„Drogi Magnusie
Chciałem Cię przeprosić. Zachowałem się dziecinnie, bezczelnie, beznadziejnie. Nie powinienem był tego robić, wiem o tym i przepraszam. Zaklinam się na Razjela, że nigdy bym Ci tego nie zrobił. Nie wiem, dlaczego mi to w ogóle przeszło przez myśl. Jestem idiotą, skończonym idiotą i jak zwykle wszystko spieprzyłem. Nie pierwszy raz. Przepraszam Cię. Nie wiem, co Ci mogę tu napisać, naprawdę. Magnusie, nie mogę znieść myśli, że już nigdy więcej się do mnie nie odezwiesz. Przepraszam. Musisz wiedzieć, że ja się łatwo nie poddam. Będę walczył o to, co między nami było, bo ciągle wierzę, że to coś ciągle między nami jest. Na pewno to czujesz, Magnusie. Nawet po największym zawodzie nie da się od razu pozbyć wszystkich uczuć.
Przepraszam. Jeśli musiałbym przepraszać jeszcze przez kolejne tysiąc lat, robiłbym to, tylko po to byś mi wybaczył.
Kocham Cię i nie przestanę o Ciebie walczyć.
Twój,
Alec"
Ogień trawił wiadomość w jego palcach. Nie pozostało mu nic innego jak usiąść i poczekać na dalszy bieg wydarzeń. Czy Magnus w ogóle zareaguje na jego wiadomość? Może da znać, gdzie jest? Może... wróci? Do niego?
Ostatnią myśl wyrzucił z głowy tak szybko, jak została ona pomyślana. To nie do pomyślenia. Za bardzo go zranił. Za bardzo zawiódł jego zaufanie. Westchnął tylko głęboko. Nagle w pokoju rozbłysła brama.
— To niemożliwe — szepnął sam do siebie, mimowolnie przecierając oczy.
Przez bramę przeszedł czarownik, rozpylając obłokami pełno brokatu na dywan. Miał na sobie turkusową, aksamitną koszulę idealnie układającą się na jego ciele, a do tego obcisłe, lecz niechlujnie założone spodnie i lakierowane buty. Spojrzał smutno na Aleca. W jego oczach można było dostrzec ogromny ból. Potem podszedł do niego i usiadł z nim na skórzanej kanapie, pozostawiając między nimi bezpieczną odległość. Na ten widok serce zakuło Nocnego Łowcę.
— Alexandrze... — zaczął Magnus — My nie możemy tak żyć.— wyrzucił z siebie, po czym wziął wdech — Ja... wezmę pod uwagę to, co napisałeś, ale niczego nie obiecuję. Potrzebuję czasu, Alexandrze. To wszystko — westchnął, podniósł głowę i pierwszy raz złapał kontakt wzrokowy z Alecem — Może czas pozwoli mi tobie ponownie zaufać.
Chciał wstać i odejść w kierunku drzwi, ale coś zaświtało mu w głowie.
— I przepraszam. Nie brzydzę się ciebie. Zapomnij o tym, co mówiłem. Po prostu ciężko mi uwierzyć, że mogłeś postąpić w ten sposób. O mało cię nie straciłem. Nie chcę, żebyś umarł. Nie chcę twojej śmierci, Alexandrze. Potrzebuję Cię.
Czarownik wyszedł, a po policzku Nocnego Łowcy spłynęła jedna drobna łza, która po chwili zmieniła się w potok łez. Jak to mówił Jace? „Kochać to niszczyć, a być kochanym to zostać zniszczonym". Tak, dokładnie tak się teraz czuł Alec. Zniszczony. Zniszczony przez uczucie, którym darzył Magnusa. Zniszczony przez swoją własną głupotę.
***
Alec wziął głęboki wdech, pomału otarł łzy i wyszedł z pokoju. Mocno trzymając swój łuk, wszedł do sali treningowej i naciągnął cięciwę łuku. Szedł jeden strzał za drugim, każdy trafiał prosto w cel, a każda strzała w myślach Aleca dostawała imię.
Idiota — prosto w cel.
Głupota — kolejne trafienie.
Smutek — następny traf.
Żal — środek.
Miłość — przy tym Alec się zawahał. Miłość. To, co właśnie tracił. To, czego za nic w świecie nie chciał stracić.
Strzała upadła na podłogę, wydając huk, który rozchodził się po całej sali. Zaraz za strzałą bezwładnie upadł jej właściciel. Oddychał niemiarowo i powstrzymywał się przed płaczem. Nie chciał znów płakać. Mimo to jego długie, ciemne rzęsy posklejała słona ciecz.
Po co miłość istnieje? Na co to komu? Nie można być szczęśliwym bez miłości? Dlaczego nie można się pozbyć uczucia do kogoś?
Jak przestać kochać?
Ale miałem walczyć — pomyślał — Dla Magnusa.
***
Tak naprawdę czarownik nie wiedział jeszcze, czy jest w stanie wybaczyć Alexandrowi. Jednak ten chciał się zabić. A Magnusowi potrzebna była świadomość, że nawet jeśli nie będzie z Alecem, to on żyje, śmieje się, jest szczęśliwy, nie dzieje mu się krzywda...
Doświadcza miłości z kimś innym i pełnym niezawiedzionego zaufania. Z kimś, z kim mógłby sobie bezproblemowo ułożyć życie. Z KIMŚ INNYM.
Mimo wszystko Magnusa bolało to, że Alec mógłby kochać kogoś innego, a w tym samym czasie czarownik ze złamanym sercem nie mógłby tego znieść. Kochałby go nadal.
— Cholera — przeklął, przeczesując włosy. Do kociookiego brutalnie dobijał się pewien fakt.
On nadal go kocha.
Dziś taki króciutki rozdzialik. Jak się Wam podobał? Mamy już szukać kryjówek, czy jeszcze nie?
Do następnego!
Jenn& Gwen
CZYTASZ
Kroniki Maleca
Fanfiction„Miłość" czyż to nie piękne słowo? Niektórzy twierdzą, że gdy jest się przy ukochanej osobie, czas nagle staje. Inni natomiast mówią, że miłość nie istnieje, a słowa „Kocham Cię" są przereklamowane i używane zbyt często. Przed obliczem miłości staj...