~Rozdział 12~

1.3K 82 19
                                    

  Magnus stał przy kominku, wpatrując się w jasne płomienie paleniska, gdy usłyszał rozchodzące się po mieszkaniu pukanie do drzwi. Poprawił lekko wymiętą jedwabną koszulę w granatowym kolorze i podszedł do drzwi. Za nimi stał Alec ze zwyczajnie ułożonymi włosami w kształt „artystycznego nieładu". Na sobie miał ciemnoszary luźny sweter i czarne dżinsy. Oczy nadal miał opuchnięte po wczorajszym dniu.

— Mogę wejść? — zapytał Nocny Łowca, podnosząc niebieskie oczy.

— Ty? Zawsze — powiedział czarownik. Mówiąc to, uśmiechnął się do niego pokrzepiająco.

  Alec wszedł do mieszkania i rozejrzał się lekko. Mieszkanie wyglądało inaczej niż wcześniej.

— Usiądź, jeśli chcesz. Na pewno jesteś wyczerpany.

— Nie chcę siadać - odparł cicho Alec.

— Chciałem ci podziękować, Magnus. Za to, że nie ustałeś. Odszukałeś nas. Gdyby nie ty nie byłoby mnie tutaj. Dziękuję.

— Gdyby nie ja on by tego nie zrobił. — Magnus uciekł wzrokiem. Alec pierwszy raz widział Magnusa w takim stanie. — To mnie chciał ukarać Demon, robiąc ci przy tym krzywdę. Gdyby ci się coś stało, nie darowałbym tego sobie. - Magnus podszedł krok bliżej do Aleca.

— Naprawdę? — chłopak właśnie zrozumiał, jak ważny jest dla czarownika.

— Nawet przestałbym używać brokatu — powiedział Magnus, unosząc kąciki ust. — Przepraszam, że przeze mnie byłeś w niebezpieczeństwie.

— Dla takich chwil jak ta później, było warto, Magnus. — Alec prawie się uśmiechnął.

— Masz na myśli taką chwilę, Alexandrze? — powiedział czarownik, przyciągając do siebie Aleca za sweter.

  Spojrzał głęboko w świecące swoją charakterystyczną iskrą niebieskie oczy.

— Chyba tak — mruknął cicho Alec.

  Magnus nie był w stanie wytrzymać sekundy dłużej i wpił swoje usta w wargi Aleca.

  Ten odwzajemnił pocałunek, wplatając palce prawej ręki w brokatowe włosy Magnusa. Kociooki miał dość bariery w postaci materiału i wsunął rękę pod sweter Nocnego Łowcy. Gdy dojechał dłonią do klatki piersiowej chłopaka, poczuł mocno i szybko bijące serce. Alec także posunął się krok dalej. Jego wargi powędrowały poprzez linię szczęki na szyję czarownika. Magnus zaczął kłaść się na sofie. Alec położył się na nim i ponownie złożył ich łakome usta w namiętnym pocałunku. Dłonie Magnusa krążyły po całym ciele młodego Nocnego Łowcy. Nic nie mogło im przerwać tej cudownej chwili. Alec spojrzał w oczy Magnusa i chwycił za koniec swojego swetra, ale czarownik powstrzymał go. Alec spojrzał w kocie oczy Magnusa z lekkim zdezorientowaniem.

— Co się stało? — spytał, a na jego policzki wkradł się rumieniec.

— To nie jest dobra pora, Alexandrze. Jeszcze nie teraz.

— Myślałem, że tego chcesz. — wybity z tropu Alec podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał zawstydzony na swoje dłonie.

— Chce tego. Nawet nie wiesz jak bardzo, ale nie tak szybko. Nie uważasz, że wcześniej przydałoby się iść na jeszcze jedną randkę? — czarownik uśmiechał się do niego pokrzepiająco. Alec cały czas zerkał na swoje dłonie, próbując przy tym ukryć zawstydzenie.

— Jasne, z chęcią.

  Czarownik pocałował go, ale krótko. Potem szepnął, ustami muskając mu delikatną skórę ucha:

Kroniki MalecaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz