~Rozdział 5~

1.3K 115 22
                                    

Ostry deszcz, który dosłownie przed kilkoma minutami zaczął padać, ostro uderzał o okna mieszkania czarownika.

Młoda kobieta rozglądała się po mieszkaniu mężczyzny z coraz większą niepewnością.

„A co jeśli to nic nie da? A co jeśli on mi nie pomoże?" - zastanawiała się.

Nadal nie wiedziała co, dość „krzykliwie" ubrany czarownik, zamierzał zrobić. Ten właśnie poruszał palcami w dziwnie ułożony sposób, równocześnie szepcząc jakieś słowa z lekką chrypką w głosie. Dźwięki te jednak były dość gardłowe i zupełnie kobiecie nieznane.

Magnus skupiał się na słowach, nie zwracając uwagi na Madeleine. To była zwykła drobna przysługa. Ważne, żeby dostał swoją zapłatę. Sądząc po zachowaniu kobiety, nie była zbyt obeznana w tym świecie, więc chyba będzie mógł podwyższyć cenę. Myśląc o tym, lekko się uśmiechnął, lecz jego ludzka strona spoliczkowała go w duchu za te brudne myśli i przypomniała o bezinteresowności. Jednak czy Magnus miał tę cechę? Magnus przestał myśleć o zyskach, podczas gdy Madeleine siedziała na miękkim fotelu sztywno jak na tureckim kazaniu. Z wielką nadzieją i przerażeniem spoglądała na formujący się w pentagramie zarys niekształtnej sylwetki.

Ze świec ułożonych wokół symbolu buchnął ogień, a czarownik gestem głowy kazał kobiecie wstać i podejść do symbolu. Ta uczyniła to zestresowana, trzęsąc się od środka. Przerażona spojrzała na lekką mgłę, która nie wychodziła za obrys pentagramu. Chwilę później z dymu uformował się dziwny kształt.

Pył zmaterializował się w jedną całość i jej oczom ukazał się demon we własnej postaci. Obślizgłe ciało przeplatały niczym pajęczyna setki czarnych żył wypełnionych demoniczną posoką. Żółte białka trzech ciemnych oczu odbijały wątłe światło świec. Gdy już przestały patrzeć z wyrzutem na czarownika prześlizgnęły się na smukłe ciało Madeleine. Kobietę przeszyły tysiące dreszczy. Gdy potwór miał zamiar coś powiedzieć, Magnus szybko przerwał:

- To jest demon pamięci, Pani Madeleine. Sam mógłbym Pani pomóc, ale niestety nie pamiętam zaklęcia, a księga - zawahał się na chwilę. - zginęła podczas jednego spotkania towarzyskiego - „Naprawdę była to pierwszorzędna impreza" przypomniał sobie Magnus - On pokaże nam Pani wspomnienia.

Czarownik powiedział to z naciskiem ostatnie zdanie, widząc, jak demon krzywi się na to, że ktoś śmie mu rozkazywać. W dodatku osoba, której bynajmniej nie chciał usługiwać. Z udawaną uprzejmością, lecz ogromnym jadem w głosie zapytał:

- Jakie wspomnienia chciałaby Pani zobaczyć?

Kobieta przełknęła ślinę.

- Chciałabym zobaczyć mężczyznę, którego widziałam kilka godzin temu w barze. Chciałabym się dowiedzieć, kim jest - powiedziała, jąkając się co chwila.

Magnus skinął głową i spojrzał na demona.

- Słyszałeś?

Można powiedzieć, że demon przewrócił swoimi oczami, ale zanim pokazał wspomnienie, powiedział tylko:

- Coś za coś.

- Zrobię, co tylko zechcesz - odparła Madeleine, wyprzedzając czarownika.

Magnus wiedział, że nie powinna była tego mówić. Demon uśmiechnął się chytrze, powietrze wokół nich zawirowało, a Madeleine poczuła wiatr, który otaczał ją z każdej strony, plątając jednocześnie włosy. Demon zniknął, a w jego miejscu pojawił się obraz czarnowłosego mężczyzny, którego Madeleine pokochała od pierwszego wejrzenia. Magnus stał tylko zamurowany i patrzył na obraz swojego ukochanego, co kątem oka zauważył demon ukrywający się za obrazami wspomnień Madeleine.

„Na co ja się zgodziłem?" - pomyślał czarownik.

Obraz ponownie zawirował, a na jego miejscu znów pojawił się demon wspomnień. Skierował wzrok w stronę młodej kobiety i wyszczerzył ostre kły w piekielnym uśmiechu.

- To był Aleksander Lightwood. Znajdziesz go w Instytucie, kochana. Jest Nocnym Łowcą - ostatnie słowa wypluł jak truciznę. Madeleine nie rozumiała dlaczego. Miała nadzieję, że już niedługo dowie się wszystkiego, czego nie rozumie.

Magnusa zaniepokoiła jednak nagła zmiana tonu demona. Był miły, a to nie wróżyło niczego dobrego.

- Teraz omówimy, co ty zrobisz dla mnie skarbie, ale czarownik ma stąd wyjść. - mówiąc to, łypnął na czarownika kąśliwym wzrokiem.

Magnus chciał zaprotestować, ale wiedział, że niedawno trochę przeskrobał w stosunku do demonów. Wiedział też, że jeśli demon będzie chciał coś wykombinować, to on wyczuje jego moc na odległość. Niepokoił go jednak fakt, że chłopakiem, o którego pytała Madeleine, był jego Alec. Alec, przed którym właśnie chciał uciec myślami, wykonując pracę. Odruchowo dotknął lekko opuchniętej w miejscu przegryzienia wargi i wyszedł z pokoju. Zostawił Madeleine samą.

Nerwowo chodził po korytarzu dziesięć minut, starając zainteresować się czymkolwiek innym niż tym, co dzieje się w pokoju, ale w końcu zirytowany wszedł do środka. Na podłodze siedziała Madeleine, której klatka piersiowa opadała nierówno pod wpływem hamowanego łkania. Gdy Magnus wszedł do pomieszczenia, podkuliła i przytuliła do siebie nogi. Kociooki zmarszczył brwi ze zdziwienia. Usłyszał jeszcze śmiech demona i zobaczył, jak demon rozpływa się w kłębie dymu, cały czas się szczerząc się w piekielnym uśmiechu.

Czarownik podszedł pomału do kobiety i kucnął przy niej.

- Czego chciał? Co on od ciebie chciał!? - spytał, kładąc z paniką na jej ramieniu dłoń.

Madeleine spojrzała na niego załzawionymi oczami, strzepnęła jego rękę i wybiegła z mieszkania. Magnus usłyszał tylko dwa słowa, które kobieta zdążyła powiedzieć, wychodząc:

„Trzy dni"

Trzy dni do czego? Co mógł chcieć demon od zwykłej, szarej, nic nieznaczącej dla niego przyziemnej ze wzrokiem? Co ona mu może dać?

Magnus przeczesał dłonią włosy. Na palcach pozostał mu malutki błyszczący pył. Machnięciem ręki posprzątał bałagan w pokoju i rozsunął zasłony. Zaraz potem opadł na fotel i zmaterializował sobie szampana, którego od razu się napił. W ustach czuł gorzki posmak musującego napoju, który miał postawić umysł Magnusa do pionu. Ten dzień był bardzo, ale to bardzo dziwny. Jedno wiedział na pewno. Tej sprawy nie może zostawić spokojnie. Musi się dowiedzieć, o co chodzi, choćby zaraz miał znaleźć się w piekielnej otchłani. Chodziło o jego Aleca. Nie do końca jego, ale nieważne.

W całym tym zamieszaniu nawet zapomniał o należnej mu zapłacie. Nawet nie miałby serca jej wziąć. Chyba.



Wracamy do was!

Kto się cieszy?

*W tle słychać świerszcze*

No dobra... udajmy, że się cieszycie. Musimy się pochwalić, że mamy pomysł na genialną fabułę, więc nic tylko wyczekiwać rozdziałów.

Do następnego i piszcie, co sądzicie o rozdziale.

Jen&Gwen

Kroniki MalecaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz