś powiedzieć, ale nie wiedział jak się do tego zabrać. W przeciwieństwie do mnie, w ogóle nie potrafił ukrywać swoich emocji. Można było z niego czytać jak z otwartej książki. Zazwyczaj nie przeszkadzało mi to, jednak ta cecha mogłaby się okazać dla niego zgubą pewnego dnia.

- Nie musisz po mnie przyjeżdżać... - powiedział speszony, jakby bał się, że mnie tym urazi. - P-przecież nie jestem dzieckiem, dam sobie radę. Nie, że to mi przeszkadza, tylko... Sam nie wiem... W tym czasie mógłbyś zrobić coś pożytecznego albo odpocząć po pracy - zamilknął na chwilę przygryzając przy tym wargę. - Cz-czasami się trochę o ciebie martwię, Sasuke. No bo życie się nie kończy tylko na mnie, wiesz? - posłał mi smutne spojrzenie. -  Możesz iść do kawiarni, gdziekolwiek zechcesz. Poznać w ten czas nowych ludzi. Jeśli czujesz się samotny, przecież możesz wyjść z kimś, kiedy mnie nie ma. Nawet nie będę zazdrosny, jeśli to będzie mężczyzna, zrozumiem wszystko... - dodał po chwili z delikatnym rumieńcem. - Rozumiesz? - spojrzał na mnie, sprawdzając, czy jego słowa do mnie dotarły.

Naruto nawet nie zauważył, że znajdowaliśmy się już na stacji. Rozejrzałem się dokoła.

- Może ja chcę po ciebie przyjeżdżać - zgasiłem jego monolog, na co Uzumaki odpowiedział mi głębokim westchnieniem.

- Ach... Aaa... - lisek wstrzymał oddech.

- Co jest? - zapytałem z obojętną twarzą.

- Haha... - zaśmiał się nerwowo. - Wygląda na to, że zostawiłem mój telefon - podrapał się po karku i uśmiechnął krzywo.

Naruto

- W takim razie pójdę po niego - powiedział Sasuke i zrobił kilka kroków przed siebie.

- Nie, nie! - zatrzymałem go szybko.

Czy można być większym dziwadłem? Było mi trochę wstyd za moją głupotę, a on zamiast skarcić mnie za brak odpowiedzialności, jak nic oznajmia, że pójdzie po mój telefon.

- To mój błąd, poradzę sobie - powiedziałem już nieco spokojniej.

Sasuke zmierzył mnie wzrokiem, który sprawił, że poczułem odurzające mnie ciepło.

- Ale przecież nie zdążysz na pociąg - zauważył.

Na chwilę zabrało mi mowę.

- Hęę? A co z tobą? Ty też musisz jakoś wrócić do domu.

W tej chwili nadjechał pojazd, po czym zatrzymał się z nieprzyjemnym piskiem kół hamującym na torach. Zacisnąłem zęby. Po chwili jednak zebrałem się w sobie i popchnąłem bruneta w stronę wejścia.

- No już, idź! Ja wrócę następnym. I nie próbuj iść za mną! - zacząłem biec przed siebie, machając ręką na pożegnanie, jak gdybyśmy już nigdy mieli się nie zobaczyć. A przecież gdy jutro rano otworzę oczy, obudzę się w ciepłych ramionach mojego chłopaka.

Przystanąłem na chwilę. Obróciłem się i spostrzegłem, że Sasuke nadal stał tam, gdzie go zostawiłem. Z niewyjaśnionej przyczyny, poczułem nagle cholerną potrzebę podziękowania mu za wszystko. Za to, że troszczy się o mnie jak nikt inny na tym świecie, za to, że sprawia, iż jestem szczęśliwy, za to, że wariuję na jego punkcie i tak łatwo przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Za to, że rzuca dla mnie wszystko. Za to, że po prostu jest.

Już po chwili niemalże rzuciłem się w jego ramiona.

- Dziękuję - powiedziałem.

Ciemnooki patrzył na mnie zdezorientowany, a ja zatapiałem się w jego czarnych tęczówkach. Zarzuciłem mu ręce na szyję i poczułem, jak serce tłucze mi w piersi. Z wielkim rumieńcem na twarzy, złączyłem nasze usta w pocałunku. Poczułem gorąc jego nawilżonych warg, a po plecach przeszedł mi dreszcz.

Był to chyba najodważniejszy gest, na jaki było mnie stać.

Otaczał nas tłum, a ja poczułem się zawstydzony, kiedy wiele par oczu skrierowanych było na nas. Na niektórych twarzach dostrzegłem grymas zniesmaczenia.

- Nie wstydź się - Sasuke wyszeptał mi wprost do ucha, uprzednio odgarniając kosmyk włosów. Po moim ciele powtórnie przebiegła fala ciepła. - Kocham cię.

Czułem, że mój rumieniec pogłębia się coraz bardziej. To było dziwne robić takie rzeczy na środku tłumu, a jednocześnie czułem przepływ adrenaliny.

Uchiha patrzył na mnie tym onieśmielającym wzrokiem, a ja odwróciłem głowę, nie mogąc tego znieść. Wstydziłem się tak bardzo, że miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Sam już nie wiedząc co robię, ukłoniłem się na pożegnanie, po czym odwróciłem się i szybkim krokiem oddaliłem się od stacji.

Wybacz, Zakochałem Się W TobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz