Naruto
Po krótkim zastanowieniu stwierdziłem, że założę adidasy. Miałem problem z ich włożeniem, więc posłużyłem się łyżką do butów.
- Nadal się o to złościsz?
Podskoczyłem przestraszony. Na szczęście to tylko Sasuke - po prostu nie spodziewałem się, że pojawi się tak... znikąd. Oparł się o ścianę. Stał ze skrzyżowanymi rękoma i kamiennym wyrazem twarzy.
- N-nie byłem gotowy... - odwróciłem głowę, aby nie ujrzał mojego speszenia, jednak zdradził mnie drżący głos.
Uchiha westchnął, przeczesując bladą dłonią kontrastujące, czarne włosy. Był bardzo przystojny. Stał przede mną w nocnym zestawie, czyli bokserkach i podkoszulku, co na swój sposób było urocze. Oczywiście tą uwagę zatrzymałem dla siebie.
- Gdzie idziesz? - zapytał mnie niskim, urzekającym głosem.
No tak, była dosyć wczesna pora, a ja się zmywałem z domu bez uprzedzenia.
- J-ja... Idę na kawę z Shikamaru - powiedziałem.
Uchiha uniósł ciemne brwi. Wyczuwałem jego niedowierzanie.
- Ostatnio coś często się spotykacie.
W jego głosie usłyszałem nutkę niepewności, czegoś na kształt zazdrości.
- Nie rób tak - powiedziałem.
- Jak? - zapytał, nie rozumiejąc, co mam na myśli.
- Tak - uniosłem brwi, delikatnie marszcząc przy tym czoło, starając się naśladować Sasuke. - Unosisz brwi. To cię trochę postarza, wiesz? Niedługo stuknie ci trzydziestka - powiedziałem z szerokim, nieco ironicznym uśmiechem.
Oczywiście żartowałem i nie chciałem, żeby brał to do siebie. Przecież nigdy nie przestanie mi się podobać. Sasuke zrobił nieco głupią minę, z której ciężko było mi wydedukować, co poczuł. Dla rozluźnienia atmosfery pocałowałem go przelotnie w policzek, po czym wyszedłem z domu.
Sasuke
Zazgrzytałem zębami. Nienawidziłem tej jednej cechy u siebie. Nie potrafiłem pozbyć się natrętnych myśli, że ktoś mógłby mi go zabrać, że jest taki słaby i bezbronny i ktoś zechciałby go skrzywdzić. Brzydziłem się własną, chorobliwą zazdrością. Na samą myśl o tych wszystkich rzeczach popadałem w nieokiełznaną złość przy akcie desperacji.
To żałosne, nie potrafiłem pomóc samemu sobie, a co dopiero miałem chronić Naruto. Potrzebowałem natychmiastowo jakiegoś lekarstwa, zapewnienia, że jutro też będzie dzień, że on będzie przy mnie, nie zostawi mnie, do cholery jasnej, nie zostawi mnie.
Chciałem mu ufać, naprawdę, ale czarne myśli górowały nade mną. Musiałem upaść naprawdę nisko, nie byłem świadomy tego co robię, to wszystko działo się pod wpływem emocji.
Pieprzone wymówki, przecież dobrze wiedziałem, co robiłem. Byłem tego świadom aż nadto, czułem to w pulsujących skroniach, w przyspieszonym tętnie.
Nie powinienem śledzić księżniczki, nie powinienem oskarżać jej o zdradę, nie powinienem za nią iść, nie powinienem jej kontrolować, nie powinienem mieć wątpliwości co do zaufania - z takimi myślami podążyłem za Naruto.
Ubrałem się w minutę, i tak musiałem wyjść do pracy. Nietrudno było odnaleźć blond czuprynę pośród szarego miasta. W głębi duszy czułem, że nie mógłby mnie zdradzić, nie zrobiłby tego, ale podświadomość kazała robić mi co innego. Utrzymywałem odpowiednią odległość, tak, aby nie zorientował się, że go śledzę.
Po kilku minutach znalazł się na umówionym miejscu, z tego, co zrozumiałem. Ale nie o to chodziło, wcale nie o to. Nie to, że pogoda może była mniej sprzyjająca, powietrze zbyt chłodne i lepiej byłoby, gdyby został w domu, nie to, że park nie był dostatecznie ciekawym tłem pasującym do tej sytuacji.
Niemal poczułem, jak rozżarzona krew przelewa mi się do głowy i zaraz stanę się cały czerwony.
Co.
Ten.
Pierdolony.
Gnój.
Tam.
Robił.
CZYTASZ
Wybacz, Zakochałem Się W Tobie
FanfictionKontynuacja książki "Nie Zakochaj Się We Mnie". Tym razem bohaterowie wkraczają na ścieżkę dorosłości. Gimnazjalne przyjaźnie się rozpadły, a każdy poszedł w swoją stronę. Naruto wydaje się być szczęśliwy, ale Sasuke uważa, że nie do końca żyje tak...