Kolorowe, migające światła nadawały niebieskiej skórze Catariny trupi odcień. Mimo tego wyglądała bardzo żywo. Uśmiechnęła się do Magnusa:
— Skąd ta odmiana? — kolory tańczyły na pasmach jej błyszczących, białych włosów — Wczoraj jęki i stęki jak u pacjenta u dentysty, a dziś imprezujemy? Jaki mamy powód do świętowania? — zapytała, mrużąc oczy okolone białymi rzęsami.
— Nie świętujemy, Catarino. Staram się wyleczyć z miłości. A Hunters Moon to najlepsze miejsce — odwrócił się od baru, pokazując błyszczącymi palcami tańczących w drugiej części sali. Dziś miał fioletowy lakier na paznokciach — Popatrz na nich — zmrużył skośne oczy — A tamta blondynka jest dość ładna — dodał — i nie przypomina Al...
— Aleca mówisz? — przerwała mu Catarina.
— Tak, jego. Co ty na to, że do niej zagadam? — Magnus figlarnie poruszył brwiami.
— Magnus, wiesz, że to nie pomoże, prawda?
Czarownik na raz wypił kieliszek, który stał przed nim i zastukał dłońmi w blat.
— Przynajmniej mogę spróbować.
Wstał od blatu i ruszył przez parkiet. Catarina bacznie go obserwowała. W głowie zastanawiała się, ile ta cała szopka potrwa i kiedy Magnus zrozumie, że zachowuje się idiotycznie.
Ten natomiast pewnym krokiem podszedł do blondynki, położył jej ręce na biodrach i najbardziej uwodzicielsko jak tylko potrafił, wyszeptał jej do ucha:
— Zatańczysz ślicznotko?
Ta zalotnie poruszyła biodrami, odwróciła się do niego tak, że stali twarzą w twarz i uśmiechnęła się delikatnie, przygryzając wargę.
Magnus złapał ją za rękę, wyszedł na środek parkietu i przycisnął ją mocno do swojego ciała. Z pewnością miała inne krągłości niż Alexander.
— Jak masz na imię, moja droga? — wyszeptał do jej ucha.
— Alex, a ty przystojniaku? — pogłaskała go po policzku.
— Magnus, miło mi cię poznać — delikatnie pocałował jej drobną dłoń.
***
Miał się zastanowić. Długo on się będzie zastanawiać do jasnej cholery!?
Alec nie mógł wytrzymać napięcia i bólu. Nerwowo rozglądał się po kątach i szukał czegoś, w co mógłby uderzyć, gdyby nie to, że już miał zakrwawione i obolałe ręce od uderzania w komin na dachu instytutu. Jego wzrok powędrował w stronę komórki, którą zdobył właśnie na potrzeby kontaktowania się z Magnusem. Jego oczy wręcz wypalały aparat. Sięgnął po niego i zastanawiał się co zrobić. Zadzwonić? Nie... to bez sensu. Nie odbierze. Może napisać? A jak nie odpisze?
— A walić to. Chcę go usłyszeć! — krzyknął sam do siebie.
Nerwowo wybrał numer Czarownika. Jeden sygnał. Drugi sygnał. Może się kąpał? Alec wolał nie wyobrażać sobie, jak wyglądał Magnus nago. Pewnie ma miękką złocistą skórę... STOP. Czwarty sygnał. Piąty... nie odbiera... Szósty sygnał. Olewa go. Może już ma go gdzieś. Alec ściągnął brwi w jedną kreskę. Twarz wykrzywiła mu się w gniewnym grymasie. Pojawił się komunikat.
— Po sygnale nagraj wiadomość.
Raz kozie śmierć.
— Emm, cześć Magnus, ja, emm, chciałem się zapytać co u ciebie, emm, cześć.
Rozłączył się, a potem spojrzał na niewielkie urządzenie. Co to miało niby być? Czy można się bardziej ośmieszyć? Chłopak wziął głęboki wdech i ponownie wybrał numer czarownika. Pierwszy sygnał, drugi, znów sekretarka.
— Cześć Magnus, przepraszam za tamtą wiadomość, nie wiem, co mnie naszło, żeby mówić takie głupoty, wybacz.
Kliknął czerwoną słuchawkę i odetchnął głęboko. Teraz było lepiej, przeprosił i tyle. W końcu nad swoją głupotą człowiek nie panuje.
Postukał kilka razy telefonem o dłoń, a potem po raz trzeci wybrał numer Magnusa. Kiedy tylko odezwała się sekretarka, zaczął mówić:
— Magnus, wiem, że tak trochę cię teraz napastuje, ale jak tylko odsłuchasz te wiadomości, to proszę, zadzwoń do mnie. Chciałem ci coś powiedzieć, a nie chce tego robić przez sekretarkę.
Po raz kolejny się rozłączył, a sekundę później rzucił się na łóżko i spojrzał na telefon. Kusiło go, by ponownie zadzwonić do Magnusa, by opowiedzieć mu, co dokładnie teraz czuje, jak bardzo za nim tęskni, jak bardzo winny się czuje.
Po krótkiej chwili ponownie przyłożył słuchawkę do ucha, słuchając sygnałów połączenia. Pierwszy... Co by było, gdyby odebrał? Drugi... Czy Alec potrafiłby mu to powiedzieć, rozmawiając z nim? Trzeci... Może od razu by stchórzył i się rozłączył? Czwarty... Nocny Łowca, który zabija demony, boi się komuś powiedzieć, co czuje, komiczne. Piąty... On nie odbierze, nie ma szans. Szósty... Zaraz znów usłyszy głos automatu.
— Po sygnale nagraj wiadomość.
— NIE ROZUMIESZ, ŻE NIE POTRAFIĘ BEZ CIEBIE ŻYĆ!? — ryknął do słuchawki — Dupek... — powiedział później do siebie. Gorzej, że to też się nagrało.
***
— Dobrze tańczysz, my lady — powiedział Magnus, wdychając zapach jej perfum. Szczerze mówiąc, pachniały zbyt słodko. I nie jak Aleca... Postarał się wyrzucić ostatnie z głowy. Zobaczył, że Catarina macha do niego obiema dłońmi jakby chciała, żeby do niej podszedł. Albo jakby paliła jej się sukienka.
— Daj mi sekundkę — szepnął dziewczynie do ucha.
Zaczął przeciskać się przez tłum, po czym zatrzymał się przy barze.
— Coś się stało, Catarino? — zapytał.
— Spójrz — wskazała na jego komórkę leżącą przy pustej szklance. Na ekranie widniało trzynaście nieodebranych połączeń i sześć nagrań głosowych. Wszystkie od Alexandra. — Na początku nie reagowałam, ale uznałam, że gdy suma zbliży się do dwudziestu, to cię zawołam. Nie chcesz o tym... pogadać?
— A o czym tu rozmawiać, Catarino? Kocham go. On o tym wie. Ja też, ale nie potrafię z nim żyć. A bez niego jest jeszcze gorzej. A on? Nie potrafi dać mi nawet czasu na przemyślenia. Nie chcę jego cierpienia, ale potrzebujemy przerwy. Lub zakończenia i zapomnienia tego, co było.
— Jeśli nie chcesz, żeby cierpiał — zaczęła Catarina, przeciągając sylaby — to odsłuchaj chociaż nagrania — chwyciła telefon w rękę — Proszę.
— Nie — uciął — Przynajmniej nie teraz.
Seksowna blondynka podeszła do Magnusa i polizała jego ucho.
— Tylko nie rób nic głupiego, Magnus — powiedziała Catarina, krzywiąc się na widok tego, co robi dziewczyna. Niestety widziała już gorsze rzeczy z udziałem Magnusa.
— Wszytko co robię, jest nadzwyczaj mądre, Catarino — kiwnął głową, aby wyglądać na pewniejszego, niż był.
Odwrócił się do blondynki, która właśnie nachyliła się do pocałunku. Była zupełnie inna niż Alec.
I dobrze — pomyślał.
Uznał, że nie zaszkodzi spróbować.
Na swoją obronę możemy powiedzieć, emm, (co by im tu powiedzieć), emm...
A pamiętacie, jak ładnie było w pierwszych rozdziałach? To myślcie o tym, a nie o tym, jak nas zabić... proszę...
Jenn&Gwen
CZYTASZ
Kroniki Maleca
Fanfiction„Miłość" czyż to nie piękne słowo? Niektórzy twierdzą, że gdy jest się przy ukochanej osobie, czas nagle staje. Inni natomiast mówią, że miłość nie istnieje, a słowa „Kocham Cię" są przereklamowane i używane zbyt często. Przed obliczem miłości staj...