Naruto
Po nocy spędzonej u Hidana uzgodniliśmy, że jeszcze raz porozmawiam z Sasuke. Tym razem srebrnowłosy przy tym będzie, aby potwierdzić, że między nami nic nie ma.
Okazało się, że ma własny samochód, którym odwiózł mnie do domu. Byłem trochę zaskoczony, bo zawsze wracał ze mną na pieszo i odprowadzał mnie na stację. Przeprosiłem go za ten kłopot, ale on powiedział, że nic nie szkodzi.
Miałem przy sobie zapasowy klucz.
- Całkiem możliwe, że teraz go nie ma - powiedziałem, otwierając drzwi. - Powinien niedługo wrócić.
Skrzywiłem się. W domu śmierdziało dymem papierosowym. Kiedy Sasuke jest zdenerwowany albo zestresowany, pali jeszcze więcej. Kiedyś to go zabije. Usiedliśmy na kanapie, a ja włączyłem telewizor. Leciały poranne wiadomości, jednak nie bardzo mnie teraz obchodziły. Ułożyłem łokcie na kolanach i podparłem głowę na rękach. Gryzłem się z myślami aż do bólu.
- Naruto... - zwrócił się do mnie Hidan, a ja spojrzałem na niego pytająco. - Nie myślałeś kiedyś, że lepiej byłoby... Gdybyś nigdy nie spotkał Sasuke?
Poczułem dziwne mrowienie w brzuchu. Nie chciałem myśleć w ten sposób, nie dopuszczałem do siebie takiej myśli.
- Co masz na myśli?
- Nie chcę, żebyś źle to odebrał. Zależy mi na twoim dobru. Znam go. Ty też go znasz. Lepiej niż ktokolwiek inny. Sasuke... On... nie potrafi kochać. Dla niego wszystko jest białe albo czarne, rozwiązuje problemy przemocą. Kiedyś wścieknie się tak, że cię uderzy. Nie będzie mógł się opanować - ściszył ton głosu i zamilkł na chwilę. Patrzył mi prosto w oczy, nie pozwolił odwrócić wzroku. - Zabije cię.
- T-to nie... Prawda... - zaprzeczyłem mało przekonującym tonem.
Hidan przysunął się bliżej mnie. Nie patrzyłem już mu w oczy. Nie miałem odwagi. Mówił cicho, prawie szeptał, ale wyraźnie zaznaczał każdą sylabę, każdą literę. Jego słowa były ostre jak nóż. Przecinał nimi powietrze. Ton jego głosu był przerażający, jakby chciał wyrzygać te wszystkie słowa, jakby właśnie kogoś mordował.
- Już to robi. Zabija cię. Wiesz o tym. Wiesz, Naruto. Marnujesz się przy nim. Ktoś tak delikatny jak ty jest zagrożeniem. Jest w niebezpieczeństwie. On ci nie wybaczy. Nie zrozumie. Odpuść. Po prostu odpuść.
Brakowało mi tlenu w płucach, kręciło mi się w głowie.
- N-nie mogę...
- Mówisz tak, bo jesteś zbyt delikatny. Czujesz to, ja wiem. Ja to czuję. Gdzieś głęboko, w twoim sercu, jest taka myśl. - dotknął palcem wskazującym mojej klatki piersiowej, w miejscu, gdzie szybko biło mi serce.
Chciałem, żeby przestał. Czułem, że mogę zwariować.
- Ona już istnieje, Naruto. Nie pozbędziesz się jej, chociaż byś chciał. To nie miłość. To toksyczny, niezdrowy związek. Robisz to z poczucia winy. Nie chcesz, żeby był sam. Na siłę starasz się przy nim być, ale masz już dość. Jesteś zmęczony. Potrzebujesz odpoczynku. Jesteś zmęczony. Nie kochasz go.
Wydawało mi się, jakby ktoś podał mi narkotyk. Jego głos był przyjemny, łagodny, usypiający. Zapadałem w śpiączkę. Czułem się chory.
- Nie mów tak... Kocham...
- Nigdy tego nie czułeś. Nie pamiętasz, jak to jest. Już dawno przestało być, jak kiedyś. Już go nie kochasz. Boisz się go.
Przeczesywał dłonią moje włosy, a ja nie miałem siły, żeby ją odtrącić. Byłem zdruzgotany. Jego słowa były jak piosenka. Chciałem jej słuchać.
Nachylił się i wyszeptał mi do ucha:
- Wybierz mnie.
Popatrzyłem na niego. Chciałem coś powiedzieć, ale nie powiedziałem nic. Pocałował mnie. Myślałem, że to będzie chwilowe, ale on nie oderwał się od moich warg. Całował mnie namiętnie i brutalnie. Całował dobrze. Nie wiedziałem, co robić. Oddałem pocałunek. Popchnąłem go delikatnie, tak, że upadł na kanapę, a ja byłem nad nim. Całowaliśmy się bez opamiętania, co jakiś czas mrucząc lub jęcząc z podniecenia. Byliśmy jak drapieżne zwierzęta.
- Naruto.
Odskoczyłem od Hidana. Chyba spełnił się mój największy koszmar.
CZYTASZ
Wybacz, Zakochałem Się W Tobie
FanficKontynuacja książki "Nie Zakochaj Się We Mnie". Tym razem bohaterowie wkraczają na ścieżkę dorosłości. Gimnazjalne przyjaźnie się rozpadły, a każdy poszedł w swoją stronę. Naruto wydaje się być szczęśliwy, ale Sasuke uważa, że nie do końca żyje tak...